Sporo
czasu zajęło mi napisanie tej części. W zasadzie główny zarys miałam od dawna
[Olcia :*], ale... No tak to już jest, jak ma się w głowie coś, czego ubrać w
słowa się nie potrafi. W końcu jednak dobrnęłam. Co wcale nie znaczy, że podoba
mi się to, co zaraz przeczytacie. Nie udało mi się oddać tego, co chciałam. Eh!
Mam nadzieję, że z kolejną częścią pójdzie mi już lepiej.
Dziękuję za wszystkie komentarze! Naprawdę jesteście niesamowici! ;*
Mam nadzieję, że z kolejną częścią pójdzie mi już lepiej.
Dziękuję za wszystkie komentarze! Naprawdę jesteście niesamowici! ;*
><
Udało mu się niezauważenie wrócić do pracy. Nie miał dyżuru na
SORze, nikt go nie szukał, nikt nie potrzebował. Miał tylko planowaną za
godzinę operację. Zapowiadał się niezbyt długi zabieg. Był spokojny, w asyście
miał Wileckiego, a w tego typu operacjach był on naprawdę dobry. Sporo przed
czasem udał się do pomieszczenia zwanego ''myjką'', w celu przygotowania się do
zabiegu. Przez szybę obserwował, jak na salę wwożą pacjenta. Kątem oka zauważył
też wchodzącą Beatę. Uśmiechnęła się i stanęła obok niego.
- Jak Ala? - spytała, na dłonie wyciskając mydło.
- Buntuje się. - uśmiechnął się - Ale czuje się już trochę lepiej.
- Ja tam jej w sumie zazdroszczę. Poleniuchowałabym sobie... - rozmarzyła się.
- Też bym sobie poleniuchował. - roześmiał się. - Ale chyba czeka nas robota... - skinął w kierunku sali.
Czekając na Wileckiego rozmyślał o tym, że w rzeczy samej - wiele by dał, by teraz zamiast tutaj, być w domu, z Alicją... Szybko jednak przywołał się do porządku. Był w pracy. W dodatku takiej, w której ważą się ludzkie losy, zdrowie i życie. Podczas operacji nie mógł pozwolić sobie na jakiekolwiek rozkojarzenie. Najpierw praca, później przyjemności - powtórzył w myślach, a widząc Wileckiego w pełnej gotowości, rozpoczął operację.
- Skalpel proszę.
- Jak Ala? - spytała, na dłonie wyciskając mydło.
- Buntuje się. - uśmiechnął się - Ale czuje się już trochę lepiej.
- Ja tam jej w sumie zazdroszczę. Poleniuchowałabym sobie... - rozmarzyła się.
- Też bym sobie poleniuchował. - roześmiał się. - Ale chyba czeka nas robota... - skinął w kierunku sali.
Czekając na Wileckiego rozmyślał o tym, że w rzeczy samej - wiele by dał, by teraz zamiast tutaj, być w domu, z Alicją... Szybko jednak przywołał się do porządku. Był w pracy. W dodatku takiej, w której ważą się ludzkie losy, zdrowie i życie. Podczas operacji nie mógł pozwolić sobie na jakiekolwiek rozkojarzenie. Najpierw praca, później przyjemności - powtórzył w myślach, a widząc Wileckiego w pełnej gotowości, rozpoczął operację.
- Skalpel proszę.
><
Po zakończonej sukcesem operacji skierował się do pokoju lekarskiego. Czekało go wypełnienie jeszcze kilku dokumentów. I tak, jak na sali operacyjnej potrafił błyskawicznie skupić się na wykonywanych czynnościach, tak teraz, siedząc za biurkiem, z plikiem kartek przed oczami w ogóle nie mógł się za nie zabrać. Jego myśli krążyły wokół Alicji. Zastanawiał się, co robi... Perspektywa tego, że ukochana kobieta czeka na niego w jego mieszkaniu była cholernie przyjemna. W końcu uporał się z dokumentacja i mógł pójść do szatni. Na dziś skończył pracę, mógł wracać do domu, do Ali.
Wychodząc ze szpitala doszedł do wniosku, że przydadzą się jakieś zakupy spożywcze. Podjechał pod jeden z licznych, toruńskich marketów i wysiadł z samochodu. Spacerował pomiędzy regalami i uśmiechał się do siebie. Od zawsze kochał gotować, planować różne dania. A świadomość, że gotował będzie nie tylko dla siebie, ale też, albo i przede wszystkim dla Alicji, była cudowna i powodowała w nim jeszcze większy zapał.
