czwartek, 4 września 2014

Cztery dni. Tylko dla nas. Tutaj. Może być? (VIII)


- Maks! To nie jest zabawne. - usiadłam na łóżku, zakładając ręce na piersiach i podążając wzrokiem za jego postacią, krzątającą się po sypialni w tę i z powrotem. Wrzucał niedbale do torby swoje rzeczy.
- Ala... ale nie siedź teraz! - podszedł do mnie i chwytając za ramiona postawił na nogach. - Pakuj się, dobrze?
- … - złapałam go za rękę, kiedy chciał odejść. Spojrzał na mnie. - Dokąd jedziemy?
- Niedaleko.
- Maks! - tupnęłam nogą, puszczając jego rękę.
- Dobra, sam Cię spakuję. - uśmiechnął się szeroko, otwierając jedną z szuflad, do której całkiem niedawno wypakowałam swoje rzeczy.
Roześmiałam się, zauważając jego chwilowe zawahanie, kiedy dotarł do szuflady z bielizną. Odwrócił się w moją stronę z szerokim uśmiechem.
- Daj, spakuję się. - podeszłam do niego, wyciągając mu z rąk moje rzeczy i wkładając je do torby.
- Przecież bym sobie poradził... - rozbawiony mruknął pod nosem, po czym wyszedł z sypialni.
- Nie wątpię. - odparłam, tłumiąc śmiech, bardziej do siebie, jednak po chwili zza drzwi wyłoniła się jego roześmiana twarz.
- Pośpiesz się!

Uważnie śledziłam kierunek naszej trasy, wpatrując się w zmieniające się za oknem widoki, jednak nie miałam pojęcia, dokąd jedziemy. Faktycznie musiało być to niedaleko, bo przecież w dłuższą trasę Maks nie zdecydował by się wybrać jeszcze dziś, pewnie pojechalibyśmy jutro. Spojrzałam na wyświetlacz komórki, było kilka minut po 18.
- Daleko jeszcze? - odwróciłam głowę w jego stronę.
- Nie. - odparł, nie odrywając wzroku od drogi i uśmiechając się szeroko. - 10 minut i jesteśmy na miejscu.
- Tak? - wyprostowałam się, rozglądając się uważnie dookoła. Las z każdej strony... Uśmiechnęłam się do siebie, opierając wygodnie w fotelu. - Nie mogę się doczekać.
- Ja też... - wyszeptał, uśmiechając się jeszcze szerzej.

- Zamknij oczy. - odezwał się po upływie kilku minut.
- … - odwróciłam głowę w jego stronę, obdarzając go pytającym spojrzeniem.
- Nie patrz tak na mnie, tylko zamknij. - poprosił, zerkając na mnie kątem oka.
Uśmiechając się do siebie zamknęłam oczy.
- A teraz mam do Ciebie prośbę. - odezwał się, a ja usłyszałam, jak odpina pasy, a sekundę później poczułam, jak powoli pochyla się nade mną. - Zostawię Cię tutaj na chwileczkę... a Ty mi obiecasz, że nie będziesz podglądała, tak? - zapytał, a ja czułam już jego oddech tuż przy swoich ustach.
- Tak? - przygryzłam dolną wargę.
- Mhm. – wymruczał, dotykając swoimi ustami moich. Rozchyliłam lekko wargi, a wtedy on zmysłowo się w nich zatopił. Odwzajemniłam pieszczotę, a moja prawa dłoń znalazła swoje miejsce na jego karku, przytrzymując go przy mnie dłużej i pozwalając na pogłębienie pocałunku.
- Zostań tu i nie otwieraj oczu. - poprosił, odsuwając się ode mnie i jeszcze raz, przelotnie musnął moje usta.

