Jednorazowe, Lekarzowe


Pomyślałam, że skoro mam tego bloga... Warto też znaleźć tutaj miejsce dla krótkiego opowiadania, które napisałam powiedzmy nie zgadzając się z zachowaniem Maksa, wobec Alicji, kiedy to jego ojciec próbował ją zgwałcić. Opowiadanie jest tzw. jednorazówką - jest całością, nie ma kolejnych części...




Trzymał ją w ramionach, przytulając najmocniej, jak potrafił. Czuł, jak cała drży i jak koszula, którą miał na sobie z każdą jej łzą, robi się coraz bardziej mokra. Skronie pulsowały mu od nadmiaru myśli. Nadal nie docierało do niego to, co usłyszał. Nie pojmował, o czym mówiła. Przecież jego ojciec w życiu nie zrobiłby czegoś takiego. Znał go, całe życie.
- Ala... - szepnął, próbując ją od siebie odsunąć, jednak ona tylko mocniej się do niego przytuliła. Gładził jej plecy, muskając co chwilę we włosy. W głowie jak i sercu toczył walkę, w której nie widział dobrego rozwiązania, sprawiedliwego wyniku...
- Zabierz mnie stąd. - wyszeptała, odsuwając się od niego i spoglądając mu w oczy. - Proszę.
- Do domu? - spytał, wstając i wyciągając do niej rękę.
- Do Sylwii. - poprosiła, podchodząc do niego i z powrotem się przytulając. Tak bardzo się bała... Tylko przy nim, w jego ramionach czuła się choć odrobinę spokojniej.
- Już dobrze... - musnął jej włosy. - Chodź. - objął ją ramieniem i wyprowadził ze szpitala, prosto do swojego samochodu. Dopilnował, by zapięła pasy, po czym zamknął drzwi i obszedł samochód dookoła, wsiadając ze strony kierowcy.
Całą drogę milczała, a on zerkał na nią co chwilę. Czuł się, jak w jakimś kiepskim filmie, w którym bohater zostaje osadzony w sytuacji bez wyjścia. Całe tło rozgrywa się gdzieś za jego plecami... A ostatecznie to on musi podjąć decyzję. Cholernie ważną. Dotyczącą sytuacji, o której nie ma pojęcia. Nigdy jeszcze nie widział Ali w takim stanie. Był pewien, że bez powodu nie byłaby taka przerażona, ale z drugiej strony... Przecież ojca znał całe życie. Był jego ideałem... Nie mógłby skrzywdzić nikogo, a już na pewno nie jego narzeczonej.
Był jednocześnie wściekły, zirytowany i załamany. Dlaczego właśnie teraz, gdy ułożył sobie życie, gdy był tak na prawdę, pierwszy raz w życiu szczęśliwy, musiało wydarzyć się coś takiego! Po reakcji Ali wiedział jednak, że nie będzie lekko, że to nie żadna błahostka, żadne nieporozumienie...
Zaparkował przed kamienicą i gasząc silnik, spojrzał na dziewczynę. Przeniosła na niego wzrok, odpinając bez słowa pasy.
- Ala... - odezwał się. - Ja muszę tam pojechać. - popatrzył niepewnie w jej oczy.
- ... - gwałtownie odpięła pas i wysiadła z samochodu.
- Czekaj! - wysiadł, trzaskając drzwiami i zachodząc jej drogę, tuż przed drzwiami kamienicy. - Muszę z nim porozmawiać... Nie wiem... Nie mam pojęcia, co się tam wydarzyło.
- Próbował mnie zgwałcić. - pięścią uderzyła w jego tors, chcąc go minąć.
- ... - złapał ją za ramiona, zatrzymując. - Wrócę. - musnął jej włosy i puścił, pozwalając wejść do budynku. A kiedy tylko zamknęły się za nią drzwi, wsiadł z powrotem do samochodu.

                                                                       ***

Siedziała przy stole, gniotąc rękawy swetra, który miała na sobie, naciągniętymi aż za nadgarstki. Nerwowo zaciskała na nich dłonie, czując na sobie jego spojrzenie, przeszywający wzrok. Patrzył na nią tak, jakby chciał wyczytać z niej co takiego się stało, jak było na prawdę...
- Wierzysz mi? - spytała, z trudem podnosząc na niego zapłakane oczy.
- ... - siedział, patrząc na nią i nie mając pojęcia, co odpowiedzieć. - Nie wiem. Ja... Nic już nie wiem. - wstał, stając tuż za krzesełkiem i nadal na nią patrząc.
- Nie ufasz mi... - wyszeptała, wlepiając wzrok w blat stołu i pozwalając słonym łzom spłynąć po policzkach.
- Ufam. - odparł zaraz, jednocześnie dokładnie zasuwając krzesełko. - Ale to mój ojciec. Znam go... Jak nikogo innego. Cholera! - przeszedł kilka kroków, wzdłuż kuchni, w której siedzieli. - Ala... Nie było mnie tam, nie mam pojęcia, co się wydarzyło... - mówił, chodząc po pomieszczeniu. - Nie...
- Twój ojciec próbował mnie zgwałcić. Dobierał się do mnie! Na prawdę potrzebujesz na to dowodów?!  - podniosła głos, uderzając otwartą dłonią w stół. Nadal była przerażona, nadal cała się trzęsła... A on sprawiał jej tylko dodatkowy ból.
- ... - patrzył na nią bez słowa.
- ... - widząc nadal tlącą się w jego oczach niepewność i brak jakiegokolwiek zrozumienia, wstała, kierując się w stronę drzwi.
- Czekaj! - złapał jej rękę, powodując, że na niego spojrzała.
- Zostaw mnie... Nie mam siły... - szeptała, jednocześnie poddając się jego dłoniom, które przygarnęły ją do siebie i przytuliły. - Maks... - wyszeptała, wtulając się w jego tors i mocząc łzami jego koszulę.
- ... - musnął jej włosy, z całej siły przytulając do siebie. - Już dobrze. Spokojnie... - przejechał dłonią wzdłuż jej pleców. - Nie płacz. - odsunął ją od siebie i spojrzał w jej oczy. - Ala... - musnął jej policzek, scałowując z niego łzy. - Już dobrze. Chodź... Położysz się. Musisz odpocząć... - chwycił ją za rękę i poprowadził do pokoju, w którym jeszcze tak niedawno mieszkała. Położył ją do łóżka i otulił kołdrą. Usiadł na brzegu łóżka i złapał jej rękę, całując zewnętrzną część dłoni. - Śpij.
- ... - patrzyła na niego, z jednej strony powoli się uspokajając, z drugiej nadal drżąc ze strachu, emocji. Był przy niej, tuż obok, a ona mimo wszystko czuła, że jest daleko. Widziała, jak jest mu cholernie ciężko, jak się męczy, jak nic nie rozumie... Jak coś rozrywa go od środka. Ale teraz, w tym momencie potrzebowała, by był z nią w 100%. Potrzebowała zapewnienia, że jej ufa, że wierzy jej, nie swojemu ojcu. Potrzebowała poczuć się przy nim bezpiecznie. A on, choć był... Nie mówił nic. Myślami był gdzieś daleko. Nie powiedział, że jej wierzy, że nie pozwoli już nigdy więcej skrzywdzić. A tak bardzo potrzebowała w tym momencie takiego zapewnienia.
Przymknęła powieki, czując jak w oczach znów gromadzą się łzy. Po chwili spłynęły po jej policzkach a ona zaraz poczuła delikatne opuszki palców, które starannie je ścierały.
- Śpij. - pochylił się nad nią i musnął jej czoło, po czym puszczając jej dłoń wyszedł z pokoju. Przymknął drzwi. Słyszała, jak przez moment rozmawia jeszcze z Sylwią, domyśliła się, że prosi, by się nią zajęła. Później usłyszała już tylko dźwięk zamykanych drzwi frontowych, a chwilę później uchyliły się drzwi pokoju, w którym była i wraz ze smugą światła wpadającą z korytarza, pojawiła się w nich Sylwia.
- Nie śpię. - odezwała się, kiedy dziewczyna chciała się wycofać.
- ... - podeszła do łóżka i usiadła na jego skraju, zaraz chwytając dłoń Alicji. - Jak się czujesz?
- Jakby... Zwalił mi się na głowę cały świat. - wyszeptała, wlepiając wzrok w pościel, którą była okryta. - Jakby nagle zawaliło się wszystko to, w co wierzyłam... Co było dla mnie najważniejsze.
- Połóż się i spróbuj zasnąć. Rano będzie lepiej... - starała się ją pocieszyć, przywołując na twarz pokrzepiający uśmiech.
- Maks poszedł, prawda? - spojrzała jej prosto w oczy. - Poszedł. - odpowiedziała sobie sama, widząc bezradne spojrzenie przyjaciółki. - Nie wierzy mi. - położyła się na plecach, wpatrując w sufit.
- To nie tak... - zaczęła, przysuwając się bliżej dziewczyny. - Jemu też jest ciężko... Wiesz, że ojciec jest dla niego autorytetem, wzorem, który całe życie próbował doścignąć... - tłumaczyła, kątem oka widząc, jak dziewczyna znowu płacze.
- Mówił, że mnie kocha. - odezwała się szeptem. - Powinien mi ufać, prawda?
- Kocha Cię. - stwierdziła, z przekonaniem. - Daj mu trochę czasu, co? Wiem, że go teraz potrzebujesz... - westchnęła.
- Bardzo. - wyszeptała, zaciskając powieki. - Zostawisz mnie samą? - poprosiła, odwracając się na bok i wtulając w poduszkę, na którą swobodnie spływały jej łzy.
- Gdyby coś, jestem za ścianą. - położyła dłoń na jej ramieniu i po chwili wstała wychodząc z pokoju i spełniając jej prośbę.
Długo leżała, patrząc w ścianę przed sobą. Ilości łez, jaką wylała tej nocy nie byłby w stanie zliczyć najlepszy matematyk. Bólu, jaki przeszywał jej serce również. Dopiero nad ranem udało jej się choć trochę uspokoić. Dłonie wreszcie przestały jej drżeć, a czekoladowe oczy, zaczerwienione, piekące i zmęczone płaczem, pozwoliły zasnąć, choć na chwilę.