W końcu stanął w kolejce do kasy. Rozglądał się, wśród ludzi stojących przed nim. Każdy miał spory koszyk zakupów, kolejka przesuwała się w żółwim tempie. Zniecierpliwiony spoglądał na zegarek. I w tym momencie uświadomił sobie, jak za sprawą Alicji zmieniło się jego życie. Jak zmienił się on sam. Dawniej, po pracy nigdzie mu się nie spieszyło. Godzina w jedną, czy drugą stronę - nie robiła mu różnicy. Nie przepadał za powrotami do mieszkania. Pustego i cichego. Szukał sobie atrakcji, wolał dłużej zostać w pracy, umówić się z kimś na mieście, niż wracać do domu. Dawniej wszystko było inne. A teraz? Teraz całe jego życie kręciło się wokół Szymańskiej. Irytowało go kilkuminutowe stanie w kolejce - bo z każdą sekundą bardziej za nią tęsknił. Podczas zakupów, w drodze do domu, czy w trakcie wypełniania dokumentacji w szpitalu - cały czas myślał o Alicji. Ta kobieta wypełniała teraz każdą kategorię jego życia. Uśmiechnął się do siebie. Nigdy jeszcze nie był tak szczęśliwy. Nigdy nie zaznał takiego uczucia. Teraz już wiedział, że nic innego się nie liczy. Tak bardzo ja kocha... Przeszłość, ani jego, ani jej, nie ma znaczenia.
"Miłość jest jak spacer podczas drobniutkiego deszczu.
Idziesz, i dopiero po chwili orientujesz się, że przemokłeś... do głębi
serca.''
Kiedy wszedł schodami na górę, uśmiech od razu wymalował się na jego twarzy. Siedziała w salonie, otulona miękkim kocem. Nogi miała podwinięte pod brodę, opierała na kolanach głowę, lekko pochyloną w bok a w rękach trzymała książkę. Skupienie malowało się na jej twarzy. Poczuł takie przyjemne ciepło na sercu. Zauważyła go dopiero po chwili. Oderwała wzrok od lektury i uśmiechnęła się pięknie.
- Czeeść.
- Cześć. - odpowiedział, kierując się do kuchni. Odstawił tylko siatki z zakupami i zaraz podszedł do niej, przystanął obok, musnął jej czoło i usiadł. Od razu przysunęła się do niego. - Jak tam? - oparł swój policzek o jej czoło. - Chyba nie masz gorączki?
- Nie mam. Tylko ten katar... - westchnęła, odsuwając się i dłonią sięgając po chusteczki. - Mam go dość. Co w szpitalu?
- Mnóstwo pracy. Chyba naprawdę musisz szybko zdrowieć, bo coraz bardziej Cię tam brakuje... - uśmiechnął się, opierając się wygodnie i przygarniając ją do siebie. Wiedział, że czeka go teraz opowieść o tym, co dzieje się w szpitalu. Ala codziennie o to pytała, a on relacjonował jej poszczególne przypadki, operacje, opowiadał o pacjentach... Wtuliła głowę w jego tors, wsłuchując się w jego słowa. Tęskniła za pracą. Ale jeszcze bardziej tęskniła za nim. Za jego obecnością, bliskością.
Spędzili tak prawie pół godziny. Opowieść o całym dniu w pracy Maks zakończył wtulając twarz w jej włosy i wspominając, że tęsknił.
Uśmiechnęła się do siebie i jeszcze bardziej wtuliła się w jego tors. On chłonął zapach jej włosów, a ona wsłuchiwała się w miarowe bicie jego serca. W końcu jednak podniósł głowę i przesunął ręce na jej ramiona.
- Pójdę wziąć prysznic. - odsunął ją delikatnie od siebie. Usiadła, otulając się kocem.
- Maks? - zawołała za nim, powodując, że stanął w progu. - Jednak naprawdę jesteś romantyczny! - uśmiechnęła się, biorąc do ręki książkę.
- ... - kąciki jego ust uniosły się ku górze. - Mam takie chwile... słabości. - roześmiał się i ruszył w stronę łazienki.
