niedziela, 16 listopada 2014

Nie straciłaś formy (XI)

Cześć Kochani!
Strasznie dawno mnie tutaj nie było. Jedyne co mogę powiedzieć - przepraszam. Powód mojej nieobecności jest oczywisty. Pewnie większości z nas brakuje kilku godzin w dobie. Brak czasu to niestety choroba współczesnego świata, z którą ciężko cokolwiek zrobić.
Przychodzę dzisiaj z kolejną częścią opowiadania i ogromną nadzieją na to, że jednak uda mi się częściej znajdować chwile na pisanie, bo brakowało mi tego bardzo!
I nie ukrywam, że do napisania kolejnej części i opublikowania jej najszybciej jak tylko mogłam zmobilizował mnie komentarz. Bąbelku - właśnie twój! I to dla Ciebie ta część! Dobrze wiedzieć, że ktoś jest, ktoś czeka... :)

Pozdrawiam! :)

***

Choć tej nocy niewiele spaliśmy, nie pamiętam kiedy ostatnio powitałam kolejny dzień z tak szerokim uśmiechem. Leżąc na boku, tuż za sobą czułam ciało ciasno wtulonego we mnie Maksa. Jego spokojny oddech muskał moją szyję, a jedna z dłoni spoczywała tuż pod linią moich piersi. Przez dłuższą chwilę leżałam nieruchomo, uśmiechając się do siebie. Przymknęłam jeszcze na moment powieki, wtulając twarz w poduszkę i splatając swoją dłoń, z obejmującą mnie dłonią Maksa. Było mi tak cudownie i błogo, że nawet nie wiedziałam kiedy ponownie odpłynęłam do Krainy Morfeusza.
- Kochanie, śniadanie - jego głos powoli wdzierał się do mojej świadomości. Zanim obudziłam się na tyle, by otworzyć powieki, poczułam jak materac łóżka lekko się ugina, co świadczyło o tym, że Maks usiadł na łóżku. Po kilku sekundach poczułam jego dłoń na swoim policzku. Dopiero wtedy otworzyłam oczy.
- Oszustka! - roześmiał się, pochylając nade mną. - Dzień dobry - musnął czule moje usta, po czym odsunął się z powrotem.
- Mm... Cześć - uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Siadaj, zrobiłem śniadanie... - skinął w kierunku trzymanej na kolanach tacy, po czym położył ją na moich nogach, a sam przesiadł się na miejsce obok mnie i wziął do ręki kubek z kawą.
- A Ty nie jesz? - spytałam, sięgając po jedną z kanapek. - Przecież sama wszystkiego nie zjem - uśmiechnęłam się, podsuwając mu ją do ust.
- Mm... Wystarczy - roześmiał się, sięgając po kolejną i karmiąc mnie.
W taki sposób spędziliśmy kilkanaście kolejnych minut. Karmiąc się wzajemnie i mając przy tym mnóstwo zabawy. W końcu kiedy ostatnia kanapka zniknęła z talerza, odstawiłam tacę na podłogę, tuż przy łóżku i z uśmiechem spojrzałam na leżącego na wznak Maksa.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się szerzej, przesuwając dłonią po wzorze na jego t-shircie. - Śniadanie było pyszne.
- W takim razie... - spojrzał na mnie unosząc brwi. - Może się bardziej postarasz? - spytał, łapiąc moją rękę.
Przez chwilę patrzyłam na niego bez słowa. W końcu jednak pochyliłam się nad nim i zatopiłam w jego ustach, ochoczo przyjmujących moje pocałunki. Szybko wplótł palce w moje włosy, przytrzymując mnie przy sobie dłużej i pogłębiając pocałunek. Pozwolił mi odsunąć się od siebie dopiero kiedy obydwojgu nam zabrakło powietrza. - No, teraz może być. Chociaż właściwie... - pociągnął mnie za rękę tak, że nasze usta znowu szybko się spotkały, na kilkadziesiąt kolejnych sekund.
- Wystarczy - roześmiałam się, odsuwając od niego. W tym krótkim czasie zdążył zmienić moją pozycję tak, że leżałam teraz na jego klatce piersiowej. Co zupełnie mi nie przeszkadzało. Objęłam go w pasie i wtuliłam się w jego ciało, przymykając powieki.
- Kocham cię... - wyszeptałam, czując jak delikatnie gładzi moje plecy.
- Ja ciebie też - uśmiechnął się, mocniej przytulając mnie do siebie.
- I tak mi tu z Tobą doooooobrze... - dodałam, nie potrafiąc pohamować ziewania, na co on zaraz się roześmiał.
- Będziemy spać?
- Mhm. Chwileczkę...
- Chwileczkę... - powtórzył, podnosząc lekko głowę i muskając moje włosy.
Kiedy jakiś czas później otworzyłam oczy, dalej leżeliśmy w tej samej pozycji. Uśmiechnęłam się do siebie, jeszcze przez chwilę wsłuchując w bicie serca Maksa. W końcu jednak podniosłam lekko głowę, od razu napotykając jego czułe spojrzenie.
- Dzień dobry po raz drugi – uśmiechnął się.
- … - odpowiedziałam mu tym samym, podnosząc się lekko i przelotnie muskając jego usta. Nie spodziewał się tego pocałunku i nawet nie zdążył zareagować. - Nie spałeś?
- Yym - pokręcił przecząco głową. - Wolałem sobie na Ciebie popatrzeć...
- Wariat. Nie zmęczyłeś się w nocy? - zapytałam, starając się zabrzmieć poważnie i ledwo powstrzymując się przed roześmianiem.
- … - kąciki jego ust powędrowały ku górze. Założył mi pasmo włosów za ucho, śmiejąc się pod nosem. - Zmęczyłem, ale... Lubię być tak zmęczony - podniósł się lekko i zanim się zorientowałam, zamknął mi usta pocałunkiem. Z początku czułym i delikatnym, jednak kiedy tylko zaczęłam go oddawać, przerodził się w zdecydowanie bardziej namiętny. Jego dłonie zaczęły zachłannie gładzić moje plecy, chwilę później zsuwając się niżej. Z trudem oderwałam się od jego ust i spojrzałam w oczy. - Spędzimy w łóżku cały dzień?
- Pójdziemy na spacer - podniósł głowę, by móc znowu mnie pocałować, jednak odsunęłam się jeszcze dalej.
- Tak? - uniosłam brwi ku górze. - Teraz?
- Teraz nie. Później - ponowił próbę pocałowania mnie, nie odrywając wzorku od moich ust.
- A teraz?
- … - roześmiał się pod nosem w końcu patrząc mi w oczy. - Teraz pokażę ci, jak bardzo cię kocham.

