niedziela, 6 lipca 2014

Niespodziewany gość - część 11




Następnego dnia obudził go zapach dochodzący z kuchni, od razu poczuł jak jego ślinianki budzą się do życia. Spojrzał w bok i zauważył, że nie ma Alicji obok. Zszedł na dół i zobaczył ją jak jego żona stoi przed kuchenką i przewraca patelnią naleśnik na drugą stronę.
- A co ty tutaj robisz? – zapytał zszokowany
- Śniadanie? – odpowiedziała pytaniem na pytanie
- Ale jak? – nadal nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Alicja złapała się za boki, ostentacyjnie westchnęła:
- Z mąki, mleka, jajka, wody – rezolutnie odpowiedziała – W końcu są święta, a przez ostatni czas – grymas przeszedł przez jej twarz – Zdołałam podszkolić się w gotowaniu i chciałam zrobić ci przyjemność – wzruszyła ramionami i delikatnie przygryzła dolną wargę. Zaczął powoli się do niej zbliżać. Gdy był już bardzo blisko odgarnął jej włosy do tyłu i namiętnie pocałował, a wspomniany wcześniej naleśnik pozostawiony beztrosko na patelni przestał nadawać się do jakiegokolwiek użytku. 

*** 

- Odbierz
- Niee, ty odbierz – upierał się
- Ty
- Ale to twój telefon dzwoni – Alicja niechętnie wyciągnęła rękę spod cieplutkiej kołdry, która otulała ich nagie ciała – To ojciec
- Wciśnij zieloną słuchawkę i podnieś telefon do ucha – pouczył ją, a ona postąpiła tak jak jej polecił
- Tak, słucham? – zapytała i oczekiwała odpowiedzi ze strony Jasińskiego, po chwili słychać było – Tato, nie gniewam się, no co ty – znów mówił Leon – Poczekaj, tylko zapytam Maksa – zasłoniła ręką telefon i zapytała – Chcemy się wybrać dzisiaj na świąteczny obiad do ojca? – Keller zawahał się przez moment. W końcu Alicja stała się jego dawną Alicją, pierwszy raz od dłuższego czasu byli ze sobą naprawdę blisko, a on tak bardzo tęsknił za tymi upojnymi chwilami i mógłby powtarzać to w nieskończoność, ale z drugiej strony były święta. Wczoraj trochę popsuli ten magiczny czas i atmosferę, więc może dzisiejszy obiad był dobrym momentem na oczyszczenie?
- Z chęcią się tam wybiorę – odrzekł z uśmiechem. Nie tylko z powodów wczorajszego incydentu Keller zgodził się na spotkanie rodzinne. Od dłuższego czasu planowali święta spędzić w domu Jasińkiego, więc ich lodówka świeciła pustkami, a pani Helenka spisała się wczoraj na medal, więc sądził, że dzisiaj nie wyjedzie z pustym brzuchem.
- Tak, tato. Będziemy – chwila milczenia – Ja ciebie też, do zobaczenia – i odłożyła telefon z powrotem na szafkę nocną. 

*** 

Święta to piękny czas, ale wszystko, co dobre ma swój kres i także w tym przypadku tak było. Kellerowie wrócili do pracy, zgodnie twierdząc, że siedzenie w domu i rozpaczanie nie jest cudownym antidotum i choć myśli o straconym dziecku nigdy nie opuszczą ich głów to muszą wrócić do normalnego trybu życia. Leon ucieszył się, że córka wraz z zięciem ze zdrowym rozsądkiem podchodzą do tej sprawy, choć jemu samemu nie raz na samo wspomnienie tej feralnej wigilii pojawiają się łzy w oczach. Alicja starała się udawać, że już wszystko jest w porządku, jednak w środku nadal była jak rozbite na milion drobnych kawałków lustro, którego nikt nie potrafił skleić. I choć nie raz łapała się na myślach, „Co by było gdyby…” bądź też „Jak duży aktualnie miałabym brzuch” dzielnie walczyła ze łzami gromadzącymi się pod jej powiekami. Maks troszczył się o nią jak tylko mógł. Znów było tak jak dawniej, przed ciążą. Żeby nie bawić się w berka z naturą postanowili, że obydwoje poddadzą się szeregowi niezbędnych badań, czy aby przypadkiem wina za poronienie nie leżała po stronie któregoś z nich. Tym razem na lekarza prowadzącego wybrali doktora Wanata. Wiedzieli, że jest doskonałym specjalistą i zajmie się nimi najlepiej jak tylko potrafi. 