Odprowadziła go wzrokiem. Spojrzała na książkę, którą trzymała w dłoniach, ale nie umiała skupić się w tym momencie na jej treści. Powiodła wzrokiem w stronę drzwi łazienki, za którymi Maks brał prysznic. Szum wody, który do niej docierał zmieszał się z myślami. Od kiedy powiedziała Maksowi o Bartku minęło kilka dni. Tak bardzo bała się, że to wyznanie odsunie od niej ukochanego. Jednak by móc żyć w zgodzie z sobą, musiała mu powiedzieć. Od tamtego momentu między nią, a Maksem coś się zmieniło. Owszem, Keller mówił jej, że ją kocha. Nie wątpiła w to, ani przez chwilę. Był przy niej, obdarzał czułymi gestami. Opiekował się nią i troszczył o nią w taki cudowny sposób... Ale to nie było wszystko, czego potrzebowała. Znowu powiodła wzrokiem w kierunku drzwi łazienki. Tak bardzo chciałaby być teraz przy nim. Potrzebowała tego rodzaju bliskości. Tęskniła za nim, za namiętnością między nimi. Za jego pocałunkami na swoich ustach, za jego dłońmi, błądzącymi po jej ciele i powodującymi tak przyjemne dreszcze, za nocami, podczas których tak niewiele spali, byli ze sobą tak blisko i byli tak bardzo szczęśliwi. Zastanawiała się, ile czasu zajmie jeszcze Maksowi uporanie się z faktem istnienia Bartka w jej życiu, zanim będzie potrafił się do niej zbliżyć. Tak naprawdę zbliżyć...
Ponownie spojrzała na książkę. Postanowiła odgonić myśli i czytać dalej. Wiedziała, że Maksowi trzeba czasu. W końcu pogodzenie się z tym, że inny mężczyzna był tak blisko niej, nie mogło przyjść od tak.
Wyszedł z łazienki przejeżdżając dłonią po mokrych jeszcze włosach. Uśmiechnął się do siebie, widząc, jak znowu wciągnęła ją lektura. Kiedy podchodził do kanapy, by usiąść obok niej, właśnie sięgała dłonią po kolejną chusteczkę. Przetarła zaczerwieniony nos i bezradnie spojrzała na niego.
- Ten katar chyba nigdy nie odpuści. - westchnęła.
Nie odpowiedział. Patrzył na nią z takim szerokim uśmiechem. Siedziała przed nim owinięta kocem, spod którego wystawała jego bluza i dół różowej, kraciastej piżamy. Włosy miała potargane, w kompletnym nieładzie, policzki zaróżowione, oczy zmęczone chorobą i katarem, i solidnie zaczerwieniony nos. A jemu do głowy przyszło tylko jedno -"Boże, jak ja ją kocham!"
Zdążyła już wrócić do czytania, gdy przysunął się bliżej niej i zajrzał jej przez ramię. Wczytał się w tekst, po którym i ona wiodła wzrokiem i nagle zrozumiał, że to jest ten moment. Lepszego nie będzie.
- Zaraz wracam. - wyszeptał. Poszedł do sypialni i z małego pudełeczka wyjął coś, czego miejsce było zdecydowanie gdzieś indziej i najwyższa pora, by tam wróciło. Wsunął owy przedmiot do kieszeni i wrócił do salonu. Usiadł na kanapie, położył dłonie na jej biodrach i przysunął ją sobie tak, ze mógł wtulić się w jej plecy. Głowę oparł na jej ramieniu i przez chwilę milczał.
- Przeczytaj. - odezwał się szeptem, palcem wskazując jej konkretny fragment tekstu książki, którą trzymała w dłoniach.
- ... - skręciła lekko głowę, patrząc na niego pytającym wzrokiem.
- Proszę. - uśmiechnął się w taki sposób, w jaki uśmiechał się tylko do niej.
Popatrzyła na tekst i spełniła jego prośbę, odczytując wskazane słowa ściszonym głosem.
- ''Alicja podniosła wachlarz i rękawiczki, a ponieważ było bardzo gorąco, zaczęła
wachlować się mówiąc:
- Mój Boże - wszedł jej w słowo, czytając dalej - jakie wszystko jest dzisiaj dziwne. A wczoraj jeszcze żyło się zupełnie normalnie. Czy aby nocą nie zmieniono mnie w kogoś innego? Bo, prawdę mówiąc, czuję się jakoś inaczej. Ale jeśli nie jestem sobą, to w takim razie kim jestem? W tym tkwi największa
zagadka.''
Siedziała wtulona w niego, opierając głowę o jego policzek i wsłuchiwała się w czytane przez niego słowa. Znała je. Znała tę książkę na pamięć. A jednocześnie czuła, że coś chce jej przez to powiedzieć. Że to nie jest po prostu, po raz któryś, odczytywanie słów lektury. W tym kryło się coś głębszego. Wyczuwała to i w jego głosie, i po jego zachowaniu. Przyspieszone bicie serca i ten uśmiech, który bez patrzenia na jego twarz, była w stanie poczuć.
Zamknął książkę i jedną ręką odłożył ją na stolik. Wziął głęboki oddech, jakby chcąc uspokoić własne serce, które nagle zaczęło bić w oszalałym tempie. Bał się? Na pewno.
- Alicja... - zaczął, starając się utrzymać spokojny ton głosu. Odwrócił ją w swoją stronę. Widział jej spojrzenie. Ewidentnie zastanawiała się, o co chodzi, co chce powiedzieć? Jej oczy stopniowo robiły się coraz szersze a kąciki ust drgały, unosząc się ku górze.
- Maaks? - pochyliła lekko głowę, przyglądając mu się uważnie.
- Już dawno powinienem był to zrobić. - na moment spuścił wzrok. Już chciał sięgnąć do kieszeni, jednak dłoń zastygła mu w połowie drogi. Przesunął ją w kierunku jej dłoni, ujął je i spojrzał w jej oczy. Wiedział, że musi jej jeszcze coś powiedzieć. - Kocham Cię. - wyszeptał, a z wyrazu jego brązowych tęczówek bezbłędnie odczytała wzruszenie. - Najbardziej na świecie. Dzięki Tobie wszystko w moim życiu się zmieniło. Ja się zmieniłem. I może nie nocą... - uśmiechnął się, kątem oka zerkając na książkę leżącą na stoliku. - Bo trwało to trochę dłużej, ale... To Ty mnie zmieniłaś. Teraz, z Tobą... Czuję się jakoś inaczej - zacytował, z uśmiechem. - Każdy mój dzień wygląda inaczej. Dzięki Tobie każdy dzień ma sens, każda chwila mojego życia jest wyjątkowa. I każda wiąże się z Tobą. Wiem, że bez Ciebie nie umiałbym już żyć... A po tym wszystkim, co przeszliśmy wiem, że naprawdę łączy nas coś wyjątkowego. Kocham Cię, jestem z Tobą najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. - przyłożył dłoń do jej policzka, po którym spłynęła łza. - I chcę jeszcze raz przeprosić Cię za to wszystko, co jest za nami. Wiem... - spuścił wzrok. - Mamy do tego już nie wracać. I nie będziemy. Zapominany o przeszłości. Poza tym, że Cię kocham, nie liczy się nic więcej. - pochylił się w jej kierunku i delikatnym jak muśnięcie wiatru, pocałunkiem starł kolejną jej łzę. - Co prawda już kiedyś zadawałem Ci to pytanie, ale... Boję się tak samo. - roześmiał się, sięgając dłonią do kieszeni. - I chyba jednak jestem mało romantyczny. Gdzie świece? Kolacja? Wino i kwiaty? Ale ja nie mogę dłużej czekać, nie chcę... - mówił, jednocześnie zsuwając się z kanapy i klękając tuż przy jej kolanach. - Alicja... - spoważniał, patrząc prosto w jej oczy. - Czy... - głos mu się załamał, przerwał na chwilę, wziął głęboki oddech, z kieszeni wyjął pierścionek... I uspokoił się, widząc jak pięknie się do niego uśmiecha, jak śmiejące się oczy zachodzą jej łzami. Wiedziała już, o co chce zapytać. - Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - spytał, na jednym wdechu i popatrzył na nią wyczekująco.
- ... - nie kryła łez, które jedna po drugiej zaczęły spływać po jej policzkach. Patrzyła na niego, uśmiechała się i przez zaciśnięte gardło nie potrafiła wydusić żadnego słowa. Zsunęła się na podłogę, wpadając w jego ramiona. Uklękła obok niego, zarzuciła mu ręce na szyję i z całej siły się w niego wtuliła.
Położył dłonie na jej plecach, przygarniając ją jeszcze bliżej siebie. Serce nadal biło mu jak oszalałe. Ciągle czekał na jej odpowiedź. Chociaż czy mógł mieć jakieś wątpliwości?
