Wyszedł z łazienki. Alicja siedziała
pod kołdrą z książką w ręku w tej swojej grubej, mięciutkiej pidżamie. Zerknęła
na niego, gdy jeszcze wycierał ręcznikiem mokre włosy. W tym samym czasie on
podniósł głowę – ich spojrzenia spotkały się. Ręcznik szybko znalazł się na
podłodze, a on zaczął zmierzać w jej kierunku. Wspiął się na łóżko i powoli wspierając
się na rękach i nogach podchodził do niej nie przerywając kontaktu wzrokowego.
Był już naprawdę blisko, słyszała jego płytki, miarowy oddech, który subtelnie
pieścił skórę jej policzków. Zamknęła oczy i delikatnie rozchyliła spragnione
pocałunków wargi. Pocałował ją nieśmiało, bojąc się, że za chwilkę mogłaby
przerwać tą przyjemność, jednak ona sama go pogłębiła pragnąc jeszcze większej
bliskości. Ręce wplotła w jeszcze wilgotne włosy Maksa, a on zajął się górną
częścią pidżamy, która po chwili znalazła się na podłodze. Pocałunek z każdą
sekundą stawał się coraz bardziej łapczywy, namiętny, a początkowa nieśmiałość
przemieniła się w dziką namiętność. Kołdra, która do tej pory rozdzielała ich
ciała, dzięki sprawnemu ruchowi znalazła się po drugiej stronie łóżka, a jedyną
przeszkodą był tylko materiał spodni i bokserek. Maks zjechał pocałunkami niżej
i teraz pieścił jej szyję oraz dekolt. Ciche pojękiwania, które wydobywały się
z jej opuchniętych ust powodowały, że krew w jego żyłach zaczęła płynąć szybciej
pobudzając uśpione organy. Jej ręce zaczęły masować jego kark i umięśnione
plecy. Uwielbiał, gdy to robiła. Spragnieni siebie szybko pozbyli się zbędnej
garderoby i mogli poczuć: skóra przy skórze, nieśmiałe jęki, aż wreszcie
przyszło upragnione spełnienie będące wyrazem wzajemnej miłości i adoracji.
***
Kolejny dzień w pracy zapowiadał się
tak samo nudnie jak poprzednie. Ci sami pacjenci, te same zabiegi chirurgiczne,
stałe zlecenia. Jednak Alicja cieszyła się tą zwykłością, rzadko miała czas,
aby skupić się na uzupełnianiu dokumentacji medycznej, a było to naprawdę
ważnym elementem jej pracy, więc teraz bez przeszkód mogła oddać się tej
czynności. „Pacjent Maciej Kowalski, lat 5, przyjęty z powodu wysokiej
gorączki, uporczywych wymiotów, biegunki…”-zaczęła uzupełniać kolejne rubryki w
sprawozdaniu, myślami będąc zupełnie gdzie indziej. W jej głowie ciągle
przelatywały wspomnienia z wizyty w domu dziecka, a zwłaszcza często pojawiał
się obraz chłopca, którego tam spotkali. Trochę smutne niebieskie oczka, w
których gdzieś tam głęboko tliły się iskierki tej dziecięcej beztroski, które
ona zauważyła, blond włoski, w których odbijały się nieśmiałe, pierwsze promyki
wiosennego słońca. Wpisując dalej „Po zleconych badaniach, pacjenta przyjęto na
oddział pediatryczny…” zastanawiała się czy kiedyś będzie jej dane zajmować się
jej własnym, chorym maleństwem. Podparła brodę na lewej ręce błądząc myślami w
nieznanej przyszłości. Z rozmyślań wyrwał ją głos Beaty:
- Cześć siostra! – jak burza wpadła
do pokoju lekarskiego i spoglądając na Keller powiedziała – A ty jak zwykle
nudzisz się.
- Nie nudzę się, tylko wypełniam
dokumentację medyczną – zaprzeczyła od razu Alicja – Wiesz, że ktoś to musi
zrobić.
- I tym kimś akurat musisz być ty –
pokręciła głową – Tak jest jak się pracuje w środowisku, którym prym wiodą faceci – ciągnęła dalej –
Oni na sali, pacjenci, operacje, podnoszenie swoich kwalifikacji, wspinanie się
na wyżyny swoich umiejętności – w miarę wyliczania przez Beatę, uśmiech Alicji
powiększał się coraz bardziej – A ty tu kobieto siedź i pisz, ja nie wiem Ala,
jak ty z nimi wytrzymujesz – chirurg zaśmiała się.
- Nie mam pojęcia, ale lubię tą
część mojej pracy, mogę wtedy pomyśleć, napić się kawy – podniosła kubek do
góry i pociągnęła z niego spory łyk.
- No i dodatkowo żylaków się dorobić
– udając poważną podsumowała Beata
- Hej, hej, ty też je możesz mieć od
tego stania i nic nierobienia przy stole – zawtórowała jej Ala
- No dobra, skończmy te dziecinne
docinki. Co powiesz na obiad u ojca – zamyśliła się – powiedzmy jutro?
- Jutro? Oboje z Maksem mamy na
rano, więc popołudnie mamy wolne, myślę, że nie będzie miał nic przeciwko temu.
- I znowu uzależniona od faceta –
jęknęła Jasińska – Mam nadzieję, że nie będzie miał – pogroziła palcem siostrze
i rzucając „Do zobaczenia jutro u ojca” zostawiła Alicję samą.
***
Po wypełnieniu swoich kart, Maksa, a
także części dokumentacji ojca, była tak znudzona, że nawet kawa oraz myśl, że
za godzinę będzie w domu nie dodawała jej sił. Postanowiła, że sprawdzi
jeszcze, czy jej pacjenci mają dobrą opiekę i czy nie cierpią. Wychodząc z
gabinetu, zderzyła się ze swoim własnym mężem!
- Hej, a tu co tutaj robisz? –
zapytała – Nie powinieneś być na sali?
- Właśnie skończyłem – powiedział
ściągając z siebie bluzkę – Ubieraj się szybko, dzwoniła do mnie dyrektorka
domu dziecka, chyba znaleźli dla nas dziecko – wyjaśnił w pospiechu. Radość,
która zaczęła malować się na twarzy Keller była nie do opisania. Maks, który
zajęty był zmienianiem ubrania nie zarejestrował faktu, że jego żona nie może
się ruszyć z miejsca, że uśmiecha się jak dziecko, któremu ofiarowano lizaka –
No dalej, Ala – ponaglał ją – Musimy być tam jak najszybciej – jednak ona dalej
stała jak sparaliżowana, nie mogąc nawet wykonać najmniejszego ruchu. Maks
podniósł się, spojrzał na nią i złożył ręce na biodrach – No co się tak
cieszysz? – zapytał, na co jego żona odpowiedziała jeszcze większym uśmiechem,
pokazując rządek równiutkich, białych zębów. Podszedł do niej i powoli zaczął
kierować ją w stronę jej szafki, tak, żeby jak najszybciej mogła się przebrać.
- Ale to prawda, tak? – zaczęła
pytać – Nie kłamiesz mnie? Nie chcesz się wcześniej wyrwać z pracy? – lawina
pytań wydobywała się z jej ust.
- Podobno tak, nie wiem – Maks
wzruszył ramionami składając bluzkę swojej żony, którą przed chwilą z niej
ściągnął – A tak w ogóle, to Ty nie umiesz się sama przebrać? – zapytał śmiejąc
się – Myślałem, że chcemy dziecka, a widzę, że mamy już jedno w rodzinie –
spojrzał na nią z zawadiackim uśmieszkiem, a ona na niego spod byka.
- Sprawdzam czy nadajesz się do roli
ojca – wytłumaczyła – Nie chcę, żebyś naszemu dziecku zrobił krzywdę przy
przebieraniu, gdy się kaszką ubrudzi – mówiąc to przybliżała się do niego i
złożyła nieśmiały pocałunek na jego ustach. Keller czując miękkie wargi swojej
żony na swoich pogłębił pocałunek, choć wiedział, że to nie jest odpowiedni
moment, ani czas. Z trudnością oderwał się od niej.
- Musimy się zbierać, kochanie –
powiedział będąc nadal blisko niej.
- Przy tobie kompletnie zapominam o
całym świecie – cicho wyznała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz