niedziela, 15 czerwca 2014

Niespodziewany gość - część 4


Miłego czytania! ;)




Stała w kuchni i zastanawiała się, co przyrządzić mężowi na śniadanie. W tym związku to on był mistrzem gotowania, ale dzisiaj mając na uwadze fakt, że wczoraj miał ciężki dzień postanowiła go wyręczyć. Sama miała ochotę na jajecznicę, jednak on lubił słodkie śniadania, więc postanowiła, że przygotuje naleśniki. Nie było przy tym dużo pracy, jemu smakowało najbardziej, a przy okazji ograniczało potencjalne szkody.

***

Przyjemny zapach dotarł do jego komórek węchowym. Otworzył oczy, przekręcił się i ujrzał swoją żonę stojącą u progu drzwi z tacą pełną smakołyków, a z kubków wypełnionych po brzegi kawą unosiła się para. Uśmiechnęła się do niego jak najpiękniej umiała.
- Czas na śniadanie – zaczęła się zbliżać do niego. Odsunął kołdrę, tak, aby mogła wygodnie usiąść i postawić tacę na swoich nogach.
- A co się stało, że wstałaś wcześniej? – zapytał przyjemnie zaskoczony
- Chciałam zrobić niespodziankę swojemu mężowi, który ciężko pracuje, ale jak on nie chce to nie – przekazała mu śniadanie, zdążyła tylko porwać kubek i wyszła z sypialni trzaskając drzwiami. Maks pokręcił z niedowierzaniem głową
– „Co ją ugryzło – zastanawiał się – Przecież nie chciałem jej urazić. Kobiety, kto rozumie ich pokręconą logikę?” – pytał samego siebie. A skoro już Alicja pofatygowała się i zrobiła śniadanie, to szkoda byłoby gdyby się zmarnowało. Dopiero teraz poczuł jaki był głodny, wczoraj wieczorem nawet nie miał siły na jedzenie, a to co widział na talerzu wyglądało niesamowicie apetycznie, więc szybko zabrał się za konsumpcję.

***

Zszedł na dół i usłyszał tylko dźwięk odjeżdżającego auta sprzed domu.
- Gdzie ona pojechała? – zadawał sobie pytania – Przecież dopiero wieczorem idziemy do szpitala – nie rozumiał jej zachowania. Przecież nie powiedział nic złego, tylko zapytał z grzeczności. Zawsze była śpiochem i te pięć minut dłużej snu przeciągała w nieskończoność. To on był rannym ptaszkiem i chodził po świeże pieczywo na śniadanie i to on czuł się w kuchni jak ryba w wodzie. Jak stała w drzwiach była taka radosna, a później tak nagle zmienił się jej nastrój. Aż bał się pomyśleć, co go będzie czekało w szpitalu, w końcu mają wspólny nocny dyżur.

***

Była wściekła, nie to za mało powiedziane. Była przeraźliwie wściekła – „Jak on mógł?! – myślała – Bezczelny! Ja mu z ciepłym śniadankiem do łóżka, a on się ze mnie naśmiewa?! Ja mu dam posłuszną żonę, po moim trupie!” – z tego zdenerwowania trochę za mocno przycisnęła pedał gazu. Na szczęście tak rano jeszcze większość osób siedziała w swoich domach, a policjanci nie patrolowali ulic. Zatrzymała się. Włączyła światła awaryjne, objęła dłońmi kierownice i złożyła na nich głowę. Zaczęła głośno oddychać. Wraz z większą porcją tlenu docierającą do każdej komórki jej ciała, a przede wszystkim z powodu dotlenienia mózgu zaczęła zdawać sobie sprawę z absurdu dzisiejszego poranka „ - Przecież jeszcze nigdy w czasie trwania naszego związku nie wstałam wcześniej od Maksa tylko po to, by przygotować śniadanie, więc miał prawo dziwić się, gdy stanęłam w sypialni z tacą w dłoniach – zaśmiała się – Będę musiała go w szpitalu przeprosić za swoją reakcję” – odpaliła auto i włączyła się do ruchu obierając kierunek: ulica Łazienna.

