Zbieram się i
zbieram do opisania tego odcinka. I zebrać się nie mogę. Mam wrażenie, że
cokolwiek nie powiem, i tak w najmniejszym stopniu nawet nie oddam tych emocji,
które towarzyszyły mi podczas oglądania... To, to tylko Ola i Gabrysia wiedzą,
dzięki wspólnemu oglądaniu ;)
Uwielbiam to, dziewczynki! I siedzenie później do 2/3 w nocy, rozmawianie, przeżywanie... Pomimo tego, że trzeba wstać! :D
Zacznę może tak ogólnie... Choć właściwie to był kolejny odcinek, podczas którego nie potrafiłam skupić się na niczym innym, niż Alicja i Maks.
Pierwsza scena - i przepiękna Ala, przymierzająca sukienkę. I boska Sylwia, w roli doradcy. Uwielbiam ich relację ;)
- Przecież to jest Twój ślub! Ma Cię być widać!
- Właśnie. Mnie, a nie kieckę!
Dalej to już moją uwagę skupiła Olga. Dziwnie mi było z tym, że tak 'przeskoczyli'. W poprzednim odcinku Olga przyszła, a tu... Nagle znają się już z Alicją. Fajnie byłoby zobaczyć, jak rozwinęła się tamta scena, gdzie Maks czekał na Alę, a zawitała do niego Olga. Ale wiadomo... W serialu nie da pokazać się wszystkiego, krok po kroku. Dlatego wybaczam... Tym bardziej, że później, w szatni Alicja wspomniała, że Maks jej powiedział, że Olga ma problemy itd. Czyli jakoś tam porządek zachowali.
A co do samej relacji Ala-Olga. Szymańska jest najcudowniejszym człowiekiem na świecie! Stara się być wobec niej taka miła, wyrozumiała... Fakt, nie wie, że coś tam się między Olgą a Maksem wydarzyło - ale jak sama Sylwia wspomniała, niedawno imię Olga spędzało jej sen z powiek. Kochana jest z tą swoją empatią, no. I bezgranicznym zaufaniem wobec Maksa. To się nazywa miłość...
Stawiając siebie, na miejscu Ali, nie wiem, czy byłabym w stanie tak bez urazy, bez obaw, z sympatią mimo wszystko, podejść do kobiety, którą łączyły takie przeżycia z moim mężczyzną, której jeszcze jakiś czas temu się obawiałam... No ale... To miłość! ;)
Sylwia za to jak zawsze błyskotliwa - dobrze, że jest. W razie czego, na pewno da popalić Oldze :D
I oczywiście - ludzi nie powinno oceniać się po pozorach, nie wolno skreślać kogoś, kogo się nie poznało... Ale ja Olgi nie lubię i już.
Owszem, może ona tu jest taka biedna i w ogóle... Ale nie potrafię jej współczuć. Ani trochę. I wiecie, że nawet nie jest mi z tym źle? Nie lubię jej, nie ufam jej. Może i ma pod górkę... Ale tymi swoimi podchodami już mnie strasznie do siebie zniechęciła. No przychodzi do tego Maksa, żegna się z nim, życzy mu szczęścia [I w scenie pod szpitalem i później podczas wieczoru kawalerskiego] a później i tak przywleka się na ślub. A wrrrrrrrrrrrrr! Nie lubię. Będzie teraz grała cierpiętnicę...
Może nie jestem obiektywna, no ale cóż - nie muszę :D
W ogóle scena pod szpitalem strasznie mnie... zdołowała?
No bo jak to, słyszała już, że przysięga miłość, wierność, aż do śmierci? Eh...
Somalia i wszystko to, co się tam działo... to zupełnie inna rzeczywistość. Tam każdy dzień, każda chwila rządziła się innymi prawami. Jestem pewna, że tego, co oni tam przeżyli nie da się opisać słowami... Nie wiedzieli, ile im zostało. Byli niemal pewni, że nie przeżyją... Dlatego nie można chyba oceniać w żaden sposób tego, co się tam wydarzyło, cokolwiek się wydarzyło. To była zupełnie inna sytuacja...
