piątek, 1 sierpnia 2014

Niespodziewany gość - część 17




Wyszedł z łazienki. Alicja siedziała pod kołdrą z książką w ręku w tej swojej grubej, mięciutkiej pidżamie. Zerknęła na niego, gdy jeszcze wycierał ręcznikiem mokre włosy. W tym samym czasie on podniósł głowę – ich spojrzenia spotkały się. Ręcznik szybko znalazł się na podłodze, a on zaczął zmierzać w jej kierunku. Wspiął się na łóżko i powoli wspierając się na rękach i nogach podchodził do niej nie przerywając kontaktu wzrokowego. Był już naprawdę blisko, słyszała jego płytki, miarowy oddech, który subtelnie pieścił skórę jej policzków. Zamknęła oczy i delikatnie rozchyliła spragnione pocałunków wargi. Pocałował ją nieśmiało, bojąc się, że za chwilkę mogłaby przerwać tą przyjemność, jednak ona sama go pogłębiła pragnąc jeszcze większej bliskości. Ręce wplotła w jeszcze wilgotne włosy Maksa, a on zajął się górną częścią pidżamy, która po chwili znalazła się na podłodze. Pocałunek z każdą sekundą stawał się coraz bardziej łapczywy, namiętny, a początkowa nieśmiałość przemieniła się w dziką namiętność. Kołdra, która do tej pory rozdzielała ich ciała, dzięki sprawnemu ruchowi znalazła się po drugiej stronie łóżka, a jedyną przeszkodą był tylko materiał spodni i bokserek. Maks zjechał pocałunkami niżej i teraz pieścił jej szyję oraz dekolt. Ciche pojękiwania, które wydobywały się z jej opuchniętych ust powodowały, że krew w jego żyłach zaczęła płynąć szybciej pobudzając uśpione organy. Jej ręce zaczęły masować jego kark i umięśnione plecy. Uwielbiał, gdy to robiła. Spragnieni siebie szybko pozbyli się zbędnej garderoby i mogli poczuć: skóra przy skórze, nieśmiałe jęki, aż wreszcie przyszło upragnione spełnienie będące wyrazem wzajemnej miłości i adoracji. 

*** 

Kolejny dzień w pracy zapowiadał się tak samo nudnie jak poprzednie. Ci sami pacjenci, te same zabiegi chirurgiczne, stałe zlecenia. Jednak Alicja cieszyła się tą zwykłością, rzadko miała czas, aby skupić się na uzupełnianiu dokumentacji medycznej, a było to naprawdę ważnym elementem jej pracy, więc teraz bez przeszkód mogła oddać się tej czynności. „Pacjent Maciej Kowalski, lat 5, przyjęty z powodu wysokiej gorączki, uporczywych wymiotów, biegunki…”-zaczęła uzupełniać kolejne rubryki w sprawozdaniu, myślami będąc zupełnie gdzie indziej. W jej głowie ciągle przelatywały wspomnienia z wizyty w domu dziecka, a zwłaszcza często pojawiał się obraz chłopca, którego tam spotkali. Trochę smutne niebieskie oczka, w których gdzieś tam głęboko tliły się iskierki tej dziecięcej beztroski, które ona zauważyła, blond włoski, w których odbijały się nieśmiałe, pierwsze promyki wiosennego słońca. Wpisując dalej „Po zleconych badaniach, pacjenta przyjęto na oddział pediatryczny…” zastanawiała się czy kiedyś będzie jej dane zajmować się jej własnym, chorym maleństwem. Podparła brodę na lewej ręce błądząc myślami w nieznanej przyszłości. Z rozmyślań wyrwał ją głos Beaty:
- Cześć siostra! – jak burza wpadła do pokoju lekarskiego i spoglądając na Keller powiedziała – A ty jak zwykle nudzisz się.
- Nie nudzę się, tylko wypełniam dokumentację medyczną – zaprzeczyła od razu Alicja – Wiesz, że ktoś to musi zrobić.
- I tym kimś akurat musisz być ty – pokręciła głową – Tak jest jak się pracuje w środowisku,  którym prym wiodą faceci – ciągnęła dalej – Oni na sali, pacjenci, operacje, podnoszenie swoich kwalifikacji, wspinanie się na wyżyny swoich umiejętności – w miarę wyliczania przez Beatę, uśmiech Alicji powiększał się coraz bardziej – A ty tu kobieto siedź i pisz, ja nie wiem Ala, jak ty z nimi wytrzymujesz – chirurg zaśmiała się.
- Nie mam pojęcia, ale lubię tą część mojej pracy, mogę wtedy pomyśleć, napić się kawy – podniosła kubek do góry i pociągnęła z niego spory łyk.
- No i dodatkowo żylaków się dorobić – udając poważną podsumowała Beata
- Hej, hej, ty też je możesz mieć od tego stania i nic nierobienia przy stole – zawtórowała jej Ala
- No dobra, skończmy te dziecinne docinki. Co powiesz na obiad u ojca – zamyśliła się – powiedzmy jutro?
- Jutro? Oboje z Maksem mamy na rano, więc popołudnie mamy wolne, myślę, że nie będzie miał nic przeciwko temu.
- I znowu uzależniona od faceta – jęknęła Jasińska – Mam nadzieję, że nie będzie miał – pogroziła palcem siostrze i rzucając „Do zobaczenia jutro u ojca” zostawiła Alicję samą.

