sobota, 21 czerwca 2014

Niespodziewany gość - część 6


Tak Was trochę porozpieszczamy z Chocolatte - kolejna część, zapraszamy! ;)




- To, co dzieciaki? Popcorn, coca-cola? Może chipsy? – zapytał Maks, gdy ich oczom ukazały się kolorowe plakaty zapowiadające filmy obecnie pokazywane oraz uśmiechnięte panie sprzedawczynie zachęcające do kupna przekąsek.
- Ale nam rodzice nie pozwalają jeść takich rzeczy – nieśmiało wtrącił młody Gajewski
- Zęby się od tego psują – dodała Zosia – młodzi Kellerowie spojrzeli na nich zdziwieni. Dzieci niejedzący słodkości? Trzeba to zmienić! Alicja razem z Maksem kucnęli obok nich, tak żeby ich głowy znajdowały się mniej więcej na tej samej wysokości.
- Słuchajcie, dzisiaj nie jesteście w kinie z rodzicami tylko z nami, więc możecie sobie wybrać co tylko chcecie – wytłumaczył im lekarz
- Naprawdę?! – zapytało rodzeństwo, a w ich oczach wesoło tańczyły iskierki radości
- Oczywiście – zaśmiała się Alicja i pieszczotliwie pogłaskała Zosię po włosach. Dzieciaki szybko podbiegły do kolorowych stanowisk, a młode małżeństwo w chwilę później dołączyło do nich. Po wielu trudnych decyzjach w końcu zdecydowali się na łakocie, dużą paczkę popcornu i wielkie kubełki niezdrowego napoju. Alicję dręczyły myśli, że Gajewscy na pewno będę trochę na nich źli, że pozwolili dzieciom na taką swobodę, ale w końcu od czego jest ciocia z wujkiem? Od rozpieszczania! Skoro rodzice wychowują. Obładowani papierowymi pudełeczkami podeszli do odpowiedniej Sali kinowej, w której za chwilkę miała rozpocząć się wybrana przez nich bajka.
- O widzę, niedziela, rodzinka w komplecie, jaki miły widok – uśmiechnęła się do nich pani sprawdzając ich bilety.
- Ale my… - zaczął Antek, ale Maks złapał go za ramię, żeby nie kończył.
- Czasem trzeba wyjść z domu – powiedziała zmieszana Alicja. Była zaskoczona, że ktoś mógł wziąć ich za rodzinę. Właściwie, dlaczego nie? Nie usłyszała jak miła pani od biletów życzyła im miłego seansu, bo pogrążona we własnych myślach szła za Maksem i dzieciakami i obserwowała ich. Jak jej mąż świetnie dogaduje się z młodymi Gajewskimi, jak odpowiada na ich pytania, tłumaczy. „Będzie wspaniałym ojcem – myślała – Z jednej strony czułym i kochającym, a z drugiej wymagającym. Ale czy ja będę dobrą matką? Czy sprostam tym wszystkim wymaganiom. Przecież bycie matką, to nie tylko danie życia, urodzenie, opieka, ale przede wszystkim wychowanie na porządnego człowieka, wrażliwego na krzywdę innych. To pokazanie zarówno dobrego i złego i nauczenie wybierania tego pierwszego.” – spojrzała na Maksa i na to jak zachowywał się w towarzystwie dzieci swojego najlepszego przyjaciela i nagle wszystkie wątpliwości przestały istnieć. Oni, we dwoje, mąż i żona, Alicja i Maks stawią czoła wszystkiemu i wszystkim, a miłość, która połączyła ich dwa serca i dwa ciała w jedność da im cieszyć się potomstwem.

***

Rano ponownie obudziły ją mdłości. A ostatnio już było wszystko w porządku. „Czyżby to ciąża? – zastanawiała się siedząc na podłodze w łazience, nie chciała niepotrzebnie budzić Maksa – Muszę w końcu zrobić test, bo niemożliwe, żebym się znowu zatruła!” - Wróciła do łóżka, ale zasnąć już nie mogła. Myśl o dziecku nie dawała jej spokoju. Czy jej największe marzenie właśnie się spełnia? Nie tylko jej, ale także mężczyzny śpiącego obok? Spojrzała na jego twarz, nawet we śnie uśmiechał się. „Pewnie śni mu się coś przyjemnego – uniosła w górę kąciki swoich ust – może dziecko?” Wierciła się, bo nie mogła znieść tej niewiedzy. Nie mogła znieść tego napięcia. Miała wszystkie objawy ciąży, dodatkowo spóźniał jej się okres, co wzięła za pewnik. Wstała. Po cichutku, nie chcąc obudzić męża, ubrała się i pobiegła do pobliskiej apteki – nie mogła doczekać się wyniku.