I teraz też jest coś innego. Owszem - tego co tam przeżyli nie da się zapomnieć, wymazać. Ale mam wrażenie, że Maks chce to zostawić za sobą. Wrócił, jest tutaj... I chce się odciąć od tamtych wydarzeń. Wobec tej rzeczywistości wszystko, co działo się w Somalii jest odrębnym światem.
I nawet jeśli do czegoś między nimi doszło. Ba, wiemy już, że doszło. Nawet jeśli coś tam sobie obiecali... Ciężko wymagać by teraz się z tego wywiązywali?
Zresztą... Nie rozumiem jednego - Olga uważa się teraz za ofiarę Maksa. Tyle jej naobiecywał, a teraz żeni się z Alicją... Ale, skoro tak bardzo wzięła do siebie te obietnice Maksa... Czemu z Warszawy pojechała z mężem? Wróciła do niego. Skoro uważała, że chce ułożyć sobie życie z Maksem... Dlaczego nie zrobiła tego od razu? Przecież mogła porozmawiać z mężem, nie oszukiwać nikogo... Nie rozumiem jej, zupełnie. Ofiara obietnic Maksa... A to ona wróciła do męża. Po czasie stwierdziła, że jednak woli być z Maksem... Ee...
Naprawdę jej nie lubię.
I nie uniewinniam Maksa. Absolutnie. Cholerny Maks! Dla mnie główną jego winą jest to, że nie porozmawiał szczerze z Alicją. Osobiście potrafię zrozumieć go w jakimś tam stopniu - od takich wspomnień chce się uciec, nie rozdrapywać, uznać, że ich nie było. Ale na dłuższą metę się nie da. To zawsze będzie w nim siedziało. No i Alicja jest jedyną osobą, wobec której powinien zebrać się w sobie... Szczerość, za szczerość. Jest jej to winien... Tym bardziej teraz.
Kiedy pojawiła się Olga, kiedy Ala widzi, że coś jest na rzeczy.
On chciałby uznać, że tego nie było - ale gdy tylko mowa jest o Oldze, robi się zmieszany, nie wie, gdzie ma podziać oczy. Czy można się mu dziwić? Chyba nie... Ale strasznie szkoda Alicji. Przecież ona zaczyna zauważać, że coś jest nie tak... Niechże on z nią porozmawia, no!
Nie będę rozliczać Maksa z tego, co wydarzyło się w Somalii. Chociaż jeszcze jakiś czas temu nie dopuszczałam do siebie myśli, że MAKS mógłby zdradzić Alicję. Powoli zaczynam rozumieć, że sytuacja w jakiej znaleźli się w Somalii, to odrębna rzeczywistość, rządząca się swoimi prawami. Ale... Niech on dalej nie milczy. Niech ratuje swoje dobre imię w naszych oczach - niech powie jej prawdę!
I teraz już zupełnie zgubiłam się w tym, co chciałam dalej pisać. Analiza tego, co czuje i myśli Maks to jeden z elementów, który najbardziej pochłonął mnie po obejrzeniu tego odcinka...
Teraz może coś pozytywnego :D
Scena przed szpitalem... Jak ja ich kocham! No kupili mnie absolutnie <3 Patrząc na nich, jak sobie najzwyczajniej w świecie idą, tuż obok siebie, objęci... Zaraz widzi się to uczucie. Gesty, mimika, spojrzenia, uśmiechy, to w jaki sposób ze sobą rozmawiają - kocham! W ogóle uwielbiam styl bycia, z tej sceny, Maksia! Taki kochany, no. O wszystkim myśli, wszystko załatwia... I gdyby nie Leoś, mielibyśmy pięęęęęęęęęęęęękne buzi :D A z drugiej strony - scena z Basią też była genialna. Ujęło mnie to, w jaki sposób Alicja oparła się o Maksa <3 Takie zwykłe coś. A w ich wykonaniu chwyta za serducho! Magda i Paweł są naprawdę doskonałym duetem...
Albo scena w widzie - zmieszanie Maksa, napięta atmosfera, bo Olga... I kochana Ala, próbująca z nią rozmawiać. I to ich wyjście z windy. Jak Ala złapała go za rękę. Uwielbiam! Taki drobny gest... A jak cudnie się na to patrzy. Kocham ich razem, bardzo, bardzo!