***

Idąc po schodach do góry zastanawiała się nad tym, co spowodowało, że tak zdenerwowały ją słowa męża. Przecież nigdy nie była osobą impulsywną, ani wybuchową – „Czyżby hormony zaczęły kontrolować moje życie? – pytała – Nie, to niemożliwe” – i zadzwoniła do znajomych drzwi. Otworzyła jej zaspana Sylwia w szlafroku i wałkach na głowie.
- Cześć! – powiedziała radośnie – Mam nadzieję, że was nie obudziłam – powiedziała zaglądając za plecy przyjaciółki w poszukiwaniu Ordy.
- Skądże, piliśmy popołudniową herbatkę po nocnej zmianie o dziewiątej rano – ironizowała Sylwia wpuszczając ją do środka – A co ty właściwie tutaj robisz o tak wczesnej porze? – zapytała ziewając. Alicja wciągnęła powietrze do płuc i na jednym wydechu odpowiedziała:
- Właśnie wywołałam naszą pierwszą małżeńską sprzeczkę – spuściła głowę w dół
- O! – Sylwia od razu się wybudziła – Zapraszam do kuchni, napijemy się herbaty i wszystko mi opowiesz
- A Daniel? – zapytała – Nie będziemy mu przeszkadzać?
- Śpi jak niemowlę – zaśmiały się i weszły do kolejnego pomieszczenia

***

- I wtedy ja wybiegłam z sypialni, wypiłam na dole kawę i przyjechałam do ciebie – zakończyła swoją relację pani Keller, wywołując salwę śmiechu u Sylwii – Nie wiem, co we mnie wstąpiło – zaczęła kręcić głową, a przyjaciółka popatrzyła na nią uważnie, ale myśl, która zaświtała w jej głowie szybko wyleciała.
- Wiedziałem, że długo nie wytrzymasz bez tego mieszkania – stwierdził Orda wchodząc do kuchni, gdzie aktualnie dziewczyny plotkowały – Oczywiście, nie mam nic przeciwko twoim wizytom – uniósł dwie ręce do góry w geście obrony – Ale o przyzwoitych porach, może co? – oprzytomniał, gdy zdał sobie sprawę, że stoi pośrodku w samych bokserkach, szybko wybiegł po jakiś podkoszulek chociaż, a z kuchni wydobył się głos Alicji
- Nie musisz się ukrywać i tak widziałam cię nago na stole operacyjnym! – wywołała jeszcze większy napad śmiechu u przyjaciółki i u siebie. Wrócił do kuchni i pewnym głosem dodał:
- I co? Podobało ci się to, co widziałaś? – Alicja spojrzała na niego zaskoczona, nigdy nie wdawała się z nim w takie słowne potyczki, od dłuższego czasu żyli na przyjacielskiej stopie, więc była zaskoczona jego słowami
– Żartowałem – tym razem to on się śmiał – Gdybyś widziała swoją minę – nie mógł się powstrzymać.
- Nawet nie próbuj – ostrzegła go Sylwia – Alicja nie jest dzisiaj w nastroju do żartów
- A co, nie wyspałaś się przez nadmiar orgazmów czy właściwie odwrotnie, przez ich brak? – zapytał przyglądając się jej uważnie. Akurat w tym momencie brała łyk herbaty, który po jego słowach wylądował na wszystkim wokół tylko nie w jej żołądku.
- Orda! – krzyknęła – Chcesz, żebym się udławiła?! – Sylwia pomogła uporać się jej z mokrym stołem wycierając go, a koszulka po chwili stała się sucha – Myślisz, że przyszłam ci się tak zwierzać? Chciałbyś – i pokazała mu język
- Zostaniesz u nas na obiedzie? – zapytała Sylwia zmieniając ten drażliwy dla pani Keller temat
- Nie, nie. Jadę do ojca, powinnam go odwiedzić i z Beatą pogadać. W domu na razie nie mam co szukać – mówiła zbierając się – Do zobaczenia w szpitalu! – i wyszła zostawiając ich samych.
- To o co im poszło? – zapytał Daniel


2 komentarze:

  1. Fajnie, fajnie. To teraz Ala musi ładnie przeprosić Maksa. I ciekawe, co wymyśliłaś z tymi zmianami nastroju :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O Boże, jaka dzika Ala hahahah :)

    OdpowiedzUsuń