- ... - odsunęła się od niego, ujęła jego twarz w dłonie, zatapiając się w pytającym spojrzeniu. - Tak... tak... tak... tak... tak... - szeptała, po każdym 'tak', składając delikatny pocałunek na jego ustach. - Oczywiście, że tak! - popatrzyła w jego szczęśliwe oczy i uśmiechnęła się najpiękniej, jak potrafiła. - Kocham Cię Maks. - wyszeptała, powoli zbliżając swoją twarz do niego. Widziała, jak szeroko się uśmiecha, jak w oczach błyszczą mu iskierki miłości i wzruszenie, kiedy delikatnie i powoli, jakby chcąc celebrować tę chwilę w nieskończoność wsuwał pierścionek na jej palec. Kiedy w końcu oderwał wzrok od dłoni, która przyzdobiona pierścionkiem wyglądała cudownie, zaczął wodzić spojrzeniem z jej oczu, na jej usta. Przymknęła powieki, rozchylając lekko wargi, a on długo nie kazał jej czekać. Sam pochylił się w jej kierunku i czule musnął jej usta. Subtelny, czuły, pełen miłości pocałunek był najpiękniejszym przypieczętowaniem umowy, którą właśnie zawarli. Postanowili złożyć najpiękniejszą na świecie przysięgę miłości, wierności, aż do śmierci.
„Podarowałeś mi coś, co
nawet trudno nazwać. Poruszyłeś we mnie coś, o istnieniu czego nawet nie
wiedziałam. Jesteś i zawsze będziesz częścią mojego życia. Zawsze.”
Z sekundy na sekundę ten spokojny, czuły pocałunek przestawał im wystarczać. Usta Maksa, które do tej pory tak subtelnie muskały jej stęsknione wargi, robiły się coraz odważniejsze, zamieniając pocałunek w bardziej namiętny, zachłanny. Jego dłonie zsunęły z jej ramion koc, który do tej pory plątał się między nimi. Szybko wsunął dłonie pod bluzę, którą miała na sobie. Uśmiechnął się do siebie, czując materiał piżamy. Bez problemu pokonał tę warstwę i wreszcie znowu mógł dotknąć jej skóry. Rozkoszować swoje dłonie, aksamitem jej ciała. Ona z kolei błądziła dłońmi w jego włosach. Wzdrygnęła się lekko, uśmiechając przy tym, kiedy dotknął jej ciała. Przesunął swoje dłonie na jej plecy i przyciągnął jeszcze bliżej siebie, nie przestając ani na moment całować jej ust. Oderwał się od niej dopiero gdy zabrakło im powietrza. Patrzyli sobie w oczy, z uśmiechami, które mówiły wszystko. Maks bez słowa zdjął z Alicji swoją bluzę, pochylił się w jej kierunku, rzucając bluzę gdzieś w bok, i musnął jej szyję.
- Idziemy do sypialni? - spytał, składając pocałunki wzdłuż jej ramienia, które odsłaniał sobie dłonią.
- ... - zdecydowanym ruchem odsunęła go od siebie. Spojrzała mu prosto w oczy i jednocześnie wsuwając dłonie pod koszulkę, którą miał na sobie zachłannie przywarła do jego ust. Oderwała się na moment, by móc zerwać z niego górną część garderoby i ponownie zatopiła się w jej ustach. Nie pozostawał jej dłużny. Jego dłonie znowu zaczęły błądzić po jej ciele, wprawiając ją przy tym w coraz przyjemniejsze dreszcze. Za każdym razem, kiedy jej ciało przeszywał dreszcz, uśmiechał się. Uwielbiał to, w jaki sposób reagowała na jego dotyk. W końcu zdecydowanym ruchem podniósł ją lekko, a następnie położył na podłodze, sam pochylił się nad nią.
- Albo nie. Zostajemy tutaj. - zatopił się w jej ustach, schodząc pocałunkami wzdłuż jej szyi.
- Wariat! - zaśmiała się, odchylając głowę lekko w bok i jakby mimowolnie pozwalając mu na więcej i więcej
- A czy to właśnie nie wariaci są coś warci? - zaprzestał pocałunków i spojrzał jej głęboko w oczy. Uśmiech malujący się na jej twarzy był czymś, co kochał najbardziej.