Cała sytuacja związana z Ordą - to, że chciał, żeby operowała go Ala - to było na swój sposób urocze. Jeszcze niedawno tak się nie lubili... A teraz budzi się między nimi taka fajna relacja!
No i to SylwiowoOrdowe wyznanie miłości <3 ''No jasne, że Cię kocham''
No i tekst Maksa: ''I jak, będziesz wyglądała jak beza?'' <3 rozłożył mnie na łopatki! :D
Wieczór kawalerski osobiście też odbieram jako pozytyw. Najpierw dziewczyny - może i faktycznie zabrakło jakiegoś ducha zabawy, ale za to był Bartek. I jego rozmowa z Alą jak dla mnie była genialna. W ogóle Ala w tej koronie, z wąsami... Boska! :D
Z kolei wieczór chłopaków, to już była w ogóle magia! Tancerka na rurze i Maksio... Taki znudzony, w ogóle nie zrobiła na nim wrażenia, haha! Jak to z Olcią stwierdziłyśmy - co tam taka tancerka, on woli Alę <3
Później oczywiście musiało się skomplikować i pojawiła się Olga - a wrrrrrrrrrr. Chociaż szczerze mówiąc, bałam się, że ten ich pocałunek będzie wyglądał inaczej. A tu... Olga przyszła zrobić z siebie cierpiętnicę [Owszem, nie lubię jej!]. I... Poszła. Maks znowu taki zmieszany... Ewidentnie czuje się źle z tym wszystkim. Ale ślubu jest pewien. Kocha Alę, najbardziej na świecie. I nie dam sobie wmówić, że do Olgi czuje coś tej samej rangi. O nie, nie, nie. Czuje się winny, ma wyrzuty sumienia, boi się, że może wszystko stracić, że pojawienie się Olgi namiesza między nim, a Alicją...
W ogóle wszystkie te sceny z Olgą... Paweł odgrywa genialnie. Mimika twarzy mówi wszystko...
Uwielbiam to, dziewczynki! I siedzenie później do 2/3 w nocy, rozmawianie, przeżywanie... Pomimo tego, że trzeba wstać! :D
Zacznę może tak ogólnie... Choć właściwie to był kolejny odcinek, podczas którego nie potrafiłam skupić się na niczym innym, niż Alicja i Maks.
Pierwsza scena - i przepiękna Ala, przymierzająca sukienkę. I boska Sylwia, w roli doradcy. Uwielbiam ich relację ;)
- Przecież to jest Twój ślub! Ma Cię być widać!
- Właśnie. Mnie, a nie kieckę!
Dalej to już moją uwagę skupiła Olga. Dziwnie mi było z tym, że tak 'przeskoczyli'. W poprzednim odcinku Olga przyszła, a tu... Nagle znają się już z Alicją. Fajnie byłoby zobaczyć, jak rozwinęła się tamta scena, gdzie Maks czekał na Alę, a zawitała do niego Olga. Ale wiadomo... W serialu nie da pokazać się wszystkiego, krok po kroku. Dlatego wybaczam... Tym bardziej, że później, w szatni Alicja wspomniała, że Maks jej powiedział, że Olga ma problemy itd. Czyli jakoś tam porządek zachowali.
A co do samej relacji Ala-Olga. Szymańska jest najcudowniejszym człowiekiem na świecie! Stara się być wobec niej taka miła, wyrozumiała... Fakt, nie wie, że coś tam się między Olgą a Maksem wydarzyło - ale jak sama Sylwia wspomniała, niedawno imię Olga spędzało jej sen z powiek. Kochana jest z tą swoją empatią, no. I bezgranicznym zaufaniem wobec Maksa. To się nazywa miłość...
Stawiając siebie, na miejscu Ali, nie wiem, czy byłabym w stanie tak bez urazy, bez obaw, z sympatią mimo wszystko, podejść do kobiety, którą łączyły takie przeżycia z moim mężczyzną, której jeszcze jakiś czas temu się obawiałam... No ale... To miłość! ;)
Sylwia za to jak zawsze błyskotliwa - dobrze, że jest. W razie czego, na pewno da popalić Oldze :D
I oczywiście - ludzi nie powinno oceniać się po pozorach, nie wolno skreślać kogoś, kogo się nie poznało... Ale ja Olgi nie lubię i już.
Owszem, może ona tu jest taka biedna i w ogóle... Ale nie potrafię jej współczuć. Ani trochę. I wiecie, że nawet nie jest mi z tym źle? Nie lubię jej, nie ufam jej. Może i ma pod górkę... Ale tymi swoimi podchodami już mnie strasznie do siebie zniechęciła. No przychodzi do tego Maksa, żegna się z nim, życzy mu szczęścia [I w scenie pod szpitalem i później podczas wieczoru kawalerskiego] a później i tak przywleka się na ślub. A wrrrrrrrrrrrrr! Nie lubię. Będzie teraz grała cierpiętnicę...
Może nie jestem obiektywna, no ale cóż - nie muszę :D
W ogóle scena pod szpitalem strasznie mnie... zdołowała?
No bo jak to, słyszała już, że przysięga miłość, wierność, aż do śmierci? Eh...
Somalia i wszystko to, co się tam działo... to zupełnie inna rzeczywistość. Tam każdy dzień, każda chwila rządziła się innymi prawami. Jestem pewna, że tego, co oni tam przeżyli nie da się opisać słowami... Nie wiedzieli, ile im zostało. Byli niemal pewni, że nie przeżyją... Dlatego nie można chyba oceniać w żaden sposób tego, co się tam wydarzyło, cokolwiek się wydarzyło. To była zupełnie inna sytuacja...
I teraz też jest coś innego. Owszem - tego co tam przeżyli nie da się zapomnieć, wymazać. Ale mam wrażenie, że Maks chce to zostawić za sobą. Wrócił, jest tutaj... I chce się odciąć od tamtych wydarzeń. Wobec tej rzeczywistości wszystko, co działo się w Somalii jest odrębnym światem.
I nawet jeśli do czegoś między nimi doszło. Ba, wiemy już, że doszło. Nawet jeśli coś tam sobie obiecali... Ciężko wymagać by teraz się z tego wywiązywali?
Zresztą... Nie rozumiem jednego - Olga uważa się teraz za ofiarę Maksa. Tyle jej naobiecywał, a teraz żeni się z Alicją... Ale, skoro tak bardzo wzięła do siebie te obietnice Maksa... Czemu z Warszawy pojechała z mężem? Wróciła do niego. Skoro uważała, że chce ułożyć sobie życie z Maksem... Dlaczego nie zrobiła tego od razu? Przecież mogła porozmawiać z mężem, nie oszukiwać nikogo... Nie rozumiem jej, zupełnie. Ofiara obietnic Maksa... A to ona wróciła do męża. Po czasie stwierdziła, że jednak woli być z Maksem... Ee...
Naprawdę jej nie lubię.
I nie uniewinniam Maksa. Absolutnie. Cholerny Maks! Dla mnie główną jego winą jest to, że nie porozmawiał szczerze z Alicją. Osobiście potrafię zrozumieć go w jakimś tam stopniu - od takich wspomnień chce się uciec, nie rozdrapywać, uznać, że ich nie było. Ale na dłuższą metę się nie da. To zawsze będzie w nim siedziało. No i Alicja jest jedyną osobą, wobec której powinien zebrać się w sobie... Szczerość, za szczerość. Jest jej to winien... Tym bardziej teraz.
Kiedy pojawiła się Olga, kiedy Ala widzi, że coś jest na rzeczy.
On chciałby uznać, że tego nie było - ale gdy tylko mowa jest o Oldze, robi się zmieszany, nie wie, gdzie ma podziać oczy. Czy można się mu dziwić? Chyba nie... Ale strasznie szkoda Alicji. Przecież ona zaczyna zauważać, że coś jest nie tak... Niechże on z nią porozmawia, no!
Nie będę rozliczać Maksa z tego, co wydarzyło się w Somalii. Chociaż jeszcze jakiś czas temu nie dopuszczałam do siebie myśli, że MAKS mógłby zdradzić Alicję. Powoli zaczynam rozumieć, że sytuacja w jakiej znaleźli się w Somalii, to odrębna rzeczywistość, rządząca się swoimi prawami. Ale... Niech on dalej nie milczy. Niech ratuje swoje dobre imię w naszych oczach - niech powie jej prawdę!
I teraz już zupełnie zgubiłam się w tym, co chciałam dalej pisać. Analiza tego, co czuje i myśli Maks to jeden z elementów, który najbardziej pochłonął mnie po obejrzeniu tego odcinka...
Teraz może coś pozytywnego :D
Scena przed szpitalem... Jak ja ich kocham! No kupili mnie absolutnie <3 Patrząc na nich, jak sobie najzwyczajniej w świecie idą, tuż obok siebie, objęci... Zaraz widzi się to uczucie. Gesty, mimika, spojrzenia, uśmiechy, to w jaki sposób ze sobą rozmawiają - kocham! W ogóle uwielbiam styl bycia, z tej sceny, Maksia! Taki kochany, no. O wszystkim myśli, wszystko załatwia... I gdyby nie Leoś, mielibyśmy pięęęęęęęęęęęęękne buzi :D A z drugiej strony - scena z Basią też była genialna. Ujęło mnie to, w jaki sposób Alicja oparła się o Maksa <3 Takie zwykłe coś. A w ich wykonaniu chwyta za serducho! Magda i Paweł są naprawdę doskonałym duetem...
Albo scena w widzie - zmieszanie Maksa, napięta atmosfera, bo Olga... I kochana Ala, próbująca z nią rozmawiać. I to ich wyjście z windy. Jak Ala złapała go za rękę. Uwielbiam! Taki drobny gest... A jak cudnie się na to patrzy. Kocham ich razem, bardzo, bardzo!
Cała sytuacja związana z Ordą - to, że chciał, żeby operowała go Ala - to było na swój sposób urocze. Jeszcze niedawno tak się nie lubili... A teraz budzi się między nimi taka fajna relacja!
No i to SylwiowoOrdowe wyznanie miłości <3 ''No jasne, że Cię kocham''
No i tekst Maksa: ''I jak, będziesz wyglądała jak beza?'' <3 rozłożył mnie na łopatki! :D
Wieczór kawalerski osobiście też odbieram jako pozytyw. Najpierw dziewczyny - może i faktycznie zabrakło jakiegoś ducha zabawy, ale za to był Bartek. I jego rozmowa z Alą jak dla mnie była genialna. W ogóle Ala w tej koronie, z wąsami... Boska! :D
Z kolei wieczór chłopaków, to już była w ogóle magia! Tancerka na rurze i Maksio... Taki znudzony, w ogóle nie zrobiła na nim wrażenia, haha! Jak to z Olcią stwierdziłyśmy - co tam taka tancerka, on woli Alę <3
Później oczywiście musiało się skomplikować i pojawiła się Olga - a wrrrrrrrrrr. Chociaż szczerze mówiąc, bałam się, że ten ich pocałunek będzie wyglądał inaczej. A tu... Olga przyszła zrobić z siebie cierpiętnicę [Owszem, nie lubię jej!]. I... Poszła. Maks znowu taki zmieszany... Ewidentnie czuje się źle z tym wszystkim. Ale ślubu jest pewien. Kocha Alę, najbardziej na świecie. I nie dam sobie wmówić, że do Olgi czuje coś tej samej rangi. O nie, nie, nie. Czuje się winny, ma wyrzuty sumienia, boi się, że może wszystko stracić, że pojawienie się Olgi namiesza między nim, a Alicją...
W ogóle wszystkie te sceny z Olgą... Paweł odgrywa genialnie. Mimika twarzy mówi wszystko...
A dalej to już tylko pokładałam się ze śmiechu!
Chłopcy na rurach, zabawa, szaleństwo. Pięknie!
Później poranek... Urocze ''Wstawaj, śpiochu'' i piękna Alicja w sukni. W tej scenie też się zakochałam. No i słowa, dla mnie najpiękniejsze na świecie, w nieco innej formie, ale to i tak jest to <3
''Za długo na Ciebie czekałem...''
Kocham ich.
Sam ślub to scena, o której na swój sposób boję się mówić. Wiem, że nie oddam tego, co czuję, tego, co siedzi w mojej głowie. Tych emocji...
Nawet nie wiem, od czego zacząć. Ich przyjazd, wejście do kościoła i ''Ave maria'' - już samo to powodowało u mnie gęsią skórkę (naprawdę!). Podejście pod ołtarza... Wszystko było tak piękne. Te ich miny, spojrzenia... Takie skupienie i zdenerwowanie.
No i sama przysięga. Tego nie da się opisać słowami...
Najpierw Maks - jego mina, kiedy zauważył Olgę, jak dla mnie mówiła 'Boję się!'. Mimika Małszyńskiego tutaj genialna... Widać było, że walczy z myślami, z obawami... Bał się, że Olga może coś powiedzieć, może zburzyć ten moment. Tak to odebrałam... I naczytałam się też gdzieś, że w momencie składania przysięgi Maks będzie myślami gdzieś indziej. Bzdura! Sam moment wypowiadania tych magicznych słów był przepiękny. Patrzył Alicji w oczy, z takim skupieniem, taką miłością... Nie dam sobie wmówić, że myślał o czymś innym, niż o tym, że kocha ją najbardziej na świecie i jest w tym momencie najszczęśliwszy.
A Alicja? Mistrzostwo... Mistrzostwo Magdy! Wzruszenie w jej oczach, te łzy... Łamiący się głos... Magia! Siedziałam, patrzyłam i płakałam. Naprawdę. Jej wzruszeniem udzieliło mi się przez ekran. Kompletnie mnie to rozczuliło. Bo to takie piękne, no! Nawet teraz, jak o tym piszę, mam przed oczami tamtą Alicję - i oczy zachodzą mi łzami. Bo ona go tak kocha... To jest tak głębokie uczucie... Jej... No trafili w sam środek mojego serducha, no!
Maks też się wzruszył. To facet, on nie płakał. Ale wyraz jego twarzy, mimika, wskazywały na to, że usilnie walczy z sobą, żeby się nie rozpłakać, kiedy Ala składała przysięgę. Kiedy widział łzy wzruszenia w jej oczach, łamiący się głos.
No i niech mi ktoś powie, że to tylko serial, że tu nie ma co przeżywać. Kiedy ja patrzę na tę scenę, na ślub, na ich przysięgę, na ich mimikę - i przeżywam to razem z nimi. Płaczę! Dawno nic mnie tak nie wzruszyło... Co jest niewątpliwą zasługą aktorów. Płaczę - bo to takie piękne! A już w momencie wypowiadanego przez Alę słowa 'miłość' łzy kompletnie przysłoniły mi ekran...
Obydwoje, i Paweł, i Magda odegrali tę scenę fenomenalnie. Patrzyłam na nich jako na prawdziwą Alicję i Maksa. W ogóle nie myślałam w tamtym momencie o całej tej scenie, jako 'to tylko serial', o tym, że oni grają, że przecież Ala i Maks to tylko postaci. Dla mnie to było tak prawdziwe, że ojej. Dopiero po jakimś czasie pomyślałam o tej scenie w kategorii 'Jak to jest cudnie zagrane!' Obydwoje spisali się na medal... Ale mimo wszystko moim numerem jeden, mistrzem tego odcinka, tej sceny - jest Magda. No bo czy patrząc na Alicję, na to wzruszenie... Ktoś jest w stanie pomyśleć 'Ee, to tylko serial'? Mogę się założyć, że nie. Magda jest fenomenalna... Tutaj szczególnie.
I naprawdę nie potrafię wyrazić słowami tego, co czułam oglądając ślub Alicji i Maksa.
Naoglądałam się w swoim życiu mnóstwo filmów, komedii romantycznych, seriali - i scen ślubnych. A żadna nie podziałała na mnie w ten sposób. Żadna tak bardzo nie rozczuliła... Magia!
I kocham ten odcinek. Właśnie dzięki temu. Pomimo końcówki, w której tak bardzo szkoda mi Alicji... Jej wzrok, kiedy widzi, jak Maks patrzy za Olga... Jest tak smutny i zawiedziony... Biedna!
Perspektywa kłopotów, które zresztą wiszą w powietrzu już od pierwszego odcinka, jest przytłaczająca. Bo to taka piękna miłość...
I trochę ubolewam nad tym, że nie dali nam się do końca nacieszyć tym ślubem, że musieli tak zburzyć tą magiczną chwilę, jej pojawieniem się, tym omdleniem, reakcją Maksa...
