środa, 15 lipca 2015

To już niedługo (XX)


Kiedy kilka godzin później wysiadłam z taksówki, tuż obok samochodu Maksa, uśmiechnęłam się do siebie. Zerknęłam w stronę okien od naszego mieszkania. Wewnątrz było niemal zupełnie ciemno, w sypialni jednak tliło się delikatne światło – zapewne lampka nocna. Wyjęłam z torebki klucze i chwile później byłam już na górze. W mieszkaniu panowała błoga cisza. Od razu, nie zdejmując nawet płaszcza, skierowałam się do sypialni. Stanęłam kilka metrów przed łóżkiem, uśmiechając się do siebie. Maks leżał na plecach, wsparty na poduszkach, jedną dłonią trzymając leżącą na klatce piersiowej książkę. Spał. Podeszłam bliżej, delikatnie przysiadając na krawędzi łóżka, tuż obok niego. Ostrożnie wyjęłam z jego dłoni książkę i spojrzałam na okładkę. „Alicja w krainie Czarów”. Ten egzemplarz. Mój ulubiony. Od niego. Spojrzałam jeszcze przelotnie na dedykację, zapisaną starannie jego pismem, która ilekroć bym jej nie czytała, sprawiała, że odczuwałam przyjemne ciepło, gdzieś na dnie serca, a kąciki moich ust radośnie skakały ku górze.
Odłożyłam ją na nocny stolik, po czym zmieniając lekko pozycję, pochyliłam się nad nim, musnęłam jego policzek i położyłam głowę na jego torsie. Przeciągnął się lekko przez sen, obejmując mnie jednym z ramion i przytulając do siebie. Wtuliłam się w jego ciało, przymykając powieki. Wsłuchiwałam się w spokojny, miarowy rytm jego serca, który był ukojeniem dla mnie, moich myśli, wszelkich wątpliwości. Świadomość tego, że to serce bije dla mnie była jak balsam, łagodzący wszelkie obawy. W tym momencie wiedziałam, że choćbym wylewała morze łez rozmyślając i rozmawiając o sytuacji, w której się znaleźliśmy, powrót do niego, w jego ramiona, wynagrodzi mi wszystko. Bo on był moim wszystkim.

- Alicja? - odpływałam już w krainę snów, błogo otulona jego ciepłem i delikatnym dotykiem, kiedy dotarł do mnie jego szept – Kochanie, co Ty tu robisz w tym płaszczu?
- Hm? - podciągnęłam się do pozycji siedzącej, powoli wracając do rzeczywistości. Wspierając się na dłoniach rozejrzałam się dookoła, po chwili spoglądając na uśmiechającego się do mnie Maksa.
- Nawet nie słyszałem, kiedy wróciłaś – odgarnął pojedynczy kosmyk włosów z mojej twarzy, zakładając go za moje ucho – Ale spać w płaszczu?
- … - wzruszyłam ramionami, uśmiechając się delikatnie – Kocham Cię – wyszeptałam, przygryzając lekko wargę i całkowicie świadomie prowokując pocałunek, który już po chwili spoczął na moich ustach. Ten gest z mojej strony działał na niego zawsze.
- Mm... - wymruczał, prosto w moje wargi, na moment zaprzestając pieszczoty – Rozumiem, że mam Ci pomóc? - spytał, wsuwając ręce pod płaszczyk i z minimalną pomocą z mojej strony, szybko się go pozbył. Przerzuciłam nogę przez jego ciało, a on podciągnął się do pozycji siedzącej, przyciągając mnie jak najbliżej siebie i sadzając sobie na kolanach. Pocałunkami, którymi do tej pory obdarowywał moje usta, powędrował w kierunku szyi, jednocześnie dłońmi błądząc po moich plecach, pod koszulką.
- Muszę pod prysznic... - wyszeptałam, czując jak niby przypadkiem zahacza palcami o zapięcie stanika, a jego usta coraz śmielej zmierzają w doskonale znanym sobie kierunku.
- Już byłem. Ale skoro tak ładnie prosisz... - roześmiał się, odrywając od mojego ciała. Zanim się zorientowałam, zmierzaliśmy w kierunku łazienki, po drodze gubiąc kolejne ubrania. 
 
><

- Wiesz która jest godzina? - sięgnęłam po komórkę i spojrzałam na wyświetlacz, kiedy Maks ruszył się z łóżka, by zgasić światło w łazience, o którym wychodząc z niej, zupełnie nie myśleliśmy.
- Która? - spytał, wracając do łóżka. Położył się tuż za mną i wtulił w moje plecy, muskając delikatnie w szyję.
- Wpół do 3. Nie wiem jak Ty wstaniesz jutro, a w sumie to dzisiaj do pracy? - przechyliłam lekko głowę w jego stronę.
- Wyspałem się na zapas, jak byłaś u Sylwii – odparł, wtulając twarz w poduszkę a jedną z dłoni układając na moim brzuchu.
- A nie byłeś przypadkiem u Olgi?
- Byłem. Chwile. Była zmęczona po badaniu. Piotr ją dzisiaj trochę wymęczył, ale podobno czuła skurcze.
- Skurcze?
- Mhm. Mały chyba chciałby się już urodzić. Ale jeszcze to nie to. Podali jej kroplówkę...
- Czyli to już niedługo?
- Niedługo – przytaknął, mocniej wtulając się w moje ciało. - Kochanie? - szepnął miękko, muskając oddechem moją szyję.
- Hm?
- Kocham Cię. Dobranoc
- Dobranoc – uśmiechnęłam się do siebie, przymykając powieki.

><


Krótko. Bardzo krótko. I w dodatku tak jakoś nijako. Ale potrzebna mi była ta część, żeby móc trochę „przeskoczyć” :)
Pozdrawiam i mam nadzieję do szybszego tym razem napisania! :)


PS Bardzo Wam dziękuję za taki odzew pod poprzednią częścią. Fajnie jest wiedzieć, że te liczby w statystyce to nie tylko liczby, a konkretne ktosie! :))


4 komentarze:

  1. Jak nijako?! Pięknie jest! ♥ Taak... lov. :D
    Zdolną Siostrę mam i już! ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie! ♥ Idealnie! ♥
    Poproszę więęęęęęęęęęęęcej! ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Najcudowniejsze uczucia jak się czyta <3
    Kocham twoje opowiadania :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudownie jak zwykle!!!

    OdpowiedzUsuń