sobota, 21 marca 2015

Chcę lepszego momentu (XVII)



- Maks... - zawołałam za nim, jednak nawet się nie odwrócił. Oparłam się o ścianę, przymykając powieki. Już w sklepie, jego oczy, wskazały, że właśnie w ten sposób pomyślał. Z jednej strony najchętniej pobiegłabym za nim, zmuszając, by pozwolił mi wyjaśnić. A z drugiej liczyłam się z tym, że to nie jest sprawa, którą można omówić w biegu, w pośpiechu, pomiędzy zmianą koszuli, a wyjściem na dyżur. Powinniśmy, a nawet musimy spokojnie porozmawiać.
Po chwili pojawił się ponownie w przedpokoju.
- Maks... - położyłam dłoń na jego ramieniu, kiedy sięgnął po buty. - To wszystko... Maks, proszę Cię, nie myśl w ten sposób. To nie tak... - starałam się, by mój głos brzmiał spokojnie.
- … - spojrzał na mnie, a z jego oczu nadal emanował ten sam ból. - Muszę jechać.
- Porozmawiamy, jak wrócisz, rano.
- … - przytaknął, skinieniem głowy.
Odwrócił się, obdarowując mnie jednym jeszcze spojrzeniem, po czym wyszedł. Ponownie oparłam się o ścianę, zsuwając się ku dołowi, aż usiadłam na podłodze, ukrywając twarz w dłoniach. To wszystko nie tak...
Dziecko. Dziecko moje i Maksa. Mała cząstka nas. Owoc naszej miłości. Spełnienie marzeń... Najskrytszych i największych.
Gdyby sytuacja była nieco inna... Gdybyśmy byli tylko my... I Maks zdobyłby się na takie wyznanie, moja reakcja byłaby zupełnie inna. Byłabym w stanie zrezygnować ze wszystkiego. Przeorganizować swoje obowiązki w pracy, a nawet z niej na jakiś czas zrezygnować, bez zastanawiania się, czy to na pewno dobry pomysł w tym momencie, co jeszcze kiedyś... Było dla mnie nie do pomyślenia.
Teraz, już natychmiast. Dla tego małego człowieka...
Ale... Tak nie było. W tym momencie, i jeszcze przez kilka najbliższych chwil nasz świat zawiruje za sprawą pojawienia się na świecie Kuby. On będzie najważniejszy. Wokół niego powinien i będzie kręcił się świat. Taki przywilej nowego, małego człowieka, na tym ogromnym świecie.
Nie chciałam odbierać uwagi ani jemu, ani naszemu dziecku. Którego oczekiwaniu, towarzyszyłoby zwariowanie na punkcie Kubusia. I odwrotnie, pierwszym chwilom Kuby, towarzyszyły by emocje dotyczące starań, czy oczekiwań. Każdy z tych maluchów bez dwóch zdań powinien mieć swój czas. Teraz Kuba. Teraz jest jego czas... I to na nim Maks musi i powinien się skupić. Nic nie powinno mu umknąć. Nie chciałabym też, żeby cokolwiek umknęło mu z oczekiwania na naszego maluszka.
Nawet jeśli będziemy musieli poczekać. Jeśli obydwoje tego pragniemy... Dla naszego dziecka nadejdzie lepszy moment.
Zebrałam się w końcu i skierowałam prosto do łazienki. Długi prysznic, a później jeszcze dłuższa noc. Prawie nie zmrużyłam oka tej nocy. Moje myśli przez cały czas krążyły wokół Olgi, Maksa, ich dziecka... I naszego dziecka. 
 