***

- No, nareszcie jesteś! – usłyszała od progu – Gdzieś ty się podziewała? – zapytał wchodząc do przedpokoju, gdzie Alicja właśnie ściągała buty – Znowu biegasz? – spojrzał na nią ubraną w dresy
- Cześć kochanie – pocałowała jego usta – Też ci mówię dzień dobry i za chwilkę stawiam się w kuchni na śniadaniu – cmoknęła go przelotnie jeszcze raz, a on zupełnie nie rozumiał zachowania swojej żony, więc wrócił do kuchni, gdzie wesoło na patelni skwierczały jajka.

***

- Szybciej, szybciej! – poganiała czas – Dlaczego to tak długo trwa? – wzniosła oczy do góry i spojrzała na biały patyczek w ręku, na którym zaczęło się coś pojawiać – dwie duże, wyraźne, czerwone kreski. Jej serce wypełniła niewyobrażalna radość. Położyła delikatnie dłoń na brzuchu, gdzieś tam jest malutka fasolka, nowe życie, które stworzyła razem z ukochanym mężczyzną. Owoc ich miłości. Łzy, jedna po drugiej, powoli zaczęły spływać po jej policzkach. Jednak jej płacz był wynikiem szczęścia i nie miał nic wspólnego z bólem. Podniosła koszulkę do góry i spojrzała w lustro. Było jeszcze za wcześnie, żeby cokolwiek było widać, ale już nie mogła się tego doczekać! Ruchów dziecka, rozmów Maksa z brzuchem. Jego reakcji! - „Przecież najpierw muszę mu powiedzieć! – pomyślała – Tylko jak? – zamyśliła się – Kupiłam buciki!” Teraz pozostało jej tylko upewnić się u lekarza. Nie chciała badań wykonywać w Copernicusie, chciała, żeby to Maks był pierwszym, który się o tym dowie. Zadzwoniła, więc do prywatnego gabinetu, aby jak najszybciej zobaczyć swoje dziecko na ekranie ultrasonografu. Pan doktor miał akurat teraz wolną chwilę, bo jedna pacjentka zrezygnowała z wizyty. Keller nie wiele myśląc, zapakowała do torebki telefon, kalendarz, test i szybko pobiegła do auta.
- Hej! Gdzie biegniesz? – nie słuchała, że Maks za nią woła – Mieliśmy zjeść śniadanie – powiedział już normalnie, bo jego żona właśnie odjeżdżała autem sprzed ich mieszkania.

***

Siedziała w samochodzie i wpatrywała się w zdjęcie. Pierwsze zdjęcie jej dziecka. Ich dziecka, owocu ich miłości. Niemalże z czcią pogłaskała paluszkiem miejsce, gdzie znajdował się zarys jego małego ciałka. Wzruszenie odbierało jej mowę oraz możliwość wykonywania ruchów. Ale patrząc na tą fotografię miała namacalny dowód, że to nie jest wymysł jej wyobraźni. Dodatkowo na płycie dostała odgłos bicia serduszka. Nie mogła się doczekać, kiedy razem z mężem posłuchają tej pięknej muzyki. Kiedy w końcu opowie mu o tym cudzie, który jest ich dziełem. Nie mogła w to uwierzyć, ale to prawda. Za 6 miesięcy zostanie mamą, a Maks tatą. Za 2 tygodnie święta, magiczny czas spełniania ludzkich marzeń. Jej największe właśnie się spełniało. Czy mogła być bardziej szczęśliwa?

8 komentarzy:

  1. C U D O W N E.
    Po prostu C U D O W N E. ♥
    Ala jest w ciąży. Pięknie.
    Świetnie, świetnie, świetnie, genialnie! (;

    opewnejpani.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Rewelacja poproszę o ciag dalszy.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie,cudownie,genialnie

    OdpowiedzUsuń
  4. Alicja w ciąży,dziecko w drodze.
    Super bardzo się cieszę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieję że Maks będzie się troszczył o swoją Alicję jeszcze bardziej jak dowie się o dziecku.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pięknie,a końcówka najlepsza,najpiękniejsza aż lezke ze wzruszenia popłynęła.

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja coś czuję, że ta sielanka nie potrwa długo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chocolatte: Skąd takie przeczucia? ;)

      Usuń