Następnego dnia obudził go zapach dochodzący z kuchni, od razu poczuł jak jego ślinianki budzą się do życia. Spojrzał w bok i zauważył, że nie ma Alicji obok. Zszedł na dół i zobaczył ją jak jego żona stoi przed kuchenką i przewraca patelnią naleśnik na drugą stronę.
- A co ty
tutaj robisz? – zapytał zszokowany
-
Śniadanie? – odpowiedziała pytaniem na pytanie
- Ale jak?
– nadal nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Alicja złapała się za boki,
ostentacyjnie westchnęła:
- Z mąki,
mleka, jajka, wody – rezolutnie odpowiedziała – W końcu są święta, a przez
ostatni czas – grymas przeszedł przez jej twarz – Zdołałam podszkolić się w
gotowaniu i chciałam zrobić ci przyjemność – wzruszyła ramionami i delikatnie
przygryzła dolną wargę. Zaczął powoli się do niej zbliżać. Gdy był już bardzo
blisko odgarnął jej włosy do tyłu i namiętnie pocałował, a wspomniany wcześniej
naleśnik pozostawiony beztrosko na patelni przestał nadawać się do
jakiegokolwiek użytku.
***
- Odbierz
- Niee, ty
odbierz – upierał się
- Ty
- Ale to
twój telefon dzwoni – Alicja niechętnie wyciągnęła rękę spod cieplutkiej
kołdry, która otulała ich nagie ciała – To ojciec
- Wciśnij
zieloną słuchawkę i podnieś telefon do ucha – pouczył ją, a ona postąpiła tak
jak jej polecił
- Tak,
słucham? – zapytała i oczekiwała odpowiedzi ze strony Jasińskiego, po chwili
słychać było – Tato, nie gniewam się, no co ty – znów mówił Leon – Poczekaj,
tylko zapytam Maksa – zasłoniła ręką telefon i zapytała – Chcemy się wybrać
dzisiaj na świąteczny obiad do ojca? – Keller zawahał się przez moment. W końcu
Alicja stała się jego dawną Alicją, pierwszy raz od dłuższego czasu byli ze
sobą naprawdę blisko, a on tak bardzo tęsknił za tymi upojnymi chwilami i
mógłby powtarzać to w nieskończoność, ale z drugiej strony były święta. Wczoraj
trochę popsuli ten magiczny czas i atmosferę, więc może dzisiejszy obiad był
dobrym momentem na oczyszczenie?
- Z chęcią
się tam wybiorę – odrzekł z uśmiechem. Nie tylko z powodów wczorajszego
incydentu Keller zgodził się na spotkanie rodzinne. Od dłuższego czasu planowali
święta spędzić w domu Jasińkiego, więc ich lodówka świeciła pustkami, a pani
Helenka spisała się wczoraj na medal, więc sądził, że dzisiaj nie wyjedzie z
pustym brzuchem.
- Tak,
tato. Będziemy – chwila milczenia – Ja ciebie też, do zobaczenia – i odłożyła
telefon z powrotem na szafkę nocną.
***
Święta to piękny czas, ale wszystko,
co dobre ma swój kres i także w tym przypadku tak było. Kellerowie wrócili do
pracy, zgodnie twierdząc, że siedzenie w domu i rozpaczanie nie jest cudownym
antidotum i choć myśli o straconym dziecku nigdy nie opuszczą ich głów to muszą
wrócić do normalnego trybu życia. Leon ucieszył się, że córka wraz z zięciem ze
zdrowym rozsądkiem podchodzą do tej sprawy, choć jemu samemu nie raz na samo
wspomnienie tej feralnej wigilii pojawiają się łzy w oczach. Alicja starała się
udawać, że już wszystko jest w porządku, jednak w środku nadal była jak rozbite
na milion drobnych kawałków lustro, którego nikt nie potrafił skleić. I choć
nie raz łapała się na myślach, „Co by było gdyby…” bądź też „Jak duży aktualnie
miałabym brzuch” dzielnie walczyła ze łzami gromadzącymi się pod jej powiekami.
