Cześć kochani! ;)
Dziś przed Wami kolejna część opowiadania Chocolatte. A ja korzystając z okazji chciałabym Ci, kochana Chocolatte, podziękować! Bardzo mi miło, że zechciałaś opublikować swoje opowiadanie tutaj ;) Dzięki temu nie będzie tutaj takich pustek. Możecie się spodziewać kolejnych części zdecydowanie częściej, niż do tej pory!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury ;)
***
-
Ciebie też wszyscy dzisiaj wypytywali? – zapytała go wieczorem Alicja,
gdy wrzucała brudne ubrania do pralki.
- Na szczęście tylko Jivan – odpowiedział – A jak u ciebie?
- Sylwia, Beata, a ojciec zaprosił nas jutro kolację. Będzie też
Elżbieta, pewnie Krzysztofa też zaprosił
- Potwierdziłaś naszą obecność? – zapytał przyglądając się jej uważnie.
Alicja na chwilę zaprzestała przygotowywać pranie, również na niego
spojrzała:
- Powiedziałam, że muszę to przedyskutować z mężem – kąciki jej ust
uniosły się ku górze. Maks także się uśmiechnął, słowo „mąż” tak pięknie
brzmiało w jej ustach.
- Nie wiedziałem, że będziesz taką posłuszną żoną – powiedział
podchodząc do niej, oplatając swoje ręce wokół jej talii, a brodę kładąc
na ramieniu – Podoba mi się to – dodał kołysząc się lekko razem z nią w
swoich ramionach. Nagle wyrwała się z jego objęć.
- Musimy iść odwiedzić Stasia!
- Wiem – powoli zaczął zbliżać się do niej, ich ciała dzieliły tylko
wierzchnie okrycia, a twarze centymetry – Rozmawiałem dzisiaj o tym, co
powiesz na niedzielę?
- Niedziela? Brzmi dobrze – uśmiechnęła się i delikatnie musnęła jego
usta, po czym wróciła do prania
- A później zabierzemy Antka i Zosię do kina, co? Damy odpocząć młodym
rodzicom – zaproponował
- Nie wiedziałam, że jesteś takim dobrym organizatorem – kokietowała go.
Podszedł do niej, wyrwał jej z rąk koszulkę, którą trzymała:
- Możesz to teraz zostawić …
- Ale Maks …. – oburzyła się, ale nie zdążyła nic więcej powiedzieć, bo
on skutecznie zamknął jej usta pocałunkiem
- Na ten wieczór mam inne plany – powiedział odrywając się od niej na
chwilkę.
***
Leżała na brzuchu, a oczy miała zamknięte. On leżał na boku, jedną ręką
przytrzymywał sobie głowę tak, żeby cały czas mieć na nią oko, a drugą
ręką gładził jej aksamitną skórę na ramieniu. Widział i czuł pod swoimi
palcami gęsią skórkę, która pojawiała się na jej ciele pod wpływem jego
dotyku. Dreszcze, które przebiegały przez jej ciało dodatkowo pogłębiały
jej przyjemność. Spojrzał na nią uważnie. Przez zamknięte oczy nie mógł
oglądać wesoło tańczących iskierek w jej tęczówkach, ale dokładnie mógł
obserwować zaróżowione od niedawnej aktywności policzki i delikatnie
rozchylone usta, na których błąkał się uśmiech. Pochylił się nad nią i
ucałował prawy kącik ust, następnie lewy i delikatnie musnął jej wargi.
Zamruczała niczym kotka i pogłębiła pocałunek ściągając go na siebie.
***
- Zjemy coś? – zapytała unosząc sugestywnie brwi do góry
- Na ciebie mam zawsze ochotę, ale na „coś” pomyślmy – udał, że się
zastanawia – Pewnie nasza lodówka świeci pustkami, więc jedyne co nam
pozostaje to jedzenie na telefon
- Jedzenie na telefon mówisz? – wyraźnie go kokietowała, powoli
wynurzając lewą nogę spod kołdry. Głośno przełknął ślinę, ale
postanowił, że nie będzie reagował na jakiekolwiek prowokacyjne gesty z
jej strony. Wstał i po chwili wrócił mówiąc, że zamówił chińskie, bo
akurat ten numer telefonu trafił mu do ręki.
***
- No nareszcie! – powiedział Leon, gdy otworzył im drzwi – Doktor
Szymańska, doktor Keller serdecznie zapraszam – wskazał im ręką, że mają
wejść. Na dźwięk swojego starego nazwiska Alicja uśmiechnęła się
szeroko ukazując rządek białych zębów.
- Tato – chciała mu zwrócić uwagę – Ale nie ma tu żadnej doktor
Szymańskiej – na co Jasiński teatralnie uderzył się dłonią w czoło
–
Państwo Keller, witam serdecznie i przepraszam za tą karygodną pomyłkę,
obiecuję, że to się więcej nie powtórzy – był w znakomitym humorze i
zarażał nim wszystkich wkoło.
- Leon, a co ty taki wesoły? – zapytał podejrzliwie Maks
- Odwiedziła mnie córka z zięciem i co mam z tego powodu płakać? Dobra,
chodźcie do jadalni, kaczka już pewnie ostygła, a pani Sabinka tak się
starała. Wszyscy inni już są.