><

Kilka minut przed 8 usłyszałam podjeżdżający samochód, a chwilę później dźwięk otwieranych drzwi. Maks ostrożnie zamknął je za sobą, pewnie nie chcąc mnie budzić. Mimowolnie uśmiechnęłam się delikatnie, od zawsze ujmował mnie swoją troską, w najdrobniejszych gestach. To jedna z tych cech, którą kocham w nim najbardziej. Podniosłam się do pozycji siedzącej, opuściłam stopy na podłogę i wsunęłam je w kapcie, sięgając po szlafrok. Narzuciłam go na ramiona, wstając z łóżka dokładnie w tym momencie, w którym do pomieszczenia zajrzał Maks.
- Cześć – uśmiechnęłam się i podeszłam w jego stronę.
- Nie śpisz? - zdziwił się, pozwalając mi musnąć swój policzek.
- Prawie nie spałam... - odparłam, przechodząc do kuchni, automatycznie podchodząc do ekspresu i przygotowując kawę. - Jak dyżur? - spojrzałam na niego, opierając się o szafkę. Usiadł na jednym z krzesełek przy stole, prawie naprzeciwko mnie.
- Spokojny.
- Ale jesteś padnięty - zauważyłam, na co tylko spuścił wzrok. - A jak Olga?
- Dobrze. Rozmawiałem rano z Piotrem. Na pewno zostanie na oddziale. Na pewno będzie już leżała do rozwiązania. Ale... będzie dobrze. - uśmiechnął się delikatnie, przez co i moje kąciki ust lekko drgnęły. Jednak kiedy jego oczy spotkały się z moim spojrzeniem, od razu posmutniał.
- Maks... - chciałam podejść do niego, jednak kiedy tylko zrobiłam krok, zatrzymał mnie dźwięk ekspresu. Odwróciłam się, wyjmując jeden kubek i podstawiając następny. Gotową kawę postawiłam na stole, obok Maksa, odsuwając sobie krzesełko i siadając. - Spojrzysz na mnie? - spytałam cicho, a on wzruszył ramionami, w końcu jednak podnosząc na mnie wzrok. Milczeliśmy przez chwilę, patrząc sobie w oczy. Jego smutne spojrzenie szybko jednak spowodowało, że nie potrafiłam usiedzieć na miejscu, obok niego. Obejmując go za szyję, usiadłam mu na kolanach. Wtuliłam się w jego ciało, a on przełożył rękę przez moją talię, lekko przytulając mnie do siebie. Westchnął głośno, opierając policzek o moje włosy. W ogóle nie zwróciliśmy uwagi na kolejne dźwięki ekspresu, oznajmującego zakończenie przygotowywania kawy.
- Co Ty sobie w ogóle pomyślałeś, co? - spytałam po dłuższej chwili ciszy, delikatnie się od niego odsuwając.
- … - bez słowa patrzył mi w oczy. I patrzył w taki sposób, że nie potrafiłam nie przytulić się do niego z powrotem. - Maks... Jak mogłeś pomyśleć, że nie chcę mieć z Tobą dziecka... Przecież...
- A nie to mi wczoraj powiedziałaś? - odezwał się w końcu.
- … - odsunęłam twarz od jego klatki piersiowej i przyłożyłam dłonie do jego policzków, kręcąc przecząco głową.
- Nie?
- Nie.
- … - uniósł brwi, w geście niezrozumienia.
- O niczym innym już nie marzę, wiesz? Kocham Cię, jest mi z Tobą dobrze...
- Przez cały czas tak myślałem. Do wczoraj... - spuścił wzrok, strącając tym samym moje dłonie, które jednak szybko z powrotem znalazły się na jego twarzy, unosząc ją i sprawiając, że musiał spojrzeć mi w oczy.
- Wczoraj się nie zrozumieliśmy.
- To znaczy, że chcesz?
- … - przytaknęłam skinieniem głowy, a przez jego twarz przebiegł delikatny cień uśmiechu. - Chcę mieć z Tobą dziecko. I bałam się, że... To Ty nie będziesz chciał. Że Kuba Ci wystarczy, że...
- Chcę mieć z Tobą prawdziwą rodzinę – wszedł mi w zdanie. - Kuba też będzie jej częścią. Ale... Chcę też naszego dziecka - uśmiechnął się. - Domyślałem się... To znaczy... Przypuszczałem, że możesz mieć takie obawy... Ostatnio o tym myślałem. I nie chcę, żebyś myślała w taki sposób...
- Teraz już nie myślę – kąciki moich ust uniosły się ku górze, pochyliłam się w jego stronę i delikatnie musnęłam jego usta. Odwzajemnił pocałunek, jednak odsunęłam się od niego po krótkiej chwili. - I dziękuję Ci za to, co powiedziałeś wczoraj. Dobrze jest wiedzieć, że obydwoje o tym marzymy.
- … - kąciki jego ust uniosły się jeszcze wyżej. - Ale...
- Ale? - popatrzył na mnie zdziwiony.
- Nie teraz.
- … - ściągnął brwi, przyglądając mi się w skupieniu. Nie rozumiał?
- Chodzi mi o to, że... Nie chcę, żebyśmy starali się o nasze dziecko teraz. Wiem, że nie powinno się w ten sposób, że takie zdanie w ogóle nie powinno paść... Ale to nie jest dobry moment, Maks – przerwałam, obserwując jego reakcję. - Niedługo urodzi się Kuba. To na nim powinieneś się skupić. Przystosować swoje życie, do niego...
- Skupię się. Ale to nie znaczy...
- Wiem kochanie. Wiem, że byłbyś w stanie podzielić swój czas, że...
- To dlaczego?
- Po prostu nie chcę odbierać Ciebie Kubie, już na samym początku, ani...
- Ale zawsze... Będę musiał dzielić swój czas. Już zawsze...
- Wiem. Ale...
- Ale boisz się, że to nie wyjdzie? Nadal się boisz... - bardziej stwierdził, niż zapytał, a jego oczy momentalnie posmutniały.
- Nie! Maks... Nie. To nie tak. Chodzi mi o to, że... Ten początek jest ważny. Ja sobie jakoś poradzę z tym, że będę miała Cię trochę mniej, kiedy urodzi się Kuba. Jakoś sobie to zrekompensujemy. Trudniej byłoby mi poradzić sobie z tym, że traci cię w jakiś sposób nasze dziecko. Rozumiesz? Tym bardziej na początku. Początek, pierwsze dni, tygodnie... Ta nagła zmiana, spowodowana pojawieniem się tego małego człowieka, to jest bardzo ważne. A gdyby teraz... Pojawiło się też nasze dziecko. Albo gdybyśmy chociaż zaczęli się o nie starać... Byłbyś rozerwany jeszcze bardziej. I sporo by ci umykało. I tam, i tu. Dajmy sobie czas... Poukładamy jakoś to życie. Kuba się urodzi. Teraz on będzie w centrum zainteresowania. Należy mu się to. Tak jak i naszemu dziecku będzie się należało... Za jakiś czas... Po prostu... Chcę dla naszego dziecka lepszego momentu. Chcę, żeby mogło się znaleźć w samym centrum naszej uwagi... Nie chcę, żebyśmy cokolwiek stracili. Wiem, że nie da się tak, jak... Wyobrażaliśmy sobie to kiedyś... Kuba zawsze będzie. Ale...
- Rozumiem... - przerwał mi, w końcu się odzywając. Przez cały czas patrzył mi w oczy, kiedy mówiłam, jednak niewiele mogłam wyczytać z jego wyrazu twarzy. Dopiero teraz, kiedy delikatnie się uśmiechnął i przygarnął mnie do siebie, przytulając, odetchnęłam z ulgą.
- Naprawdę?
- Mhm – przytaknął, muskając moje włosy.
- I... - zawahałam się, nie będąc pewną, czy powinnam to powiedzieć – Nie chcę też żeby nasze dziecko, było odpowiedzią, na pojawienie się na świecie syna Twojego i Olgi.
- Nawet w ten sposób nie myśl – odparł od razu, patrząc mi prosto w oczy. - Chcę mieć z Tobą dziecko dlatego, że Cię kocham. A nie dlatego, że będę miał dziecko z Olgą...
- … - uśmiechnęłam się delikatnie, wiedziałam, jednak mimo wszystko dobrze było to usłyszeć. - Chcę lepszego momentu... Rozumiesz?
- … - przytaknął - I sam powinienem był przemyśleć to w ten sposób. Przestraszyłem się – przyznał, gładząc dłonią moje plecy. - Pomyślałem, że nadal się boisz, że nie do końca ufasz. Przeszło mi przez myśl, że mogę cię stracić, że gdy pojawi się Kuba... - pokręcił głową, mocniej mnie do siebie przytulając. - Przyszło mi też do głowy, że to, że będę miał dziecko z Olgą... Sprawia, że nie widzisz już szans na to, żebyśmy my mieli prawdziwą rodzinę, że nigdy do tego stopnia już mi nie zaufasz.
- Kochanie... - odsunęłam się od niego na tyle, by móc spojrzeć mu w oczy. - Ufam Ci. Nie mam cienia wątpliwości co do tego, że chcę mieć z Tobą dziecko. Kocham Cię - uśmiechnęłam się, cały czas patrząc mu w oczy. Położyłam prawą rękę na jego karku, powoli wsuwając ją w jego włosy. A kiedy już się tam znalazła, pochyliłam się delikatnie w jego stronę, muskając jego usta. Oddał pieszczotę, początkowo tylko odpowiadając na moje pocałunki. Z kolejnymi sekundami przejął jednak inicjatywę i poprawiając mnie na swoich kolanach tak, że teraz siedziałam przodem do niego, zdecydowanie zatopił się w moich ustach, całując je zachłannie i namiętnie tak długo, aż obojgu nam zabrakło powietrza. Łapiąc oddech oparłam głowę na jego ramieniu, już po chwili czując jego rozgrzane wargi na swojej szyi.
- Będziesz piła tę kawę? - spytał, kompletnie dezorientując mnie tym pytaniem.
- Co? - spytałam szeptem, coraz bardziej poddając się pocałunkom na mojej szyi i dłoniom, które błądziły już po moim ciele, pod szlafrokiem.
- Kawę... robiłaś. Ale... nieważne... - mówił, w przerwach między pocałunkami. W końcu delikatnie odwrócił moją głowę i ponownie zatopił się w moich ustach. Zanim się zorientowałam, niósł mnie w kierunku sypialni, po drodze pozbawiając szlafroka, którego los, bardzo szybko podzieliła i moja piżama i jego poszczególne części garderoby. 
 