***

- Cześć. - odezwała się, wchodząc do kuchni, gdzie przy szafkach krzątała się Sylwia.
- Czeeść. - dziewczyna odwróciła się w jej stronę, a gdy tylko ich spojrzenia się spotkały, posłała jej ciepły uśmiech. - Mogłaś jeszcze pospać.
- ... - usiadła przy stole, wlepiając wzrok w blat. - Mam dyżur.
- Daniel może Cię zastąpić, jestem pewna że... - urwała, widząc jej spojrzenie.
- Nie trzeba. Dam radę. - wysiliła się na blady uśmiech. - Muszę się czymś zająć, inaczej zwariuję... - wstała od stołu, podeszła do szafek i z jednej z nich wyjęła szklankę, nalewając sobie wody, wzięła sporego łyka, odzywając się po chwili - Jak tylko zamykam oczy... To wszystko wraca. - oparła się o blat, czując jak przez całe ciało przechodzi jej nieprzyjemny dreszcz. - Ten jego głos... Dotyk... - wzdrygnęła się. - To jak mną szarpał... Jak nie pozwalał mi uciec... - spuściła wzrok, czując napływającą falę łez.
- Ala... - spojrzała na nią z taką troską, nie miała pojęcia, jak jej pomóc.
- ... - zamrugała szybko, podnosząc oczy. - Wezmę prysznic i idę do pracy. - stwierdziła z przekonaniem w głosie, po czym skierowała się do łazienki. Sylwia odprowadziła ją wzrokiem, kręcąc głową. Tak bardzo jej współczuła... Chciała jej jakoś pomóc, ale nie miała pojęcia jak to zrobić. Jedyną osobą, która była w stanie jej pomóc, był Maks... Który od wczorajszego wieczoru, nie odzywał się ani do niej, ani do Alicji, co dodatkowo sprawiało dziewczynie ból.

***

Całą noc przesiedział w parku, na ławeczce. Zupełnie nie zwracając uwagi na chłód i nieciekawe towarzystwo, kręcące się o tej porze po alejkach. Siedział, z twarzą ukrytą w dłoniach. Zgubił się, zupełnie. Nie miał pojęcia, co ma o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony była Alicja. Jego Ala! Kobieta, którą pokochał, jak jeszcze nigdy żadną inną, kobieta, o którą tyle czasu się starał... I dla której gotów był poświęcić całe swoje życie. Z drugiej strony był ojciec, którego znał całe życie. Który go wychował... I był człowiekiem cieszącym się nieskazitelną opinią. Dobry, kochany, wrażliwy. Lekarz, spieszący z pomocą każdemu innemu człowiekowi. Czy mógłby ją skrzywdzić? Przecież nie był narwanym młodzieńcem, chcącym zaciągnąć do łóżka każdą młodą, piękną kobietę! Nie potrafił sobie tego wyobrazić. Jak... Jego ojciec, człowiek, który go wychował i był dla niego wzorem mógłby skrzywdzić jego narzeczoną? Nie mieściło mu się to w głowie. Wzdrygał się na samą myśl...
Z drugiej jednak strony reakcja Ali, która w środku nocy, zapłakana uciekła z domu swojego ojca i przyjechała do niego, do szpitala, roztrzęsiona i zdenerwowana... Dawała mu do myślenia. Dlaczego miałaby kłamać? Przecież nie miała powodów... Znał ją i wiedział, że gdyby nic się nie wydarzyło, nie zareagowałaby w ten sposób. Była poważną, rozsądną i zrównoważoną kobietą. Coś takiego nie mogło jej się przywidzieć.
Ojciec uważał, że Ala źle zrozumiała całą sytuację. Twierdził, że coś jej się przyśniło a kiedy słysząc jej krzyk, wszedł do sypialni, dziewczyna się na niego rzuciła. Matka z przekonaniem popierała jego wersję. Beata nie była w stanie nic powiedzieć... A Leon gotów był pobić Gustawa, gdyby w czas nie zabrał jego i matki do swojego mieszkania.
A co on miał myśleć? Co zrobić? Czy Alicji mogło się wydawać, że jego ojciec chce ją zgwałcić? Czy on mógł na prawdę chcieć to zrobić? Nie miał pojęcia. Nie potrafił opowiedzieć się po żadnej ze stron... Nic nie wiedział. A jednak czuł, że jego miejsce w tym momencie jest gdzieś indziej.

Kiedy wstał z ławeczki i ruszył w kierunku swojego mieszkania, zaczynało już świtać. Nie miał ochoty rozmawiać z ojcem, nie chciał go nawet widzieć. Wziął szybki prysznic, niemalże w biegu wypił kawę i pojechał do szpitala.