***

- Świetnie by się tutaj biegało - stwierdziłam, wysuwając dłoń z uścisku Maksa i zatrzymując się w miejscu, rozejrzałam się dookoła.
- No nie wiem czy leśne ścieżki są do tego stworzone - roześmiał się, podchodząc bliżej mnie i obejmując w pasie. - Ale na pewno nie będziesz teraz biegała, nie ma mowy.
- Dlaczego? Przydałoby mi się. Ostatnio kompletnie sobie odpuściłam... W ogóle mi się nie chciało...
- Ale... - zaśmiał się pod nosem, spuszczając wzrok.
- Co? - spojrzałam na niego uważnie. - Maks? - zaciekawiona jego roześmianiem przyłożyłam dłonie do jego policzków sprawiając, że spojrzał mi w oczy. - No co?
- Nic. Chciałem tylko powiedzieć, że... Nie straciłaś formy.
- Pff! - szturchnęłam go lekko w ramię.
- Taka prawda - wzruszył ramionami, nie kryjąc rozbawienia. - Chodź, wracamy. Chyba będzie padać... - wypuścił mnie ze swoich objęć i chwycił za rękę. Zdążyliśmy odejść kilka metrów a z nieba lunął deszcz.
- Chyba jednak będziemy biegać - pociągnęłam go za rękę, przyspieszając kroku. - Chodź!
Choć do domku dotarliśmy w ciągu 15 minut i tak byliśmy przemoknięci do suchej nitki. Zatrzymałam się kilka kroków przed drzwiami, a Maks w kieszeni szukał klucza. - Burza... - westchnęłam, podchodząc bliżej niego.
- Boimy się? - zaśmiał się, przytulając mnie na chwilę do siebie, a później przepuszczając w drzwiach.
- Burza w środku lasu jest przerażająca. Maks... wyłączyli prąd - spojrzałam na niego, kiedy włącznik światła nie zareagował.
- ... - znowu się roześmiał, zdejmując przemoczone buty. Odczekał aż zrobię to samo, opierając się o framugę drzwi. - Chodź tu - wyciągnął do mnie rękę, uśmiechając się po swojemu. Podałam mu dłoń, niemalże od razu znajdując się w jego ramionach.
- Idziemy się przebrać? - spytałam, pozwalając mu na delikatny pocałunek.
- Chyba nie mamy innego wyboru. Pomóc Ci to zdjąć? - spytał, odpinając dwa guziczki koszulki, którą miałam na sobie. Roześmiałam się, wsuwając dłonie pod jego t-shirt.
- Może rozpalimy w kominku, hmm? - pozwoliłam mu rozpiąć kolejne guziki, czując po chwili jak składa pocałunki na mojej szyi. - Maks?
- Mhm, słyszę... - nie przerywając tej pieszczoty zabrał moje dłonie spod swojej bluzki i zsunął mi z ramion koszulę. - Rozpalimy. Ale najpierw musimy się przebrać - dodał, odsuwając się ode mnie minimalnie. Wykorzystałam moment i wyminęłam go, ruszając szybko w kierunku schodów. A on został w tym samym miejscu, podążając za mną zaskoczonym wzrokiem. - No co? - odwróciłam głowę w jego stronę, pokonując kolejne stopnie.
- … - uśmiechnął się szeroko, szybko mnie doganiając.
- Ale idziemy się przebrać! - roześmiałam się, czując jego dłonie na swoich biodrach.


***

Wzięłam szybki prysznic, a Maks w tym czasie zszedł na dół rozpalić w kominku. Wychodząc z łazienki spojrzałam z nadzieją na stojącą na korytarzu lampę, jednak włącznik znowu nie zareagował. Westchnęłam głośno, słysząc kolejne oznaki burzy. Na zewnątrz zaczynało się powoli ściemniać, a wyglądając za okno zdałam sobie sprawę, że nie wiem nawet która jest godzina. Uśmiechnęłam się do siebie, w tym momencie wcale nie przeszkadzał mi ten brak kontroli czasu.
- Ojeej... - kąciki moich ust powędrowały jeszcze wyżej, kiedy schodząc na dół zauważyłam Maksa siedzącego na dywanie, z plecami opartymi o kanapę, przed kominkiem, a obok niego butelkę szampana, dwa kieliszki i miseczkę pełną truskawek. - Nie przestajesz mnie zadziwiać.
- Tak sobie pomyślałem, że możemy spędzić ten wieczór tak... klimatycznie - uśmiechnął się szeroko, wyciągając do mnie rękę, którą bez wahania chwyciłam i już po chwili siedziałam tuż obok niego. Wręczył mi jeden z kieliszków, a później objął ramieniem. Usiadłam wygodnie, również opierając się o kanapę, a głowę wtulając w zagłębienie między jego szyją a ramieniem. Przez dłuższą chwilę siedzieliśmy w zupełnym milczeniu, przerywanym jedynie wesołym skwierczeniem ognia w kominku. I było nam tak błogo, cudownie. Najlepiej w świecie... 

 

6 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. :*

      Może weźmiesz przykład z siostry? ;>

      Usuń
    2. Haha! :P
      Chyba jednak nie? Językoznawstwo. I czytać, czytać.

      Usuń
    3. Tak... troszeczkę? :D

      Usuń
  2. Rewelacja,cudowne opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak miło, że mnie zauważyłaś *.*
    Opowiadanie jak zawsze świetne :)
    PS. Rozumiem Cię doskonale - sama mam problem ze znalezieniem wolnej chwili... Dlatego bardzo Cię podziwiam Kori i gratuluję pomysłów. ;)
    Czekam na następne części, aczkolwiek wiem, że czas jest na wagę złota...
    Pozdrawiam Cię mocno :)

    OdpowiedzUsuń