><

- Tak sobie myślę... - zaczęłam, odwracając się w jego stronę. Położyłam się na boku, podpierając głowę na łokciu. Maks leżał na brzuchu, z przymkniętymi powiekami. - Śpisz? - spytałam, przesuwając dłonią po jego nagich plecach. Uśmiechnął się.
- Nie.
- Widzę – zabrałam rękę, naciągając na siebie wyżej kołdrę. - Tak sobie myślę... - zaczęłam ponownie, mając nadzieję, że teraz skupi się na tym, co do niego mówię.
- Że?
- To nam było potrzebne.
- … - uśmiechnął się pod nosem, powoli otwierając oczy i spoglądając na mnie, z tymi swoimi iskierkami. Uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Seks?
- Maks! - klepnęłam go otwartą dłonią w plecy.
- Ała... Bolało...
- Miało. Po co gadasz głupoty...
- Głupoty? - uniósł brwi.
- Proszę Cię! - zaśmiałam się. - Ta rozmowa... To nieporozumienie. Chyba nawet dobrze, że tak wyszło... Przynajmniej porozmawialiśmy...
- Mhm. Chyba tak. Chociaż... Nigdy już nie chcę myśleć, czuć się w ten sposób. Ta noc była koszmarna. Z jednej strony Olga, te skurcze... A z drugiej Ty. Cholernie się bałem. I o Kubę. I o Ciebie, o nas... Przez całą noc o tym wszystkim myślałem.
- Ja też w ogóle nie spałam. Po prostu... Rozmawiajmy – uśmiechnęłam się, przysuwając bliżej niego.
- Rozmawiajmy – odwrócił się na plecy, przygarniając mnie do siebie. - A teraz śpimy?
- Mhm. Dwie godzinki. A później do pracy...
><

Cześć!
Z lekkim poślizgiem ta część, ale jest.
Powiem Wam, że nie jestem z niej zadowolona. Chyba za bardzo zwlekałam z napisaniem tego (ah, ten brak czasu...) i lekko mi się ta moja wizja rozjechała. Siedzę tak nad tym i poprawiam, poprawiam... Ale lepiej już chyba nie będzie. Także nie grzebię już w tym bardziej, bo chyba mogę tylko bardziej zepsuć :D 


 

2 komentarze:

  1. I tak jest cudowne!!! Z niecierpliwością czekam na kolejną część ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze jest. Nawet bardzo dobrze. Lubię, jak konflikty są równowagą sielanki :)

    OdpowiedzUsuń