Przepraszam za opóźnienie! ;)
Gdy tylko przekroczyli próg domu, Alicja po ściągnięciu
wierzchniego okrycia i butów skierowała swoje kroki do sypialni. „I znowu
wszystko zaczyna się od nowa” – przemknęło Kellerowi przez myśl, gdy w zasięgu
jego wzroku zniknęły plecy żony. Postanowił nie dopuścić do takiej samej
sytuacji jak sprzed kilku tygodni. Szybko podążył jej śladem i pewnym krokiem
wszedł do sypialni.
- O, nie, nie – zaczął, gdy zobaczył ją leżącą na łóżku –
Nie będziemy tego przechodzić ponownie -
kontynuował siadając na brzegu – Alicja, spójrz na mnie – dziwnie się czuł
mówiąc do jej pleców. W ramach odpowiedzi potężny szloch wstrząsnął jej ciałem.
Szybko znalazł się przy niej i po chwili tulił ją w swoich ramionach, a ona
dalej płakała i moczyła mu koszulę. Szeptał jej kojące słowa, że kocha ją mimo
wszystko, że ta mała dysfunkcja jej organizmu, choć wielka w skutkach nic
pomiędzy nimi nie zmienia. Głaskał ją po włosach i na zmianę całował. Sam nie
mógł w to wszystko uwierzyć. W to, co ich spotkało. Czy dwoje ludzi potrafi w
tak krótkim czasie tyle przyjąć na swoje ramiona? Czy w ogóle ktokolwiek
potrafi bez względu na czas?
- Aluś, proszę, spójrz na mnie – próbował złapać jej twarz w
swoje dłonie, tak, żeby ich oczy spotkały się na tej samej wysokości. Zwróciła
swoje czerwone od łez tęczówki w jego stronę – Mówiłem ci przecież, że będziemy
mieć dziecko – powiedział i w ramach przekonania jej do swojego zdania
pogłaskał pieszczotliwie jej policzek. Przylgnęła do jego dłoni natychmiast –
Przecież już raz nam się udało, poza tym można to leczyć, jest jeszcze in vitro
– wyliczał, próbując przekonać ją i samego siebie również. Jego słowa
spowodowały jeszcze większy potok łez u lekarki.
- Ale ja… - próbowała coś powiedzieć pomiędzy kolejnymi
pociągnięciami nosem – Chcę, żeby nasze dziecko – pauza do otarcia łez – Było
wynikiem naszej miłości, a nie laboratoryjnego eksperymentu – zakończyła.
- Ciii, nie możemy w tej chwili podjąć tak ważnej decyzji –
zdrowy rozsądek Kellera zaczął brać górę nad emocjami. Najpierw stracili
dziecko. Trudno im było zwycięsko wyjść z tej próby, jednak jakoś się udało, a
teraz niedrożne jajowody Alicji mogły pozbawić ich szansy na biologiczne
rodzicielstwo. Z żoną w ramionach westchnął ciężko. Odkąd pojawiła się w jego
życiu zaczął poważnie myśleć o rodzinie. Gdy została jego, już tak naprawdę i
na zawsze, marzenie o dziecku wydawało się być na wyciągnięcie ręki. Pragnienie
bycia ojcem było naprawdę silne, a strach przed obawą, że nikt nigdy nie zwróci
się do niego „tato” powodował paraliż całego ciała. Alicja już trochę się
uspokoiła, jego kojący dotyk, ciepło muskularnych ramion potrafiły zdziałać
cuda.
„Do tej pory, gdy pojawiała się jakakolwiek przeszkoda –
zaczęła myśleć – Pokonywałam ją z mniejszym bądź większym wysiłkiem, ale zawsze
się udawało, a teraz?” – winę za wszystko, co ostatnio wydarzyło się w ich
życiu wzięła na siebie. Uważała, że gdyby nie pojawiła się w życiu Kellera, on
teraz mógłby cieszyć się ze swojego ojcostwa. Pękać z dumy z powodu osiągnięć
jego dziecka. Każda inna kobieta mogłaby mu dać potomka, oprócz własnej żony.
Czy istniał, choć cień sprawiedliwości na świecie? „Zaproponował in vitro –
znów rozmyślała – Sztuczne zapłodnienie, dziecko z probówki, czyli bardzo chce
zostać ojcem, a ja nie mogę mu tego dać – jej myśli biegły w złym kierunku –
Może dla jego dobra powinniśmy się rozwieść?” – tymi czerwonymi od łez oczami
spojrzała na niego. Ich tęczówki wyrażały dokładnie to samo.
- Może zdecydujemy się na in vitro – zaproponował Maks, a w
tym samym czasie Alicja zapytała:
- Może powinniśmy pomyśleć o adopcji?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz