Ktoś pod poprzednią częścią prosił, by kolejna była szybko.
Jestem dziś dobrą wróżką i spełniam to życzenie ;)
Jestem dziś dobrą wróżką i spełniam to życzenie ;)
Nie
dane mi było powiedzieć do końca, co mam na myśli, ani wyjaśnić
sensu moich słów. Urwałam, słysząc dźwięk telefonu Maksa,
dochodzący z jego kieszeni. Od razu odwrócił swoje spojrzenie od
moich oczu i sięgnął po telefon. Kiedy odbierał, jeszcze na
moment nasze spojrzenia się skrzyżowały. Tego, co poczułam,
widząc tak ogromne rozczarowanie w jego oczach, nie są w stanie
opisać żadne słowa. W moich oczach zaiskrzyły się łzy, które
starałam się pokonać, zajmując dłonie i wzrok przeglądaniem
kolejnych ubranek, co jednak tylko potęgowało natłok myśli i
uczucia, jakby na kształt wyrzutów sumienia. Ale... przecież to
wszystko nie tak.
Jakby zza ściany docierały do mnie słowa Maksa. Dopiero kiedy z jego ust padło, pełne zdenerwowania polecenie: Wezwij karetkę, spojrzałam w jego stronę, już zupełnie oderwana od swoich myśli.
- Co się stało? - popatrzyłam na niego, kiedy rozłączył się, chowając telefon.
- Olga chyba rodzi... - odparł, patrząc na mnie zdezorientowany. - To za wcześnie... Nie wiem...
- Kazałeś jej wezwać karetkę, tak? Zadzwoń do szpitala... I jedź tam prosto. Na pewno dotrą do niej szybciej, niż ty. Stąd to całe miasto do przejechania... - mówiłam spokojnie, widząc, jak bardzo się denerwuje. - Maks... - położyłam dłoń na jego ramieniu. - Jedź. Wszystko będzie dobrze. A później... porozmawiamy?
- … - skinął w moją stronę, przez ułamek sekundy patrząc mi w oczy. Szybko musnął mój policzek i niemalże wybiegł ze sklepu.
Jakby zza ściany docierały do mnie słowa Maksa. Dopiero kiedy z jego ust padło, pełne zdenerwowania polecenie: Wezwij karetkę, spojrzałam w jego stronę, już zupełnie oderwana od swoich myśli.
- Co się stało? - popatrzyłam na niego, kiedy rozłączył się, chowając telefon.
- Olga chyba rodzi... - odparł, patrząc na mnie zdezorientowany. - To za wcześnie... Nie wiem...
- Kazałeś jej wezwać karetkę, tak? Zadzwoń do szpitala... I jedź tam prosto. Na pewno dotrą do niej szybciej, niż ty. Stąd to całe miasto do przejechania... - mówiłam spokojnie, widząc, jak bardzo się denerwuje. - Maks... - położyłam dłoń na jego ramieniu. - Jedź. Wszystko będzie dobrze. A później... porozmawiamy?
- … - skinął w moją stronę, przez ułamek sekundy patrząc mi w oczy. Szybko musnął mój policzek i niemalże wybiegł ze sklepu.
Przez
chwilę stałam, w zupełnym bezruchu, a mój wzrok mimowolnie
powędrował w kierunku koszyka, zostawionego przez Maksa. Na jego
dnie leżały body, wybrane dla Kuby. I różowe. Te, za pomocą
których, przed chwilą powiedział mi, że chce mieć ze mną
dziecko. Walcząc ze łzami wyjęłam je z koszyka i odłożyłam na
półkę, pogładziłam delikatnie materiał, uśmiechając się do
siebie, jakby na przekór łzom, płynącym po moich policzkach.
Odchodząc w kierunku innego działu, jeszcze raz powiodłam wzrokiem
w kierunku różowego ubranka...
Odpędziłam
od siebie wszystkie myśli, które przez ostatnią chwilę
nagromadziły się w mojej głowie i przecierając chusteczką oczy,
podeszłam do kasy. Sklep był ostatnim miejscem, na tego typu
rozmowy, czy przemyślenia. Chciałam jak najszybciej znaleźć się
w domu, otulić kocem i móc pozwolić sobie na chwilę słabości,
która w tym momencie aż domagała się możliwości
uzewnętrznienia.
