Witajcie!
Dziś trochę nietypowo, wita Was Chocolatte ;) Korzystając z chwili i uprzejmości Kori dorwałam się do bloga Z powodu nieubłagalnie zbliżającej się sesji, twórczość Kori pojawiałaby się tutaj niezwykle rzadko, dlatego razem postanowiłyśmy, że od dziś co jakiś czas będzie pojawiać się moje nowe opowiadanie. Nie jest co prawda skończone, ale ma dość dużo stron, że do sesji wystarczy, a później powstaną już dalsze części na bieżąco ;) Dlatego dziś zapraszam Was do lektury mojego opowiadania pt: „Niespodziewany gość”. Mam nadzieję, że tematyka Was nie zawiedzie i choć w małym stopniu zastąpi Wam wspaniałą twórczość Kori.
Pozdrawiam ;)
PS Czy u Was też tak gorąco? ;)
Dryyyyyyyń! Dryyyyyyyyyyyyyyyń! Obudził go dźwięk budzika, bez otwierania oczu, wyciągnął rękę spod cieplutkiej kołdry i wyłączył go. Pomyślał, że jeszcze pięć minut może poleżeć w łóżku, zwłaszcza, że obok niego spała jego żona. Od czterech tygodni nie mógł w to uwierzyć. Codziennie budził się z uśmiechem na ustach, a powodowała to tylko jej sama obecność. Leżała tyłem do niego, przytulił się do jej pleców, splatając dłonie na jej brzuchu. Musnął delikatnie jej szyję, na co ona zamruczała jak kotka, przeciągając się. Dzisiaj kończył się ich miesiąc miodowy i musieli wstać rano do szpitala. Było to nadzwyczaj trudne, gdyż do tej pory pozwalali sobie na błogie lenistwo. Czasami spędzali całe dnie w łóżku, z dala od problemów, szpitala, innych ludzi. Po prostu leżeli, rozmawiali i cieszyli się swoją bliskością. Do pełni szczęścia, wystarczała im tylko obecność tej drugiej osoby.
- Kochanie – zaczął – Musimy wstawać
- Jeszcze 5 minut – odparła, próbując schować głowę pod kołdrę – Albo nie – zawahała się - Zadzwoń do ojca i powiedz, że rzucam pracę
- Naprawdę? – zapytał udając zdziwienie, a ona tylko pokiwała mu głową – Dobra to dzwonię, a ty sobie dalej tu smacznie śpij.
- Heeej, gdzie idziesz? – pociągnęła go za rękę, żeby wrócił do niej – Żartowałam tylko – delikatnie dotknęła jego warg, z każdą sekundą pogłębiając pocałunek. Robiła to z czystą premedytacją, chcąc przedłużyć swój pobyt w łóżku. Obydwoje opadli na poduszki, nie przerywając pieszczoty. Usta Alicji potrafiły zdziałać cuda, bo Maks po chwili zupełnie zapomniał o porannej zmianie w szpitalu, a jego ręce powolutku zaczęły podciągać jej koszulkę. Pani Keller wykonała zwinny unik i szybko uciekła do łazienki. Zupełnie zaskoczony jej zachowaniem usiadł na łóżku i wziął głęboki oddech. Nie spodziewał się, że będzie go wodziła za nos, ale postanowił, że jeszcze się na niej zemści, że tak go teraz oszukała. Usłyszał odgłos lecącej wody pod prysznicem, który nagle ucichł, a z łazienki wyłoniła się głowa Ali:
- Nie dołączysz do mnie? – zapytała uwodzicielsko. Pospiesznie wstał, nie mógł kazać kobiecie czekać na niego, przecież obiecywał posłuszność żonie.
***
- I jak było? – zapytała podekscytowana Sylwia, gdy Ala dosiadła się do niej w bufecie
- Normalnie – odpowiedziała wzruszając ramionami i uśmiechając się – Jak nad morzem – jednak wyobraźnia nasuwała jej wspomnienia, gdy przy zachodzie słońca, trzymając się za ręce chodzili po piasku gołymi stopami, a woda obmywała ich nogi. Pamiętała smak pysznych gofrów z bitą śmietaną i owocami oblanych czekoladą, choć bardziej utkwiło jej w pamięci samo karmienie. Gdy Maks pomagał jej uporać się z bitą śmietaną, która po każdym kęsie pokrywała jej usta. A nocą …
- Zarumieniłaś się – stwierdziła pielęgniarka
- Wcale nie – oburzyła się Ala krzyżując ręce na piersi
- Już ja dobrze wiem swoje – pokiwała głową – Jeśli było choć trochę tak dobrze jak wyglądasz, to powiem tylko, że jesteś cholerną szczęściarą i ci zazdroszczę – położyła łokieć na stole, a na zgiętej dłoni oparła brodę
- Było zdecydowanie lepiej – tajemniczo odpowiedziała – Odpoczęliśmy w końcu, zapomnieliśmy o świecie, a zwłaszcza o Somalii i byliśmy tylko my dwadzieścia cztery godziny przez cały czas.