Mogli dać się nam nacieszyć, a nie zaraz mieszać - ale no cóż, tak to już ten serial ma :P
Ten opis, to totalny chaos. Nie wiem jaki sens miało pisanie tego wszystkiego, tym bardziej, że znowu zrobiło się rozlazłe, jak nie wiem co. No ale coś tam z siebie chciałam 'wyrzucić' ;)
Przyznaję się, że przeczytałam nie do końca dokładnie, ale bo też sama jeszcze nie mam tego do końca ułożonego, ciągle mam ogromne 'ale' w sobie i próbuję się w czuć w Ciebie! ;D
OdpowiedzUsuńAle nie o tym! O Oldze!
Tak jak stwierdziłyśmy po odcinku - byłoby lepiej, gdyby przyjechała i powiedziała w prost 'Chcę go! I zrobię wszystko, żeby go zdobyć.' Byłoby wszystko jasne, a tak co? Przyszła i kręci. Tu powie sobie 'Bądź szczęśliwy', potem poudaje bidulkę i co? chce go wziąć na litość i poczucie winy? (jednocześnie wcale nie mówię, że Maks jest święty, bo "CHOLERNY MAKS!" i nijak nie mogę go do końca rozszyfrować, tego co siedzi teraz w jego główce.)
Ja też jeszcze nie do końca ogarniam! Staram się zrozumieć... Ale Maksa do końca zrozumieć chyba się nie da...
UsuńI dokładnie! Wolałabym, żeby ona tu przyjechała z prostym zamiarem - chcę zdobyć Maksa. Wolałabym, żeby od góry do dołu była czarnym charakterem. A nie czymś takim...
No sama robi z siebie tą ofiarę! Nie lubię czegoś takiego. I nie polubię. I nie będę się w nią wczuwać...
I si - CHOLERNY MAKS!
A ja nadal wierzę, że on się jeszcze 'naprawi'...
Ja też zawsze broniłam Maksa, no bo jak nie bronić naszego kochanego Maksa. Ale teraz już przesadził. Alicja się przed nim otworzyła, powiedziała mu o Bartku, a on, co? Nawet nie potrafi powiedzieć jej co się wydarzyło w tej Somalii? Ja rozumiem traumatyczne przeżycia itd., ale dla mnie to go nie usprawiedliwia. W końcu to jego Ala, którą tak cholernie kocha. Do tego jeszcze jego reakcja na omdlenie Olgi. :(
OdpowiedzUsuńA co do Olgi to nie potrafię jej polubić. Udaje pokrzywdzoną i wielce cierpiącą.
A nasza Ala, odniosłam wrażenie, że chyba w jakimś sensie ma poczucie winy i próbuje "złapać" kontakt z Olgą. O czym może świadczyć chociażby scena w windzie.
Nie wiem, nie mogę jakoś tego wszystkiego ogarnąć. :/
Ale ślub był piękny, wzruszający <3 A gra Pani Magdy po prostu mistrzostwo! ;)
Dokładnie tak!
UsuńI tak - ja też przez sentyment do Maksa, jako do ideała, o którym każda z nas marzy... Bronię go. Próbuję zrozumieć, wytłumaczyć sobie jakoś...
Ale nie da się zaprzeczyć - na swój sposób jest winien. Nawet nie tego, co działo się w Somalii - jego wina polega na braku szczerości wobec Ali. Nie musi opowiadać wszystkiego, jeśli nie potrafi. Niech jej po prostu powie, że coś między nim a Olgą było. Należy jej się to...
A co do Ali - ona chce być miła, wie, że Olga też swoje przeszła, w dodatku Maks powiedział jej, że ma kłopoty. No i Ala - kobieta o złotym sercu - stara się załapać z nią jakiś kontakt, rozmawiać...
UsuńStrasznie mi źle z myślą, że za chwilę tą kochaną Alę tak to wszystko skrzywdzi... Bo przecież widzimy i wiemy, co się święci...
Właśnie, przecież wie, że nawet jeżeli coś zaszło między nim a Olgą w Somalii, to nic nie zmienia między Maksem i Alą. Ona zdecydowała się na szczerość, żeby móc dalej, bez żadnych niedomówień , budować to co ich łączy. A do tego w sumie niczego nieświadoma Ala w pewien sposób jej współczuje. Gdy w pewnym sensie sama swego rodzaju współczucia potrzebuje. Wiem, większość osób w tym momencie powie, że jestem uprzedzona do Olgi itp. Ale po prostu strasznie mnie wkurza.
UsuńTeż strasznie szkoda mi Ali, bo dużo bardziej zaboli ją dalszy rozwój faktów, niż to gdyby Maks teraz szczerze powiedział jej, co zaszło między nim a Rojko.
Dokładnie! Bo przecież prawdziwa miłość właśnie na szczerości, nawet tej bolesnej, polega. Ala to rozumie i wprowadza w życie. A Maks zwleka... Za chwilę Ala dowie się z plotek tego, czego powinna dowiedzieć się od Maksa. I to zaboli bardziej, niż sam fakt tego, co między nim a Olgą zaszło.
UsuńMam naprawdę nadzieje, że Maks się jeszcze ogarnie, że zdąży z nią porozmawiać zanim to wszystko samo wyjdzie.
I w sumie cieszę się, że nie jestem osamotniona w moim uprzedzeniu do Olgi. Ktoś mnie rozumie! ;) Może i jesteśmy uprzedzone. Ale dokładnie - ona strasznie wkurza! Nie da się z nią inaczej.
Mam taką nadzieję , że Maks się ogarnie! Chociaż gdzieś przeczytałam, że Olga powie Maksowi o ciąży. Ale Alicja nie będzie chciała od niego odejść. Chyba zbyt piękne żeby było prawdziwe, prawda? :)
UsuńJa również bardzo się cieszę, że nie jestem sama. W sumie to chyba byłabym uprzedzona do każdej postaci, która miałaby zamiar popsucia szczęścia naszej ulubionej pary! :D
No bo to jest taka pięęęęęęęęęęęęękna miłość. Ingerencje osób trzecich zawsze będą negatywnie odbierane, o!
UsuńTeż czytałam. I szczerze mówiąc - podniosło mnie to trochę na duchu. Bałam się, że zrobią schemat: CIĄŻA = ROZSTANIE AM.
I w sumie, skoro już musi być, jak jest - chcę widzieć ich WSPÓLNE zmagania z tą sytuacją. Wspieranie się, mimo wszystko. Bo to taka piękna miłość ♥
I chcę wierzyć, że to prawdziwe :D
Ala musi naprawdę go kochać...
Dokładnie.
UsuńTeż mnie trochę pocieszyła ta informacja. Właśnie taki rozwój wydarzeń chciałabym zobaczyć w serialu. Jak Alicja i Maks RAZEM pokonują kolejne przeszkody i się wzajemnie wspierają.
Oj, tak! To jest wielka miłość. Myślę, że ze strony Maksa też, tylko on nie może się chyba zebrać po tej Somalii i sprawie z Olgą.
On się pogubił. Ale tak - też ją kocha. W ogóle to co jest między nimi to takie piękne, głębokie uczucie. Idealnie nadające się do tego, by pokazać, że prawdziwa miłość zniesie wszelkie próby losu. ;)
UsuńZdecydowanie tak! ;) Zbyt piękne i szczere, żeby "rozwalać" jakimiś beznadziejnymi wątkami typu próba gwałtu Gustawa czy pojawienie się Olgi. :/
OdpowiedzUsuńDokładnie!
UsuńTaka miłość zwycięża.
Witaj,
OdpowiedzUsuńOd dłuższego czasu obserwuję Twojego bloga - jest absolutnie fenomenalny! :) Jestem wielką miłośniczką Twojego bloga, którego czytam już po raz enty od nowa i wciąż mi się nie nudzi. Widząc, że zainteresowanie "Lekarzami" nie słabnie, postanowiłam założyć forum. Jedno miejsce gdzie ludzie tacy jak ja czy Ty mogliby się spotkać i porozmawiać o naszym ulubionym serialu i nie tylko ;) Forum co prawda dopiero się 'rozkręca' i ma kilka niedociągnięć ale mam nadzieję, że wraz z rosnącą liczbą użytkowników się to zmieni :) Serdecznie zapraszam na: www.lekarzoweforum.fora.pl