Wróciłam
do mieszkania, od razu ostawiając na komodę kolorową torebeczkę z
zakupami dla Kuby, a z całą resztą kierując się do kuchni i do
sypialni. Odzieżowe zakupy zostawiłam na łóżku, zajmując się
najpierw częścią spożywczą. Rozpakowanie i poukładanie
wszystkiego zajęło mi ponad kwadrans. W międzyczasie wstawiłam
wodę na kawę. I w końcu z kubkiem gorącej kawy usiadłam w
salonie, od razu sięgając po koc. Otuliłam się nim, a mój wzrok
powędrował w kierunku ściany, na której wisiały zdjęcia. Maksa,
moje, nasze wspólne... Było jeszcze sporo miejsca, na kolejne
ramki. Zapewne już niedługo wśród nich pojawi się pierwsze
zdjęcie syna Maksa.
Być
może już jest na świecie? Chociaż lepiej, żeby jeszcze poczekał.
Ciąża Olgi od początku nie przebiegała najlepiej, do porodu
został jeszcze ponad miesiąc. Nawet jeśli maluch urodzi się już
teraz, jako wcześniak, Piotr na pewno będzie w stanie odpowiednio
się nim zaopiekować i wszystko będzie dobrze. Ale przecież ten
ostatni miesiąc nie jest taki zupełnie obojętny, wręcz
przeciwnie, jest ważny dla dziecka...
Westchnęłam, upijając łyk gorącego napoju. Miałam nadzieję, że ten alarm okaże się jednak przedwczesny.
Westchnęłam, upijając łyk gorącego napoju. Miałam nadzieję, że ten alarm okaże się jednak przedwczesny.
W
tym samym momencie rozdzwonił się mój telefon. Wstałam, od razu
sięgając do torebki.
- Cześć Sylwia – uśmiechnęłam się, odbierając połączenie.
- No hej, co z Olgą? - spytała, a gdzieś w oddali usłyszałam dźwięk klaksonu samochodowego. - Jak jeździsz palancie...
- Sylwia, gdzie Ty jesteś?
- Do domu idę. Prawie by mnie coś przejechało... Ale mniejsza. Olga rodzi?
- Nie wiem. Podobno tak. Zadzwoniła do Maksa. Miała wezwać karetkę.
- I wezwała. Przywieźli ją do nas. Widziałam Maksa, strasznie spanikowany. Ale nic nie wiem...
- Ja też nie – westchnęłam. - Maks się nie odzywał.
- Ile jej jeszcze zostało do planowanego?
- Ponad miesiąc. Prawie 6 tygodni w sumie...
- Sporo...
- Mam nadzieję, że to jednak przedwczesny alarm. Sylwia?
- Hm?
- Masz jakieś plany na wieczór?
- Chętnie bym do ciebie wpadła, ale niestety przyjechała do nas matka Daniela. Jeszcze się z nią nie widziałam. I wiesz... Pomyśli, że jej nie lubię, czy coś.
- A to wcale nie prawda – uśmiechnęłam się pod nosem. - No dobra...
- Ale może spotkamy się jutro?
- Mam dyżur...
- Po jutrze?
- Jeszcze się umówimy? Chyba muszę z kimś pogadać...
- Naprawdę?! - zawołała, ze wszystkich sił potęgując w swoim głosie zdziwienie i niedowierzanie.
- Naprawdę, i mówię poważnie – dodałam, słysząc jej rozbawienie.
- Wiem, wiem. Po prostu nadal jestem w szoku, że tak zamknięty w sobie człowiek, jakim byłaś jakiś czas temu, tak bardzo może się zmienić. Może uda mi się dzisiaj wyrwać, później?
- Nie, nie. Umówimy się...
- Dobra. Daj znać, co z Olgą. I trzymaj się, pa!
- Pa
Schowałam telefon do kieszeni, uprzednio sprawdzając jeszcze, czy aby na pewno Maks nie próbował się do mnie dodzwonić. Jednak nic na to nie wskazywało... Wróciłam na kanapę, otulając dłonią kubek z kawą.
- Cześć Sylwia – uśmiechnęłam się, odbierając połączenie.