***
- Dawno tak dobrze nie jadłem – stwierdził Maks gładząc się po brzuchu
- Żona nie gotuje ci obiadków? – zapytała Ela podejrzliwie. Keller
spojrzał na Alę, a ich dłonie spotkały się na jej kolanie pod stołem.
- W naszym domu to ja rządzę w kuchni – odpowiedział. „Nasz dom” – jak
to pięknie brzmi pomyślała Alicja. A jeszcze piękniej byłoby, gdyby już
niedługo w ich mieszkaniu pojawił się nowy współlokator! I nie chodziło
tutaj o pieska, kotka, czy rybkę. Na razie jeszcze o tym nie rozmawiali,
cieszyli się sobą póki mogli. W końcu sami, szczęśliwi, musieli się tym
nasycić, zanim powitają nowego członka rodziny. Choć w głębi duszy Ala
chciała, żeby on jak najszybciej się pojawił. Maks był twardzielem, więc
on nie potrafił pierwszy rozpocząć rozmowy o dziecku, jednak jego
serce, aż rwało się z piersi na myśl, że razem ze swoją ukochaną żoną
mogliby dać życie – stworzyć owoc ich miłości.
- Ja układam budżet – powiedziała Ala, po czym wszyscy wybuchnęli
głośnym śmiechem.
- No dobrze, ale pochwalcie się jak było nad morzem – zmieniła temat
Beata, kładąc łokcie na stole i składając dłonie tak, aby spokojnie
mogła spocząć na nich broda. Cztery pary oczu zwróciły się nagle w
kierunku młodych małżonków, a do tej pory milczący Krzysztof zaczął
zastanawiać się nad tym, jaki skarb wypuścił z rąk. Ale zaraz te myśli
zostały zastępowane przez drugie – czy on byłby w stanie tak samo
uszczęśliwić Alicję? Znał ją od lat, a przynajmniej tak mu się wydawało,
bo dopiero teraz wydawała mu się naprawdę szczęśliwa, a przede
wszystkim zakochana i kochana. I musiał to przed samym sobą przyznać, że
powodował to Maks Keller, a nie on. Młodzi spojrzeli po sobie, po czym
Ala zaczęła mówić:
- Było przepięknie, te spacery przy wschodzie słońca, woda otulająca
nasze nogi, a później zachody i … - urwała, lekko zarumieniona od
wspomnień – Ale mamy w aucie małe upominki dla was! – przypomniało jej
się – Maks, pójdziesz? – zapytała z nadzieją w głosie
- Życzenie mojej żony jest dla mnie rozkazem – wstał i ukłonił się jak
rycerz swojej pani serca, czym ujął zgromadzoną przy stole rodzinę i
przyjaciół.
***
- Fajnie było dzisiaj u ojca, nie? – zagadał do niej Maks, gdy szykowała
się już spać
- Mówisz na Leona ojciec? – zapytała zaskoczona, choć jej serce
wykonywało w tej chwili skomplikowane akrobacje.
- A co? Wolno mi już – wzruszył ramionami – Zabrałem mu córkę, więc mam
pozwolenie. No chodź już do mnie, po co tyle tych kremów nakładasz.
- Muszę – uśmiechnęła się.
Postanowił skrócić swoje męki, wstał
przerzucił ją sobie przez ramię i razem schowali się pod kołdrę.
Opierała mu się, jednak on szybko pocałował ją, a ręce złapał w żelaznym
uścisku, żeby więcej nie powodowały siniaków na jego plecach.
- Myślałaś może o tym pokoju na końcu korytarza, który stoi pusty? –
zapytał przerywając pocałunki i patrząc jej głęboko w oczy
- A co chcesz go jakoś wykorzystać? – zapytała niepocieszona, że
przerwał im te igraszki – Rozumiem, chcesz zabrać mnie na wielkie zakupy
i zrobić w nim moją garderobę – zażartowała siadając na nim okrakiem.
Zaśmiał się z toku myślenia swojej żony, ale niestety tego nie miał w
planach, choć poniekąd jego plan zagospodarowania tej wolnej części
mieszkania wiązał się z pewnymi zakupami.
- Co innego miałem na myśli – tajemniczo się do niej uśmiechnął – Co byś
powiedziała, gdyby ktoś tam zamieszkał?
- Chcesz kupić psa? – zapytała zaskoczona – A kto będzie z nim
wychodził, przecież pracujemy. A takie zwierzę … - nie pozwolił jej
dokończyć, pocałunkiem zamknął jej usta, żeby go posłuchała.
- Dziecko. Chcę, żeby tam zamieszkało nasze dziecko.
PS Osobiście jestem kompletnie rozczulona, za każdy razem, jak czytam tę część! <3
Boże, jak uroczo. Przeuroczo.
OdpowiedzUsuńChocolatte; jesteś niesamowita, wiesz?
Dziecko. Ala, Maks i dziecko. Pięknie brzmi. *o*
Rozczulające..... mogło byc tak w serialu.... pięknie piszesz :)
OdpowiedzUsuńSłodko <3 "Dziecko. Chcę żeby zamieszkało tam nasze dziecko" no po prostu genialnie :) nie moge doczekać się kolejnej części :)
OdpowiedzUsuń♥
OdpowiedzUsuń