***

Po wypełnieniu swoich kart, Maksa, a także części dokumentacji ojca, była tak znudzona, że nawet kawa oraz myśl, że za godzinę będzie w domu nie dodawała jej sił. Postanowiła, że sprawdzi jeszcze, czy jej pacjenci mają dobrą opiekę i czy nie cierpią. Wychodząc z gabinetu, zderzyła się ze swoim własnym mężem!
- Hej, a tu co tutaj robisz? – zapytała – Nie powinieneś być na sali?
- Właśnie skończyłem – powiedział ściągając z siebie bluzkę – Ubieraj się szybko, dzwoniła do mnie dyrektorka domu dziecka, chyba znaleźli dla nas dziecko – wyjaśnił w pospiechu. Radość, która zaczęła malować się na twarzy Keller była nie do opisania. Maks, który zajęty był zmienianiem ubrania nie zarejestrował faktu, że jego żona nie może się ruszyć z miejsca, że uśmiecha się jak dziecko, któremu ofiarowano lizaka – No dalej, Ala – ponaglał ją – Musimy być tam jak najszybciej – jednak ona dalej stała jak sparaliżowana, nie mogąc nawet wykonać najmniejszego ruchu. Maks podniósł się, spojrzał na nią i złożył ręce na biodrach – No co się tak cieszysz? – zapytał, na co jego żona odpowiedziała jeszcze większym uśmiechem, pokazując rządek równiutkich, białych zębów. Podszedł do niej i powoli zaczął kierować ją w stronę jej szafki, tak, żeby jak najszybciej mogła się przebrać.
- Ale to prawda, tak? – zaczęła pytać – Nie kłamiesz mnie? Nie chcesz się wcześniej wyrwać z pracy? – lawina pytań wydobywała się z jej ust.
- Podobno tak, nie wiem – Maks wzruszył ramionami składając bluzkę swojej żony, którą przed chwilą z niej ściągnął – A tak w ogóle, to Ty nie umiesz się sama przebrać? – zapytał śmiejąc się – Myślałem, że chcemy dziecka, a widzę, że mamy już jedno w rodzinie – spojrzał na nią z zawadiackim uśmieszkiem, a ona na niego spod byka.
- Sprawdzam czy nadajesz się do roli ojca – wytłumaczyła – Nie chcę, żebyś naszemu dziecku zrobił krzywdę przy przebieraniu, gdy się kaszką ubrudzi – mówiąc to przybliżała się do niego i złożyła nieśmiały pocałunek na jego ustach. Keller czując miękkie wargi swojej żony na swoich pogłębił pocałunek, choć wiedział, że to nie jest odpowiedni moment, ani czas. Z trudnością oderwał się od niej.
- Musimy się zbierać, kochanie – powiedział będąc nadal blisko niej.
- Przy tobie kompletnie zapominam o całym świecie – cicho wyznała. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz