piątek, 20 czerwca 2014

Niespodziewany gość - część 5


Jadąc po drodze do domu swojego ojca, przejeżdżała obok galerii handlowej. W ostatniej chwili skręciła na podziemny parking. Chodząc alejkami w witrynach sklepowych widziała chude manekiny wystrojone w najnowsze modowe trendy. Jednak nic nie przykuło jej wzorku. Pomimo wczesnej godziny, co chwilę kogoś spotykała – czy to nastolatki, które urwały się z lekcji, czy studentów siedzących przy kubku gorącego napoju z księgami w dłoniach w mijanej kawiarni, po mamy z dziećmi.
- Ja nie chcę! – usłyszała nagle krzyk jakiegoś dziecka
- Zobaczysz, jak będziesz niegrzeczny to oddam cię jakieś pani – pogroziła mu matka. Alicja akurat przechodziła obok nich – Może pani zechce wziąć mojego niegrzecznego syna? – zapytała ją kobieta
- A co się stało? – zaciekawiła się Keller podchodzą bliżej i kucając przy chłopczyku – Dlaczego płaczesz?
- Bo nie chcę iść do przedszkola – spojrzały na nią niesamowicie niebieskie oczy pełne łez
- Nie lubisz chodzić do przedszkola? Dlaczego? Przecież to fantastyczne miejsce! Dużo zabawek, kolegów do grania w piłkę. Ja lubiłam jak mama codziennie rano przyprowadzała mnie tam – próbowała przekonać malca – Ale jak nie chcesz iść, to mogę cię zabrać ze sobą – wzruszyła ramionami, puszczając oczko do przerażonej matki
- Bo właściwie to … - zaczął – Obiecałem mamie, że jak kupi mi nowy samochód, to ja pójdę – Keller wyciągnęła chusteczki z torebki i delikatnie otarła spływające po jego zaróżowionym policzku krople.
- Jak pokażesz kumplom takie auto, to będą się kłócić, który pierwszy będzie mógł się z tobą bawić, zobaczysz – dodała mu jeszcze trochę otuchy i wstała uśmiechając się do kobiety
- Dziękuję pani bardzo, nie wiem co bym sama zrobiła – kręciła głową – Znowu musiałabym go zabrać do pracy nasyłając na siebie gniew szefa – objęła jej dłonie – Jest pani wspaniałą matką, widzę to w pani oczach – Ala trochę przerażona szczerością obcej osoby szybko odparła
- Nie mam jeszcze dzieci, dopiero z mężem planujemy – zawstydziła się lekko. Jeszcze z nikim bliskim na ten temat nie rozmawiała, a tu nagle mówi o tak intymnych sprawach obcej osobie.
- Proszę się nie wstydzić, ja z mężem po ślubie też chcieliśmy nacieszyć się sobą – uśmiechnęła się do Keller – Jednak dopiero, gdy Paweł pojawił się na świecie nasze życie w końcu zaczęło nabierać kolorów i umocnił naszą miłość – Alicja nie potrafiła ukryć wzruszenia, z resztą jej towarzyszka również – Dlatego, proszę nie planować, a działać. Naprawdę, polecam – i odeszła zostawiając lekarkę w szoku.

***

Nigdy nie pomyślała, że będzie marnować czas w galerii handlowej. Jeszcze nic nie kupiła, ale jej uwagę przykuła wystawa bielizny. Powoli kierowała swoje kroki w tym kierunku
„- Może powinnam sobie kupić jakąś koszulkę – myślała – albo pobudzający zmysły komplet, tak w ramach przeprosin. Maks na pewno by się ucieszył.” – wyszła ze sklepu z torbą pełną bielizny na różne okazje. Była zadowolona z zakupów, choć portfel był znacznie lżejszy. Zmierzając w stronę wyjścia, zobaczyła na jednym z licznych manekinów cudowny dziecięcy komplecik „- Mieliśmy odwiedzić Stasia w niedzielę! – przypomniało jej się – Jesteśmy złymi rodzicami” – postanowiła, że szybko będą musieli nadrobić zaległości, a ona tymczasem wybierze coś dla swojego chrześniaka. Ostrożnie weszła do kolorowego sklepu, pełnego malutkich ubranek, bucików, gryzaczków. Na półce po prawej stronie zauważyła butelki do karmienia, nie zdawała sobie sprawy, że jest ich aż tyle rodzajów i pojemności! Niżej wisiały smoczki – były takie pasujące do butelek, do uspokojenia dziecka, a także takie do gryzienia w trakcie wyżynania zębów. Powiodła wzrokiem dalej, na te mięciutkie, puszyste ubranka. Delikatnie, nie chcąc zniszczyć ułożenia, przejechała dłonią po materiale jednych ze śpioszków. Wzruszyła się na myśl, że może kiedyś w przyszłości będzie kupowała takie rzeczy dla swojego dziecka, a wyobrażenie, że będzie ubierała w takie cudeńka małego człowieka powodowała ścisk gardła.
- Przepraszam, może pani w czymś pomóc? – zapytała ekspedientka wyrywając ją z zadumy
- Ja? – zapytała Alicja – Nie, na razie dziękuję bardzo – odparła z uśmiechem i z zapartym tchem szła w głąb tego królestwa rozglądając się na boki. Nie mogła się zdecydować, co kupić. Wiedziała, że musi to być coś użytecznego i w kolorze odpowiednim dla małych chłopców. Wybrała pluszowe śpioszki i kilka kaftaników – miała nadzieję, że wybrała dobry rozmiar ubranek. Nie mogła przejść obojętnie obok małych bucików – rozkleiła się przy nich na dobre. Oczami wyobraźni widziała siebie z takim prezentem w dłoniach, gdy będzie informowała Maksa o swojej ciąży. Czuła ogarniające ją nieznane uczucie. Już nie mogła się doczekać tego momentu. Choć tylko raz Keller wspomniał o dziecku, ona myślała o nim cały czas. Już nawet ratowanie ludzkiego życia nie było dla niej takim priorytetem. W razie jakieś niespodzianki wzięła dwie pary dziecięcych butów.

***

Złapała go dopiero w pokoju lekarskim. Weszła ze spuszczoną głową. On nie oglądając się na drzwi wiedział, kto właśnie wszedł.
- Przepraszam za moje poranne zachowanie, nie wiem, co we mnie wstąpiło – wyznała ze skruchą. Spojrzał na nią z udawanym obrażeniem i pokiwał palcem, żeby podeszła do niego. Grzecznie spełniła jego prośbę, a on pociągnął ją sobie na kolana i namiętnie pocałował. Ich języki walczyły o dominację, a ręce błądziły po plecach. Posadził ją na biurku, chcąc mieć lepszy do jej szyi. Zapomnieli gdzie się znajdują, zatracając się w tej intymnej chwili. Nie minęło więcej niż pół minuty, a Keller oderwał się od żony. Zrobiła oburzoną minę, a on skomentował to tylko jednym zdaniem:
- Kiedyś rano też zostawiłaś mnie takiego rozpalonego, odwdzięczam się – i wyszedł.

***

Rano obydwoje byli w wyśmienitych humorach. To dziś w końcu mieli po raz pierwszy odwiedzić swojego chrześniaka, a prezenty zgromadzone w szafie miały wywołać uśmiech na twarzach młodych rodziców. Zgodnie z obietnicą złożoną Adamowi, Kellerowie w niedzielne popołudnie stawili się u nich, żeby zabrać Antka i Zosię do kina, aby świeżo upieczeni rodzice mogli trochę odpocząć od domu pełnego hałasu, gotowania, sprzątania, odrabiania lekcji. Choć kochali swoje dzieci, nie wyobrażali sobie życia bez nich, to jednak byli bardzo wdzięczni za odrobinę ciszy i za te kilka godzin odpoczynku.
- Staś śpi – zaczęła Ewa, gdy zobaczyła ich uśmiechniętych na progu swoich drzwi z rękoma pełnymi kolorowych torebek po brzegi wypełnionych dziecięcymi ubrankami - Ale Antek z Zosią na pewno ucieszą się na wasz widok – dokończyła, wpuszczając ich do środka.
- No, nareszcie jesteście. Dzieciaki nie dają nam żyć od rana i ciągle o was pytają – powiedział Gajewski witając się z przyjaciółmi – A wy co nie macie na co pieniędzy wydawać? – zapytał, pokazując palcem na pakunki w ich rękach
- A to dla naszego, małego chrześniaka – wyjaśniła Alicja – Który akurat śpi – dodała niepocieszona – wszyscy wybuchnęli głośnym śmiechem na widok miny pani Keller.
- Cześć wujek, cześć ciocia! – słyszeli głosy dzieciaków zbiegających ze schodów. Z rumieńcami na policzkach stanęli przed nimi, żeby się przywitać, choć i tak Alicja myślała o tym, aby zobaczyć Stasia.
- To może my – pokazała na siebie i Adama – Weźmiemy te pakunki, a później pójdziemy zobaczyć czy mały jeszcze śpi – zaproponowała Ewa, bo serce jej się krajało patrząc na smutną twarz swojej przyjaciółki. Po cichutku, tak, żeby nie obudzić najmłodszego członka rodziny Gajewskich, weszli do pokoju. Choć było to najmniejsze pomieszczenie w całym domu, to z drugiej strony było najbardziej przytulne i Alicja czuła się w nim nadzwyczaj dobrze. Żółte, ciepłe ściany idealnie współgrały z dziecięcymi, brązowymi mebelkami, a białe firanki z wyhaftowanymi samochodami tworzyły całość. Jednak to nie sam pokój był teraz najważniejszy, lecz jego mieszkaniec. Podeszli do łóżeczka, które aktualnie stało pod oknem, a to, co zobaczyli przeszło ich najśmielsze oczekiwania. Dziecko, które ujrzeli, było najpiękniejszym niemowlakiem, jakie kiedykolwiek widzieli. Keller żałowała, że mały śpi, bo bardzo pragnęła wziąć go na ręce, przytulić, ucałować w główkę. Poczuć ciepłe, maleńkie ciałko w swoich ramionach. Dotknąć mięciutkiego materiału jego śpioszków, kiedy będzie go tuliła. Uważnie, położyła swoje dłonie na poręczy łóżeczka, pochyliła się i delikatnie przejechała dłonią po jego ubranku wygładzając je. Jej twarz wyrażała milion emocji, a obraz jaki pojawił się w jej wyobraźni był dokładnie taki sam: ona pochylająca się nad dzieckiem, tyle że swoim i nie było tam ani Ewy, ani Adama. Speszona trochę swoimi myślami wróciła do poprzedniej pozycji i spojrzała na Maksa. Jego wzrok wędrował od niej do Stasia. Nic nie dało się wyczytać z jego oblicza. Myśli krążyły wokół jego żony, która pochyla się nad dzieckiem, ich dzieckiem.

7 komentarzy:

  1. O jeeeeeeej! Kocham tą część! Jest taka... ciepła! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chocolatte: Chyba mogę zdradzić, że będzie jeszcze kilka takich <3

      Usuń
  2. Czyżby miały pojawić się jakieś konkretne plany? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chocolatte: Jest wiele planów ;)

      Usuń
  3. Na brodę Merlina! To jest przepiękne, przecudowne. ♡♡

    OdpowiedzUsuń