- Też bym pojechała w podróż poślubną – rozmarzyła się
- Przecież Orda kiedyś już ci się oświadczył – przypomniało się Alicji – Wystarczy mu przypomnieć i proszę, miesiąc miodowy gwarantowany!
- Tylko nic mu nie mów! – ostrzegła ją – Teraz mu w głowie tylko praca.
- To coś tam mogę wspomnieć, tak przypadkiem
- Nie, jeszcze nie przyszedł nasz czas. A po tym wypadku, niech się nacieszy pacjentami, należy mu się i ja to doskonale rozumiem – tłumaczyła
- Proszę, proszę, a od kiedy stałaś się taka wyrozumiała? Czyżby miłość tak cię zmieniła – uśmiechnęła się i zanurzyła usta w gorącej herbacie i widać było jej tylko tańczące iskierki w oczach.
- A ciebie to niby nie – ironizowała Sylwia, a Alicja zaczęła się śmiać.
***
- I jak było? – zapytała Beata, gdy obydwie myły się przed operacją. Alicja przestała, spojrzała na nią i uśmiechnęła się – Dobra, nic nie mów – skapitulowała – Wiem wszystko.
- Było wspaniale – krótko odpowiedziała – Maks naprawdę zadbał o każdy szczegół, a te trzy tygodnie minęły jak jeden – westchnęła
- Nie pytam więcej o nic, twoja twarz wyraża znacznie więcej – uniosła kąciki ust do góry. Gdy okazało się, że Szymańska jest córką Leona nie była zadowolona. Była wręcz wściekła na ojca, że ma jeszcze jedno dziecko, o którym dowiedział się dopiero teraz, na Alicję, bo to ona mogła uratować Jasińskiego, pomimo, że znała swojego ojca od kilku dni, a dla Beaty był jej ukochanym tatą od zawsze. Dodatkowo do tego wszystkiego dochodził fakt, że to przez Szymańską, Maks nie chciał na nowo stworzyć związku z Beatą. Jednak przypominając sobie Kellera i siostrę stojących przed ołtarzem i ze wzruszeniem wypowiadających słowa przysięgi wiedziała, że są dla siebie stworzeni. Patrząc teraz na rozanieloną twarz nowej pani Keller utwierdziła się w tym przekonaniu. Była też pewna, że nastój Maksa idealnie współgrał z nastrojem jego żony.
***
- I jak tam amorze? – naśmiewał się z niego Jivan – Zdradzisz coś? – Maks uśmiechnął się – Dobra, jak nie chcesz mówić to nie, mogę się jedynie domyślać, że było dobrze – pokiwał głową – A skoro już wróciliście, to może wpadniecie do swojego chrześniaka? – Keller teatralnie wzniósł dłoń do głowy:
- Zupełnie zapomniałem!
- Trochę ci się nie dziwię – pokiwał głową Gajewski – Powrót, wesele, żona, miesiąc miodowy – zaczął wyliczać – Sam bym się wybrał gdzieś daleko od dzieci
- Aż tak dają w kość?
- Kocham je, ale czasami chciałbym mieć chwilę spokoju
- To może zabrałbym Antka i Zosię do kina – zaproponował – Alicja na pewno nie będzie miała nic przeciwko temu, a małego położycie spać i będziecie mieć trochę czasu dla siebie
- Naprawdę? Mógłbyś? – z niedowierzaniem zapytał
- Teraz to muszę zapytać żony o zdanie – zastanowił się. Nie mógł uwierzyć, że to słowo zagościło już na dobre w jego słowniku. Nie spodziewał się również, że tak szybko po ślubie zostanie przysłowiowym pantoflarzem, ale musiał to przyznać przed samym sobą, Alicja okręciła go sobie wokół palca! – Nie chcę jej podpaść, wiesz, jesteśmy małżeństwem od niecałego miesiąca – obydwoje zaśmiali się
- Jeszcze zażądałaby rozwodu jakbyś z jakąś obcą kobietą, czyli moją córką, poszedł do kina – zażartował
- Nawet nie strasz mnie sądem – dobry humor ich nie opuszczał.
Piszesz świetnie z resztą czytałam już kiedyś kilka opowiadań chyba u Limonki (?) :). Masz talent, czekam na więcej :*
OdpowiedzUsuńSuper czekam na ciąg dalszy . Zapraszam również do mnie
OdpowiedzUsuńhttp://alicja-i-maks-forever.blogspot.com/ :)
Ciekawe co wyniknie z tego opiekowania się dziećmi przez Maksa
OdpowiedzUsuń