***

Na oddziale pojawiła się sporo przed czasem. Zdążyła się spokojnie przebrać, wypić kawę i zajrzeć do kilku pacjentów. Przeglądając kartę jednego z nich, weszła do dyżurki. Dopiero po przekroczeniu progu pomieszczenia zauważyła siedzącego na kanapie Maksa. Był zupełnie inny, niż zawsze. Wymęczony, nie ogolony... Siedział z twarzą ukrytą w dłoniach i podniósł na nią wzrok, dopiero gdy odłożyła na biurku karty pacjentów, które lekko zaszeleściły.
- Ala... - odezwał się, patrząc jej prosto w oczy.
- ... - odwróciła się, podchodząc do tablicy, na której rozpisane były dyżury, nie potrafiła spokojnie z nim rozmawiać, patrzeć mu w oczy. Nie chciała znowu się rozpłakać... - Tak? - spytała, stojąc do niego plecami.
- ... - bez słowa wstał, podszedł do niej i stanął tuż za nią. Nie bardzo wiedział, co chce jej teraz powiedzieć. - Jak się czujesz? - spytał, kładąc dłonie na jej ramionach.
- ... - nie mówiła nic, czując, jak oczy wypełniają jej się łzami. - A jak... - odezwała się szeptem, starając opanować drżący głos.
- Przepraszam. - pewnie odwrócił ją w swoją stronę, musnął jej czoło i przytulił do siebie, zanim zdążyła zareagować. - Musiałem to jakoś... przemyśleć. Przepraszam. - znowu musnął jej włosy.
- ... - wtuliła twarz w jego tors, pozwalając łzom wydostać się na powierzchnię. Chciała coś powiedzieć, w momencie, gdy do pomieszczenia wparował Orda, mierząc ich wzrokiem.
- Alicja... - zwrócił się do dziewczyny, która błyskawicznie odsunęła się od Maksa i za wszelką cenę starała się zetrzeć ślady płaczu z policzków. - Jest problem z pacjentką. Pani Tomaszewska za godzinę powinna być operowana. Odmawia... Porozmawiasz z nią?
- Jasne. - nie podnosząc na niego wzroku minęła go i wyszła na korytarz. Szybkim krokiem doszła do odpowiedniej sali i chwytając za klamkę, wzięła głęboki oddech. Musiała wziąć się w garść, nie mogła się mazać i rozklejać. Była potrzebna tu i teraz, swoim pacjentom.
- Pani Krysiu... - weszła na salę, od razu stając przy łóżku pacjentki. - Jak to nie zgadza się Pani na operację? Przecież rozmawiałyśmy wczoraj... - spojrzała na nią znacząco.
- Ale ja się boję. - odezwała się niepewnie.
- ... - westchnęła, rozglądając się po sali. W rogu dostrzegła krzesełko, wzięła je i postawiła przy brzegu łóżka, po czym usiadła, chwytając dłoń pacjentki. - Dobrze, w takim razie porozmawiamy jeszcze raz... - uśmiechnęła się ciepło.

***

Bez problemu udało jej się przemówić pacjentce do rozsądku, opowiedziała jej o wszystkim, odpowiedziała na wszystkie pytania i rozwiała wszelkie wątpliwości. W zaplanowanym czasie kobietę zabrano na salę operacyjną.
- Trzymasz się? - Beata z troską spojrzała na siostrę, która szorując dłonie, przygotowywała się do operacji.
- Muszę. - z trudem przywołała na twarz uśmiech.
- Jesteś na prawdę dzielna. - posłała jej ciepłe spojrzenie.
- ... - spuściła wzrok, kończąc przygotowania, po czym skinęła w kierunku sali. - Idziemy?
- A Daniel?
- Dołączy do nas za chwilę.

***

Z kubkiem gorącej kawy siedziała na kanapie, wpatrzona w podłogę. Ponad cztery godziny operowała. Czuła się okropnie zmęczona. Jednak nie pracą, nie operacją. Męczyły ją myśli. Będąc przy pacjencie, zajmując się nim, operując, czy choćby rozmawiając, nie myślała o tym, co się wydarzyło, skupiała się na czymś innym. Jednak kiedy przychodził choćby moment spokoju, chwila na odetchnięcie... Wszystko wracało. Znowu czuła na swoich dłoniach uścisk Gustawa, w uszach znowu dźwięczał jej jego głos.
Wzdrygnęła się, czując jak ktoś siada obok niej, wyrwana z zamyślenia. Poprawiając sobie w dłoniach kubek, przeniosła wzrok na Maksa.
- Pacjentka w porządku? - spytał, zerkając na nią.
- ... - przytaknęła, zatapiając usta w ciemnym trunku.
- 10 minut temu skończyłaś dyżur. - zauważył. - Skończyliśmy. - poprawił się.
- Wiem. Ale zostanę jeszcze... Poczekam aż Pani Krysia do końca wybudzi się z narkozy, porozmawiam z nią... I zajrzę do Jankowskiego. Jutro z samego rana biorą go na operacyjną... Orda jest strasznie przejęty. Jego pierwszy tak poważny zabieg... - mówiła, w ogóle nie podnosząc na niego wzroku. - Da radę, na pewno... Ale sama pamiętam, jak...
- ... - siedział słuchając jej i cały czas obserwując. Opowiadała o pracy, starając za wszelką cenę skupić na niej wszystkie swoje myśli. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że po prostu ucieka, że nie ma siły zmierzyć się z tym, co się stało.
- No i trzeba przekonać Markowską...
- Ala... - przerwał jej, chwytając jej rękę.
- ... - w końcu spojrzała na niego, a napotykając jego wzrok, momentalnie poczuła, jak oczy zachodzą jej łzami.
- ... - wyjął z jej rąk kubek i bez słowa przytulił do siebie.
Dłuższą chwilę siedzieli tak, milcząc. Znowu płakała a jej łzy znowu moczyły jego koszulę. Co chwilę przejeżdżał dłonią po jej plecach, muskał we włosy. Czuł jak na początku znowu cała drży, a z czasem, z chwili na chwilę powoli się uspokaja.
Odsunęła się od niego i dłońmi starła resztki łez ze swojej twarzy. Spojrzała mu w oczy, a on wstał, wyciągając dłoń w jej stronę.
- Jedziemy.
- ... - popatrzyła na niego niepewnym spojrzeniem. - Pojadę do Sylwii. - stwierdziła zaraz.
- Zabiorę Cię do domu. Chodź...
- Ale...
- Kiedy operowałaś... Byłem u nas. Rozmawiałem z mamą... Ojcu kazałem się wynosić. - spojrzał jej prosto w oczy. - Obiecuję Ci, że już go tam nie będzie.
- ... - chwyciła jego dłoń, wstając i cały czas niepewnie patrząc mu w oczy.
- I już nigdy w życiu nie pozwolę mu Cię skrzywdzić. - przyciągnął ją do siebie, zamykając w swoich objęciach. - Ani jemu, ani nikomu innemu. - wtulił twarz w jej włosy, odsuwając się od niej minimalnie po chwili. - Kocham Cię. - ujął jej twarz w swoje dłonie i spojrzał głęboko w oczy. - To nie tak, że Ci nie wierzyłem... Że Ci nie ufam. Ja po prostu... Nie wiedziałem, co myśleć. Znałem mojego ojca z innej strony... Właściwie... Okazuje się, że w ogóle go nie znałem. W jednej chwili świat mi się zawalił... Runęło wszystko, w co wierzyłem, na czym się wychowałem. Wiesz, że był dla mnie autorytetem...
- ... - przytaknęła, skinieniem głowy. Zdawała sobie sprawę z tego, że nie potrafił zrozumieć, jak to mogło się stać. Ojciec był dla niego na prawdę ważny. Całe życie chciał mu dorównać... Chciał być taki jak on. Nigdy nie krył, że ojciec jest dla niego wzorem. A tu nagle okazuje się, że jest zupełnie inny, niż wydawał mu się przez całe życie.
- Wiem, że powinienem się inaczej zachować. Od razu... Pojechać tam i kazać mu wynosić się z naszego życia... Gdybym wiedział, że on jest zdolny do czegoś takiego... W życiu nie zostawił bym Cię tam samej... - poprawił sobie w dłoniach jej twarz i ciągle patrząc w oczy, kontynuował. - Nie wiedziałem, Ala... To jest mój ojciec. A właściwie był. Nie chcę mieć z tym człowiekiem nic wspólnego. Po tym co Ci zrobił... Nie masz pojęcia, jak go nienawidzę. I przepraszam. - oparł swoje czoło o jej czoło. - I za niego i za siebie... Przede wszystkim za siebie.
- ... - patrzyła mu w oczy, a kąciki jej ust, pomimo łez w czekoladowych tęczówkach, delikatnie drgnęły ku górze. Pierwszy raz, od tej całej okropnej sytuacji szczerze się uśmiechnęła, pierwszy raz poczuła się bezpiecznie, poczuła to przyjemne ciepło na sercu, którego tak potrzebowała wtedy, gdy przyjechała do niego do szpitala...
- Kocham Cię. - musnął jej wargi, przytulając do siebie.
- Ja Ciebie też. - wtulając twarz w jego tors uśmiechnęła się szeroko. I choć nic nie było w stanie wymazać z jej pamięci tamtych wspomnień, tych przeżyć i okropnych doświadczeń... Poczuła, jak jakiś ciężar spada jej z serca, jak wraca coś, do czego przez ostatnie miesiące się przyzwyczaiła, a w ciągu tych kilkudziesięciu ostatnich godzin jej brakowało. Znowu był przy niej, był całym sobą. Znowu była w jego ramionach, w których czuła się najspokojniej i najbezpieczniej w świecie. I choć wspomnienia nadal bolały... Miała jego. On był całym jej szczęściem i światem. Z nim mogła wszystko...

***


29 komentarzy:

  1. super . czekam na kolejne takie jednorazowe opowiadania ... cudownie . twoje opowiadania są idealne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;) Takie słowa są naprawdę bardzo miłe ;)

      Usuń
  2. I tak powinno być w serialu! Świetne to opowiadanie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W serialu zrobiliby to jeszcze piękniej <3
      Ale nie, musieli popsuć kochanego Maksia ;/

      Usuń
  3. Wzruszyłam się...
    Dlaczego tak nie mogło być w serialu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie...
      Dlaczego popsuli kochanego Maksa? ;/

      Usuń
  4. No i w końcu mogę dodać tu komentarz^^. Cudownie piszesz naprawdę masz talent czekamy na więcej^^. Dobrze że Monia znalazła twojego bloga^^

    P.S Jak możesz to proszę wyłącz wpisywanie kodu przy dodawaniu komentarzy z góry bardzo dziękuje^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powoli się tu urządzam i orientuję, co jeszcze trzeba zmienić ;)
      Oczywiście, postaram się tego pozbyć ;)

      Usuń
    2. Dziękuje bardzo^^. Coś czuje że od teraz zacznie ci przybywać fanów twego bloga a zarazem komentarzy, a nie daj wywiąże się jakaś dyskusja(spójrz na blog Juliet)to to może być ciut uciązliwe;)

      Usuń
    3. O już widze że tego nie ma jeszcze raz dziękuje:*

      Usuń
  5. Pięęęęęęęęęęęęknie jest!
    Kocham! ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. To wszystko wraca. - oparła się o blat, czując jak przez całe ciało przechodzi jej nieprzyjemny dreszcz. - Ten jego głos... Dotyk... - wzdrygnęła się. - To jak mną szarpał... Jak nie pozwalał mi uciec... - spuściła wzrok, czując napływającą falę łez.
    Także mi napłynęły łzy do oczu. Po prostu to jest piękne. Cudowne. Ale pewnie Ty to wiesz.
    Przy twoich opowiadaniach, można się wzruszyć jak i mieć banan na twarzy.
    Jaki miałam przy fragmencie z innego twojego opowiadania. Jak Maks miał klucz od łazienki przy sobie :)
    Także jeszcze raz - rewelacyjne opowiadania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za tak miłe słowa. To podbudowuje, naprawdę! ;)

      Usuń
  7. Tego nie da się opisać słowami po prostu CUDNE

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow, jestem pod wrazeniem! Boskie opowiadanie!

