niedziela, 25 października 2015

Mój mąż o mnie zadbał (XXIV)

Zmobilizowałam się! Albo inaczej - wbrew zasadzie najpierw praca, później przyjemności... W końcu udało mi się napisać kolejną część. Na szybko, nie do końca tak, jak chciałam. Ale zdecydowanie za długo ZNOWU mnie tu nie było. Kochani jesteście, że ciągle tutaj zaglądacie. Zdaję sobie sprawę, że Wasza cierpliwość ma jednak swoje granice. 
A ja mimo tego, że piszę BARDZO nieregularnie, to chciałabym mieć dla kogo to w ogóle nadal robić.
Także... zapraszam! :)


><><><
 
Kiedy kilka godzin później zmęczeni wróciliśmy do lekarskiego, Maks od razu zajął się robieniem kawy, a ja usiadłam przy biurku, biorąc do ręki plik dokumentów, które po operacji, czekały na wypełnienie. Przebiegłam wzrokiem po pierwszych rubryczkach, a kiedy miałam sięgnąć już po długopis, przed moimi oczami pojawił się kubek z parującym napojem.
- Zostaw. Zajmiemy się tym za chwilę – uśmiechnął się, przysuwając sobie krzesełko i siadając po drugiej stronie biurka.
- … - odwzajemniłam gest, opierając się wygodnie i przymykając na moment oczy. - Dobrze, że zareagowaliśmy tak szybko... Teraz już wszystko powinno być dobrze.
- I to jest najważniejsze. Ala?
- Hmm? - otworzyłam oczy, wyczuwając po sposobie, w jaki wypowiedział moje imię, że chce zmienić temat.
- Chcesz... - spuścił na moment wzrok, zaraz ponownie spoglądając w moje oczy – Chcesz mi jeszcze o czymś powiedzieć?
Nie musiał dodawać, że chodzi mu o Bartka i rozmowę, którą przerwało nam nagłe wezwanie do pacjenta. Wpatrywałam się w jego oczy, nie bardzo wiedząc, co w tym momencie powinnam powiedzieć. Po chwili utkwiłam wzrok w swoich splecionych na blacie biurka dłoniach, lekko wzruszając ramionami.
- To dla mnie nic nie znaczyło. Zupełnie... On pojawił się w takim momencie... - nie musiałam na niego patrzeć, by widzieć, jak spuszcza wzrok, zamilkłam na chwilę, dochodząc do wniosku, że opowiadanie tego wszystkiego i ponowne rozdrapywanie, nie jest żadnemu z nas potrzebne. - Ta noc to była... Ogromna pomyłka. Od razu to wiedziałam. I od razu też przestałam się z nim spotykać. Pomimo tego, że ciebie nie było... Nie potrafiłam być z nikim innym. Cały czas cię kochałam... Skrzywdziłam go, ale on... Bartek... chyba to zrozumiał. Później widzieliśmy się jeszcze kilka razy, zupełnie przypadkowo. Jest dla mnie po prostu znajomym...
- A Ty dla niego? - spytał, jednocześnie łapiąc moje dłonie i powodując tym samym, że spojrzałam mu w oczy.
- … - wzruszyłam ramionami. - Znajomą?
- Tylko?
- … - uśmiechnęłam się lekko, podnosząc z fotela i podchodząc do niego. Usiadłam mu na kolanach, obejmując za szyję. - Kocham cię. I naprawdę nie musisz być zazdrosny.
- A ja i tak będę - uśmiechnął się szeroko, spoglądając to w moje oczy, to na usta, aż w końcu zamknął mi je czułym pocałunkiem.
Do końca dyżuru było już spokojnie. Poza kilkoma podpisami złożonymi na podsuwanych przez pielęgniarkę dokumentach, nie musiałam robić już nic więcej. Chwilę po naszej rozmowie, Maks oddelegował mnie na kanapę, a sam zajął się wypełnianiem dokumentacji. Kilka godzin później zdaliśmy dyżur i trzymając się za ręce, wyszliśmy ze szpitala, by wrócić do domu, wziąć szybki prysznic i położyć się spać.

Niespełna dwie godziny później obudził mnie telefon. Niechętnie wyswobadzając się z objęć Maksa, sięgnęłam po urządzenie.
- Tak?
- Alicja, ratuj...

15 minut później siedziałam już w kuchni, jedząc śniadanie i w pośpiechu pijąc kawę.
- Kochanie... - uniosłam wzrok znad ekranu telefonu, od razu uśmiechając się szeroko na widok zaspanego Maksa. - Dlaczego już wstałaś?
- Jadę zaraz do szpitala.
- Co? Po co? - przetarł zaspane oczy, podchodząc do mnie.
- Wilecki mnie prosił. Musi wrócić do domu. Jakaś awaryjna sytuacja. A ma dziś dwa zabiegi.
- Będziesz operowała po dyżurze?
- Małe zabiegi. A poza tym nie czuję się zmęczona – uśmiechnęłam się szeroko. - Mój mąż o mnie zadbał – wstałam od stołu, zaplatając dłonie wokół jego szyi. Kąciki jego ust uniosły się wysoko ku górze, kiedy zakładał pojedyncze kosmyki włosów za moje ucho. Podniosłam się lekko na placach i musnęłam jego usta, mijając go i ruszając w kierunku drzwi. - Co będziesz robił?
- Spał. I tęsknił.
- … - uśmiechnęłam się szeroko, posyłając mu całusa – Paa!

><><><

Wychodząc z sali po pierwszym z zabiegów, w myjce spotkałam się z pytającym spojrzeniem Sylwii.
- A Ty nie masz co robić w domu?
- Maam – uśmiechnęłam się szeroko – Ale jestem tutaj niezastąpiona. Co zrobić... - dodałam z powagą, a widząc kpiące spojrzenie przyjaciółki, obydwie zniosłyśmy się śmiechem.
- Co z Madurą? - Sylwia spojrzała na mnie z zaciekawieniem, kiedy kilka minut później podążałyśmy korytarzem.
- Powoli dochodzi do siebie...
- Nie o to pytam?
- Sylwia, błagam Cię, a o co?
- Nie uważasz, że poświęcasz mu za dużo czasu? - wzruszyła ramionami.
- Nie. Dlaczego?
- Bo to Twój były facet!
- Przyjaźń. Słyszałaś o czymś takim? Coś w tym coś złego?
- Alicja...
- No co?
- Przyjaźń?! Czy Ty nie znasz facetów?!
- Ufam ludziom. Po prostu.
- Czasami może za bardzo...

PS Na kolejną część nie będziecie musieli czekać tak długo. Teraz mogę to obiecać :))
Pozdrawiam! 
 

6 komentarzy:

  1. Jak zwykle pieknie i cudownie!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialne! Trzeba przyznać że masz prawdziwy talent :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Całkiem całkiem ;)
    Czekam na następną część!
    Już myślałam, że zrezygnowałaś z pisania :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń