wtorek, 19 sierpnia 2014

Żegnaj (VI)


 

- Maks… No powiedz coś wreszcie… - wyszeptałam, od dłuższej chwili czując na sobie jego spojrzenie. Widok jego zmartwionych, przygaszonych oczu i brak jakiegokolwiek uśmiechu na twarzy potęgował we mnie poczucie strachu. – Maks?
- Nie wiem… - zaczął, próbując zebrać się w sobie, jednak przerwał od razu, ukrywając twarz w dłoniach. – Nie wiem co mam Ci powiedzieć… - westchnął, nie podnosząc nawet głowy i w ogóle na mnie nie patrząc.
- Co to znaczy? Maks! – podniosłam lekko ton głosu czując, jak moje serce przyspiesza rytm.
- Rozmawiałem z Olgą, próbowałem jej wytłumaczyć… Przekonać… Ale ona nie chce słuchać. Powiedziała, że zabierze mi dziecko. Ona… Jutro… Wychodzi ze szpitala. I jeśli… - przerwał, wreszcie podnosząc na mnie swoje spojrzenie. – Jeśli nie zabiorę jej jutro do siebie… Wyjedzie i nigdy nie zobaczę swojego dziecka. – dokończył, patrząc mi prosto w oczy.
Przez moment siedziałam w bezruchu, nie potrafiłam oderwać swojego wzroku od jego załzawionych tęczówek. Sens jego słów docierał do mnie powoli…
- To znaczy… - zaczęłam, zerkając na jego nerwowo trzęsące się dłonie. Poczułam, jak coś ściska mnie od środka, kiedy zobaczyłam, że podnosi się z miejsca. – Maks? – popatrzyłam na niego pytająco, czując, jak po policzkach zaczynają płynąć mi łzy.
- Alicja przepraszam. Ja nie mogę inaczej. To jest moje dziecko… Jestem winien mu to, by przy nim być. – odwrócił się, zmierzając w kierunku drzwi. – Przepraszam. – wyszeptał, zatrzymując się w progu i nawet nie spoglądając już na mnie, po prostu wyszedł.

Wraz z dźwiękiem zamykanych drzwi moje oczy wypełniły się łzami. Podwinęłam nogi, opierając na nich brodę i wtulając twarz w kolana przymknęłam powieki. W uszach dźwięczały mi jego słowa a oczy, choć osłonięte powiekami cały czas widziały jego sylwetkę zwróconą do mnie plecami.
Moje serce rozpadło się na milion drobnych kawałków a rozum nie pojmował tego wszystkiego. Wczoraj uwierzyłam. Po raz pierwszy od kilku tygodni poczułam, że on naprawdę mnie kocha, że chce ze mną być, że jesteśmy w stanie sobie poradzić… Bo uczucie które nas łączy jest w stanie przetrwać wszystko. Nie przetrwało, po raz kolejny… Złamała je manipulacja Olgi.
Zaufałam mu. Znowu. A on odszedł… Znowu. Powinnam się przyzwyczaić? Przecież zawsze mnie zostawia… Zniosłam się płaczem, zupełnie nie przejmując się tym, gdzie jestem, tym, że w każdej chwili ktoś może tutaj wejść… Wszystko przestało mieć znaczenie. Moje życie, uczucia, plany, które dopiero co odżyły… Wszystko odeszło razem z Maksem… Krzyk bólu i rozpaczy, rozdzierający mnie od środka stłumiłam wtulając twarz w kolana. W tym momencie marzyłam tylko o tym, żeby… Przestać istnieć. 
 
><

- Ala! Ala co się stało? - Sylwia, potrząsając moim ramieniem w końcu sprawiła, że na nią spojrzałam. Choć ciężko mówić o spojrzeniu, kiedy moje tęczówki całkowicie przysłaniała tafla słonych łez. Nie potrafiłam wydusić z siebie nawet słowa. Po prostu przytuliłam się do niej, dalej znosząc się płaczem.
- Alicja... Gdzie jest Maks? Co tu się dzieje? Ala proszę Cię, nie płacz... Gdzie Maks? - wypowiedziane po raz kolejny jego imię tylko pogłębiło ból, który rozrywał mi serce. Gdzie jest Maks? Nie ma. Znowu. Mnie. Zostawił.Odsunęłam się od Sylwii, starając się zebrać w sobie wszelkie możliwe siły. Wzięłam głęboki oddech, przymknęłam powieki, jednak kiedy ponownie spojrzałam na Matysik, uświadomiłam sobie, że nie jestem w stanie teraz niczego jej powiedzieć, wytłumaczyć. Pochyliłam się w jej stronę, przytuliłam i szeptając krótkie ''Przepraszam'' pośpiesznym krokiem wyszłam z pomieszczenia.
Wiem, że będzie się martwiła, ale w tym momencie nie byłam w stanie z nikim rozmawiać.
 
><

Pod mieszkaniem Maksa pośpiesznie wysiadłam z taksówki, prosząc kierowcę by na mnie zaczekał. Chciałam jak najszybciej mieć to za sobą...
Zanim zdążyłam podejść do drzwi, otworzyły się a w nich pojawił się Maks. Bez słowa odsunął się i wpuścił mnie do środka. Jego twarz widziałam tylko przez ułamek sekundy, ale nie potrafiłam nic z niej wyczytać, żadnych emocji. Przekraczając próg sypialni od razu zauważyłam swoje walizki. Stały jedna przy drugiej, spakowane, gotowe do zabrania. Serce ponownie rozpadło mi się na kawałki, kiedy odezwał się cicho, tuż za moimi plecami.
- Pomyślałem, że tak będzie łatwiej. Spakowałem wszystko.
Odwróciłam się, a on skinieniem głowy wskazał na walizki. Tak po prostu, bez żadnych uczuć, bez emocji.
Zbierając w sobie resztki sił, podeszłam do nich, chwyciłam za rączki, a Maks podążył w stronę drzwi, otwierając je przede mną.
- Żegnaj. - usłyszałam za swoimi plecami, czując, jak moje pokaleczone do granic możliwości serce dławi się zduszonymi łzami, jak płuca rozrywa mi niemy krzyk bólu i rozpaczy...





2 komentarze:

  1. Mam nadzieje, że jej się to śni.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wydaje mi się, że jej się to tylko śni ale pewna nie jestem :) w każdym bądź razie część napisana cudownie ;) mogła bym czytać bez przerwy twoje opowiadania :) kiedy mogę liczyć na następną część ?

    OdpowiedzUsuń