- No hej, co z Olgą? - spytała, a gdzieś w oddali usłyszałam dźwięk klaksonu samochodowego. - Jak jeździsz palancie...
- Sylwia, gdzie Ty jesteś?
- Do domu idę. Prawie by mnie coś przejechało... Ale mniejsza. Olga rodzi?
- Nie wiem. Podobno tak. Zadzwoniła do Maksa. Miała wezwać karetkę.
- I wezwała. Przywieźli ją do nas. Widziałam Maksa, strasznie spanikowany. Ale nic nie wiem...
- Ja też nie – westchnęłam. - Maks się nie odzywał.
- Ile jej jeszcze zostało do planowanego?
- Ponad miesiąc. Prawie 6 tygodni w sumie...
- Sporo...
- Mam nadzieję, że to jednak przedwczesny alarm. Sylwia?
- Hm?
- Masz jakieś plany na wieczór?
- Chętnie bym do ciebie wpadła, ale niestety przyjechała do nas matka Daniela. Jeszcze się z nią nie widziałam. I wiesz... Pomyśli, że jej nie lubię, czy coś.
- A to wcale nie prawda – uśmiechnęłam się pod nosem. - No dobra...
- Ale może spotkamy się jutro?
- Mam dyżur...
- Po jutrze?
- Jeszcze się umówimy? Chyba muszę z kimś pogadać...
- Naprawdę?! - zawołała, ze wszystkich sił potęgując w swoim głosie zdziwienie i niedowierzanie.
- Naprawdę, i mówię poważnie – dodałam, słysząc jej rozbawienie.
- Wiem, wiem. Po prostu nadal jestem w szoku, że tak zamknięty w sobie człowiek, jakim byłaś jakiś czas temu, tak bardzo może się zmienić. Może uda mi się dzisiaj wyrwać, później?
- Nie, nie. Umówimy się...
- Dobra. Daj znać, co z Olgą. I trzymaj się, pa!
- Pa
Schowałam telefon do kieszeni, uprzednio sprawdzając jeszcze, czy aby na pewno Maks nie próbował się do mnie dodzwonić. Jednak nic na to nie wskazywało... Wróciłam na kanapę, otulając dłonią kubek z kawą.
Automatycznie
przed moimi oczami stanął obraz Maksa, z różowymi bodami
przyłożonymi do piersi. Uśmiechnęłam się do siebie, przytulając
głowę do oparcia kanapy. Wyglądał tak rozkosznie...
Od
kiedy tylko okazało się, że Maks będzie miał dziecko z Olgą,
bałam się. Bałam się rozstania. Bałam się, że przestanę się
dla niego liczyć. Bałam się utraty jego miłości... Ale z tym już
sobie poradziliśmy. Było rozstanie, był powrót. Silniejszy,
mocniejszy, pewniejszy. Nasz związek jest teraz zbudowany na
pewniejszych fundamentach. Nie boję się utraty uczucia, bo wiem, że
mnie kocha. Ale pozostał jeszcze jeden rodzaj strachu,
niepewności...
Krótko
po ślubie rozmawialiśmy o dzieciach. Nie były to żadne poważne
decyzje, ani konkretne plany. Wiedzieliśmy jedynie, że oboje ich
pragniemy. Odkąd na jaw wyszła ciąża Olgi, we mnie zaczęła
kiełkować także niepewność odnośnie dziecka. Bałam się, że
Maks nie będzie już chciał mieć go ze mną. Że Kuba w zupełności
mu wystarczy...
Nie
czułam się na siłach, poruszać z nim tego tematu. Lęk przed tym,
co mogę usłyszeć, kompletnie odbierał mi moc. Za dużo się
działo, obydwoje żyliśmy ze świadomością, że nasze życie się
zmienia i musimy nauczyć się z tym radzić. Odkładałam tę
rozmowę, mając w głębi duszy nadzieję, że w pewnym momencie
wyjdzie ona ze strony Maksa... I mimo wszystko, będzie dla mnie
pozytywnym zaskoczeniem.
Doczekałam
się. I to w takim momencie, w którym zupełnie się tego nie
spodziewałam. Marzyłam o takiej deklaracji z jego strony... A
jednocześnie było coś, co podyktowało taką, a nie inną
odpowiedź.
Z
zamyślenia wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Od razu
poderwałam się z miejsca, ruszając w ich kierunku.
- I jak? - spytałam, przyglądając się, jak odwiesza kurtkę i zdejmuje buty.
- Piotr próbuje zatrzymać akcję porodową. Mówi, że powinno być dobrze...
- Będzie! - weszłam mu w zdanie, starając się uśmiechnąć. Podszedł do mnie, i obejmując w pasie, wtulił się w moje ciało.
- Przez moment myślałem...
- Maks, nawet tak nie mów. Wszystko się dobrze skończy. Olga i dziecko są w najlepszych rękach. - mówiłam, pozwalając mu się do siebie przytulić.
- … - odsunął się ode mnie po chwili – Przyjechałem się tylko przebrać. Za godzinę zaczynam dyżur.
- Mam go wziąć za ciebie? Może lepiej, żebyś...
- Nie. Nie ma sensu. Piotr mówi, że w niczym im nie pomogę. A i Olga twierdzi, że moje stanie nad nią, tylko bardziej ją denerwuje. Więc... Spróbuję zająć się pracą. Zresztą dyżur zapowiada się spokojnie.
- Ale w razie czego, wiesz, że możesz zadzwonić w każdej chwili...
- Wiem – uśmiechnął się do mnie, a jego wzrok powędrował w kierunku kolorowej torebki stojącej na komodzie.
- … - powiodłam wzrokiem za jego spojrzeniem – Kupiłam te body, które wybrałeś. Dla Kuby. Różowe odłożyłam.
- … - zdjął moje dłonie ze swojego pasa, uciekając wzrokiem – Bo nie chcesz mieć ze mną dziecka – powiedział, mijając mnie i kierując się prosto do sypialni.
- I jak? - spytałam, przyglądając się, jak odwiesza kurtkę i zdejmuje buty.
- Piotr próbuje zatrzymać akcję porodową. Mówi, że powinno być dobrze...
- Będzie! - weszłam mu w zdanie, starając się uśmiechnąć. Podszedł do mnie, i obejmując w pasie, wtulił się w moje ciało.
- Przez moment myślałem...
- Maks, nawet tak nie mów. Wszystko się dobrze skończy. Olga i dziecko są w najlepszych rękach. - mówiłam, pozwalając mu się do siebie przytulić.
- … - odsunął się ode mnie po chwili – Przyjechałem się tylko przebrać. Za godzinę zaczynam dyżur.
- Mam go wziąć za ciebie? Może lepiej, żebyś...
- Nie. Nie ma sensu. Piotr mówi, że w niczym im nie pomogę. A i Olga twierdzi, że moje stanie nad nią, tylko bardziej ją denerwuje. Więc... Spróbuję zająć się pracą. Zresztą dyżur zapowiada się spokojnie.
- Ale w razie czego, wiesz, że możesz zadzwonić w każdej chwili...
- Wiem – uśmiechnął się do mnie, a jego wzrok powędrował w kierunku kolorowej torebki stojącej na komodzie.
- … - powiodłam wzrokiem za jego spojrzeniem – Kupiłam te body, które wybrałeś. Dla Kuby. Różowe odłożyłam.
- … - zdjął moje dłonie ze swojego pasa, uciekając wzrokiem – Bo nie chcesz mieć ze mną dziecka – powiedział, mijając mnie i kierując się prosto do sypialni.
Jak dobrze, że napisałaś już kolejną część. Akurat dzisiaj kiedy nie mam najlepszego humoru dodałaś coś, co aż chce się czytać. Bardzo Ci dziękuję i czekam na kolejną część! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
Cieszę się bardzo, że się podoba! :) I dziękuję za opinię.
UsuńRównież pozdrawiam! :)
Cudowna!!! Fajnie że napisałaś kolejną.
OdpowiedzUsuńSkoro spełniłaś moje życzenie raz, to może spełnisz je raz jeszcze? :) Szybka kontynuacja jest wskazana.
OdpowiedzUsuńByć może uda mi się dokończyć i opublikować kolejną część w weekend. Raczej w niedzielę. :)
UsuńTaka ze mnie dobra wróżka :D
Pozdrawiam!
Zgadzam się z natychmiastową kontynuacją :D
OdpowiedzUsuńKiedy możemy spodziewać się kontynuacji? :)
OdpowiedzUsuń