*** 

Wynik kompleksowych badań, którym została poddana pani Keller był jednoznaczny: zygota, która powstała w wyniku połączenia 2 komórek i ich licznych podziałów mitotycznych była obciążona poważną chorobą genetyczną. W związku z tym natura sama sobie z tym poradziła. Nie było w tym winy młodych małżonków, że zespół Retta dla osobników płci męskiej w okresie płodowym jest wadą letalną. Stąd też bez przeszkód mogli próbować dalej. Piotr wziął kolejny plik kartek z wynikami badań, które sam zlecił. Zdjęcie RTG mówiło samo za siebie: niedrożne jajowody. Przejechał dłonią po twarzy, bo nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Nie dość, że jego przyjaciele niedawno stracili dziecko, to jeszcze teraz miał dla nich tą straszliwą diagnozę. 

***

Spojrzał na nich. Wpatrywały się w niego dwoje pary oczu, w których widział bezgraniczną miłość do samych siebie oraz nadzieję. Nadzieję na to, że zaraz im powie, że z Alą wszystko w porządku, że nie ma przeciwwskazań do kolejnej ciąży. Że to poprzednie poronienie to tylko przypadek, że ona jest zdrowa i w pełni gotowa, aby przyjąć to nowe życie, które przez 9 miesięcy będzie rosło pod jej sercem, a później, aby wydać je na świat i uczynić Maksa najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Zerknął jeszcze raz na kartki, które trzymał w rękach. Wykonane badania były jednoznaczne, ale jak powiedzieć dwojgu swoim przyjaciołom taką informację? „Może sprzęt zaczął nam źle funkcjonować? – zastanawiał się – Powtórzymy za miesiąc badania i na pewno będą znacznie lepsze.”
- I co? – nieśmiało zapytał Maks, Alicja zniecierpliwiona stukała nogą o ziemię, z podekscytowania nie mogła usiedzieć
- Nie będę was okłamywał – zaczął – Sprawa wygląda na poważną – uśmiechy natychmiast spełzły z ust małżonków, popatrzyli na siebie – Szanse na kolejną ciążę są niewielkie, wręcz niemożliwe. Alicjo – zwrócił się do kobiety – Masz niedrożne jajowody.


11 komentarzy:

  1. No to się porobiło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chocolatte: To Ala i Maks - u nich nigdy nie ma kolorowo, zawsze pod górkę.

      Usuń
  2. No nie...:( dlaczego ich to spotyka?! Nie mogą być szczęśliwi? Z niecieprpliwością czekam na nexta i mam nadzieje że wszystko się dobrze skończy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chocolatte: Epilog już dawno jest napisany i czeka na swoją
      kolej, choć dziś w mojej głowie zrodził się pomysł na alternatywne zakończenie, ale pewnie jak opowiem o nim Kori to nie będzie chciała go opublikować:P

      Usuń
  3. Ty sobie chyba żartujesz z tą częścią?? mam nadzieję, że wszystko się skończy dobrze... :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy kolejna część opowiadania?

    OdpowiedzUsuń
  5. Nadrobiłam wszystko. Jest mega, co za zakończenie. Czekam! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Chciałam zacząć marudzić, że jak to, że znowu coś... ale przecież.... ja kocham Twoje dramaty! ;D Niech "się pisze" dalej jak najszybciej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chocolatte: Dramatów nigdy za wiele:) Pisze się, pisze ale baaaardzo wolno niestety.

      Usuń