Maks troszczył się o nią jak tylko mógł. Znów było tak jak dawniej, przed
ciążą. Żeby nie bawić się w berka z naturą postanowili, że obydwoje poddadzą
się szeregowi niezbędnych badań, czy aby przypadkiem wina za poronienie nie
leżała po stronie któregoś z nich. Tym razem na lekarza prowadzącego wybrali
doktora Wanata. Wiedzieli, że jest doskonałym specjalistą i zajmie się nimi
najlepiej jak tylko potrafi.
***
Wynik kompleksowych badań, którym
została poddana pani Keller był jednoznaczny: zygota, która powstała w wyniku
połączenia 2 komórek i ich licznych podziałów mitotycznych była obciążona
poważną chorobą genetyczną. W związku z tym natura sama sobie z tym poradziła.
Nie było w tym winy młodych małżonków, że zespół Retta dla osobników płci
męskiej w okresie płodowym jest wadą letalną. Stąd też bez przeszkód mogli
próbować dalej. Piotr wziął kolejny plik kartek z wynikami badań, które sam
zlecił. Zdjęcie RTG mówiło samo za siebie: niedrożne jajowody. Przejechał
dłonią po twarzy, bo nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Nie dość, że jego
przyjaciele niedawno stracili dziecko, to jeszcze teraz miał dla nich tą
straszliwą diagnozę.
***
Spojrzał na nich. Wpatrywały się w
niego dwoje pary oczu, w których widział bezgraniczną miłość do samych siebie
oraz nadzieję. Nadzieję na to, że zaraz im powie, że z Alą wszystko w porządku,
że nie ma przeciwwskazań do kolejnej ciąży. Że to poprzednie poronienie to tylko
przypadek, że ona jest zdrowa i w pełni gotowa, aby przyjąć to nowe życie,
które przez 9 miesięcy będzie rosło pod jej sercem, a później, aby wydać je na
świat i uczynić Maksa najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Zerknął jeszcze
raz na kartki, które trzymał w rękach. Wykonane badania były jednoznaczne, ale
jak powiedzieć dwojgu swoim przyjaciołom taką informację? „Może sprzęt zaczął
nam źle funkcjonować? – zastanawiał się – Powtórzymy za miesiąc badania i na
pewno będą znacznie lepsze.”
- I co? – nieśmiało zapytał Maks,
Alicja zniecierpliwiona stukała nogą o ziemię, z podekscytowania nie mogła
usiedzieć
- Nie będę was okłamywał – zaczął –
Sprawa wygląda na poważną – uśmiechy natychmiast spełzły z ust małżonków,
popatrzyli na siebie – Szanse na kolejną ciążę są niewielkie, wręcz niemożliwe.
Alicjo – zwrócił się do kobiety – Masz niedrożne jajowody.
No to się porobiło.
OdpowiedzUsuńChocolatte: To Ala i Maks - u nich nigdy nie ma kolorowo, zawsze pod górkę.
UsuńNo nie...:( dlaczego ich to spotyka?! Nie mogą być szczęśliwi? Z niecieprpliwością czekam na nexta i mam nadzieje że wszystko się dobrze skończy :D
OdpowiedzUsuńChocolatte: Epilog już dawno jest napisany i czeka na swoją
Usuńkolej, choć dziś w mojej głowie zrodził się pomysł na alternatywne zakończenie, ale pewnie jak opowiem o nim Kori to nie będzie chciała go opublikować:P
Ty sobie chyba żartujesz z tą częścią?? mam nadzieję, że wszystko się skończy dobrze... :)
OdpowiedzUsuńKiedy kolejna część opowiadania?
OdpowiedzUsuńMyślę, że jutro ;)
UsuńNadrobiłam wszystko. Jest mega, co za zakończenie. Czekam! :)
OdpowiedzUsuńChocolatte: Dziękuję bardzo:)
UsuńChciałam zacząć marudzić, że jak to, że znowu coś... ale przecież.... ja kocham Twoje dramaty! ;D Niech "się pisze" dalej jak najszybciej!
OdpowiedzUsuńChocolatte: Dramatów nigdy za wiele:) Pisze się, pisze ale baaaardzo wolno niestety.
Usuń