    OdpowiedzUsuń
  9. Masz talent! Podoba mi się jak opisujesz emocje, tak dokładnie i dogłębnie co sprawia, że czytelnik odczuwa je razem z bohaterem.
    A co do samej treści - taka właśnie reakcja Maksa powinna być również w serialu.:)

    OdpowiedzUsuń
  10. I kolejny raz się nie zawiodłam.
    I to jest realistyczne rozwinięcie sceny, a nie jakieś bzdury, które zaserwowali nam scenarzyści.
    Już się powtarzam, ale najpiękniej na świecie opisujesz emocje, tak, że odczuwa się je podczas czytania. Naprawdę masz talent, a to co wychodzi spod Twojej ręki jest genialne, przy Tobie czuję się jak marny amator, no ale mniejsza. Nie mogę się doczekać, kiedy napiszesz coś nowego. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. Ale... Proszę Cię! Ty amator? Ostatnio przewertowałam Twojego bloga i zaczytałam się po prostu w Twoich opowiadaniach! Wszystkie są cudowne... Zakochałam się szczególnie w tych, w których opisujesz te sceny, które w serialu ucięli krótkim 'Kilka miesięcy później'. I ubolewam strasznie, że wtedy nie znałam Twojego bloga - jak mi czegoś takiego brakowało! Pięknie to wszystko opisałaś...

      I tutaj, to ja jestem amatorem, nie Ty, zdolniacho! ;)

      Usuń
  11. C U D O W N E!!! :)
    Bardzo fajnie czyta się Twoje opowiadania. Świetnie piszesz. ;)
    A co do serialu nadal nie mogę pojąć dlaczego scenarzyści tak zepsuli świetny serial i bohatera. :(
    Wiadomo, że sielanka wiecznie trwać nie może, ale bez przesady :P Mogliby dać nam się nacieszyć Alą i Maksem razem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;)

      No właśnie... W każdym serialu wychodzą z założenia, że sielankę trzeba ograniczyć do minimum, bo zrobi się nudno. Ale przecież oni nawet nie dają nam nacieszyć się naszą parą... A można by na przykład pokazać ich razem, borykających się z problemami codzienności, zwykłego życia. A mimo wszystko razem...

      Usuń
  12. Kiedy napiszesz jakąś książkę? Musisz zostać pisarką :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak to czytałam to omało co się nie rozpłakałam. Pięknie opisujesz uczucia ...
    Oby tak dalej :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę udało mi się wywołać tym opowiadaniem takie emocje? Cieszę się bardzo! Wywołanie emocji u czytelnika jest dla piszącego najwspanialszą nagrodą! ;)

      Usuń
  14. Po prostu świetne to opowiadanie :D Wszystko tak ładnie z szczegółami opisanie :D Pięknie :)

    OdpowiedzUsuń
  15. cudneeee!!!!!!!!!!!! czytam to opowiadanie juz 3 raz i caly czas przezywam to tak samo a nawet bardziej :* DZIEKUJE!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję! Cieszy mnie niezmiernie fakt, że Wam się podoba...

      Usuń
  16. Świetna jest ta Twoja wersja tamtego wydarzenia! Każde zdanie epatuje ogromną ilością emocji i chwyta za serce. Gdyby tak było w serialu.. no cóż.. dobrze, że mamy blogi, które są dobrą odskocznią w chwilach, kiedy na ekranie źle się dzieje. Rewelacyjnie piszesz! Dzięki! ;)

    Pozdrawiam,
    Juliett.

    OdpowiedzUsuń