Oparłam wygodnie głowę, postanowiłam być posłuszną i nie podglądać, chociaż przecież gdybym rozejrzała się dookoła... Maks nawet by się nie dowiedział. Ale skoro mu tak zależało... Nie popsuję tej zabawy.
Cisza panująca w samochodzie sprzyjała wędrówce moich myśli w kierunku tego, co zostało za nami, w Toruniu. Mimowolnie w mojej głowie znowu pojawiła się Olga. Westchnęłam głośno, starając się odgonić od siebie te myśli. Świadomość tego, że ona będzie obecna już zawsze, przez całe moje... Nasze... życie będzie gdzieś obok... będzie jego elementem... nie napawała mnie optymizmem. Dlatego tym bardziej nie powinnam teraz o niej myśleć. Chociaż przez chwilę.

- Chodź. Nie podglądałaś? - jego głos skutecznie wyrwał mnie z zamyślenia.
- Nie. Maaks! - roześmiałam się, kiedy pomógł mi wysiąść, a chwilę po tym jak moje stopy spotkały się z ziemią, porwał mnie w swoje ramiona. - Co robisz?
- Niosę Cię. - odparł beztrosko, podrzucając mnie lekko w swoich ramionach.
- Mogę już otworzyć oczy?
- Nie. Jeszcze moment. Teraz uważaj... - zakomunikował, a chwilę później domyśliłam się, że musimy iść po schodach.
- Możesz otworzyć. - odezwał się, stawiając mnie na podłodze.
- Maaks... - wyszeptałam, powoli rozglądając się dookoła. Moją uwagę skupił na sobie kominek, na wprost którego staliśmy. Beztrosko tańczące płomyki stanowiły jedyne źródło światła w całym pomieszczeniu. Cofnęłam się o pół kroku, opierając o tors Maksa, a on objął mnie w pasie, jeszcze bardziej przyciągając do siebie. W całym pomieszczeniu dominowało drewno, a biały dywan i kremowe kanapy, rozstawione w pobliżu kominka dodawały uroku.
Zanim zdążyłam dokładniej rozejrzeć się po pomieszczeniu, Maks oparł głowę na moim ramieniu, trącając nosem mój policzek. Z szerokim uśmiechem odwróciłam głowę w jego stronę, a kąciki moich ust powędrowały jeszcze wyżej, kiedy spojrzałam w jego błyszczące, pełne miłości oczy. Odwróciłam się przodem do niego i stając lekko na palcach, kilka razy delikatnie musnęłam jego usta, aż w końcu przytrzymał mnie przy sobie dłużej, odwzajemniając pieszczotę, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję. Oderwał się od moich ust dopiero, kiedy obojgu nam zabrakło powietrza.
- Cztery dni. Tylko dla nas. Tutaj. Może być? - wyszeptał, patrząc mi prosto w oczy i nie wypuszczając mnie ze swoich objęć.
- Może być. - uśmiechnęłam się, opierając swoje czoło o jego.- Jest cudownie.
- Będzie. - uśmiechnął się, składając czuły pocałunek na moich ustach. - Wiem, że nigdy nie będę w stanie wynagrodzić Ci tych ostatnich tygodni... I że nasze życie nigdy już nie będzie takim... O jakim marzyłaś... Obydwoje marzyliśmy. Nie będzie nam łatwo.
- Ale damy radę. - uśmiechnęłam się, mocniej do niego przytulając. Oparłam głowę na wysokości jego klatki piersiowej, wsłuchując się w bicie jego serca, najcudowniejszą na świecie melodię dla moich uszu.
- Damy. - musnął moje czoło. - I chciałbym... żebyśmy przez te kilka dni odłożyli na bok wszystkie problemy. Ten jeden, jedyny raz.
- … - spojrzałam mu w oczy i przytaknęłam skinieniem głowy, pozwalając mu się pocałować.
- A teraz chodź na górę.
Zanim zdążyłam się zorientować, ponownie znalazłam się w jego ramionach.




1 komentarz:

  1. Ciekawi mnie ten pomysł na opowiadanie :) Ciekawe, co wymyślisz.

    OdpowiedzUsuń