- ... - milczała przez chwilę, zaplatając swoje dłonie wokół jego szyi. Uwielbiała go! Po chwili intensywnych spojrzeń w oczy, przyciągnęła go do siebie, zamykając usta długim pocałunkiem. Teraz nie było między nimi już żadnego dystansu. Nic, nie ograniczało ich bliskości. No, może poza ubraniami, które jednak z każdą chwilą, w miarę gęstniejącej między nimi atmosfery, w ekspresowym tempie, znikały z ich ciał, pozwalając na prawdziwą bliskość. Obydwoje byli spragnieni siebie nawzajem, stęsknieni. Każdym kolejnym pocałunkiem, zmysłowym dotykiem, czułym szeptem wyrażali wszystko, co do siebie czuli. Pasowali do siebie idealnie. Ona i on. Alicja i Maks. Duet idealny. Duet doskonały.
''Jaki cudny czas by
zaczynać,
Niebo aż pęka z nadmiaru piękna
Nic nas nie może powstrzymać mówi on
I po chwili już ją rozbiera z letniej sukienki i z wszystkich tajemnic
W słodkim zbożu toną w objęciach w tę noc...
I jak to być mogło, że ona i on osobno przez tyle lat
Żyli nie wiedząc o swoim istnieniu
No jak, jak to się mogło stać''
O jaaa! Ale pięknie to zrobiłaś!!! ♥
OdpowiedzUsuńKocham tą część! Jest przeidealnie!
A ja myślę zupełnie inaczej
UsuńTo jesteś w błędzie! :D
UsuńMój Boże jakie to cudne i te wstawki z cytatami <3 ja wiem że zawsze pozostaje niedosyt autorski bo sama go miewam ale teraz jest cudownie i nie marudź kobieto że coś jest nie tak to jest kolejna z moich ulubionych części twojego opowiadania^^
OdpowiedzUsuńDokładnie - niedosyt zawsze pozostaje, kiedy nie spełniło się swoich własnych oczekiwań tak do końca ;P
UsuńDziękuję! ;)
Daje słowo że jak faktycznie zabraknie Małacha w seialu to przerzucam się na czytanie opowiadan na blogach
OdpowiedzUsuńNo to teraz jest bosko. Nawet nie wiem co mam napisać. Ale rozpieszczasz kobieto . Oby tak dalej ;*
OdpowiedzUsuńaż się popłakałam ze wzruszenia :)
OdpowiedzUsuńcudowna część naprawdę! Uśmiech na ustach :) już myślałam, że celibat im zrobiłaś,a tu taka miła niespodzianka :D
OdpowiedzUsuńps. Chcę coś zasugerować, zupełnie przez przypadek podczas czytania fragmentu zaręczyn słuchałam piosenki Ed Sheeran "Kiss me" :) od momentu kiedy wychodzi z lazienki pasuję idealnie moim zdaniem :))
CZEKAM NA KOLEJNĄ CZĘŚĆ <3
Cieszę się ;)
UsuńA piosenka - rzeczywiście ;)
Moja droga Kori (jeśli pozwolisz mi się tak do siebie zwracać). Jedno jest pewne - masz talent! Potrafisz wciągnąć i zainteresować swoim opowiadaniem. Mimo, że publikujesz w dosyć sporych odstępach czasowych to zawsze wiedziałam, że warto. Jednak dziś.. Nie wiem czym jest to spowodowane (Broń Boże, nie zrozum mnie źle!), wydaje mi się, że to taka 'notka-zapychajka'. Nic się w sumie konkretnego nie dzieje (pomijając oświadczyny ale o tym zaraz). Alicja wciąż jest chora i siedzi w domu, Maks pracuje i jakoś to leci. Faktycznie, oświadczyny ale same w sobie wciąż są... nijakie jak na Twoje możliwości, które przecież zdążyłyśmy już poznać ;) Oczywiście, ważne że w ogóle SĄ, niezaprzeczalnie jednak.. I seks na zakończenie. Podobno Ala jest chora? Podobno wciąż kicha, prycha, smarka - mówiąc jednym słowem: "Zaraża na prawo i lewo". We wcześniejszych notkach było to wyraźne. Maks nie wykonywał żadnych ruchów w tę stronę bo nie mógł przetrawić Bartka, potem choroba Ali.. A teraz "Oświadczyłem Ci, smarkasz ale co tam, uprawiajmy seks!". Średnio.
OdpowiedzUsuńProszę Cię, nie zrozum mnie źle. Ja szanuję Twoją inwencję twórczą, szanuję wszystkich którzy mają wystarczająco dużo samozaparcia by prowadzić bloga (i to literackiego - na podstawie serialu!) bo jest to spore wyzwanie. Naprawdę uwielbiam Twojego bloga i czytałam go już z 10 razy od początku tylko nie komentowałam bo mój telefon nie obsługiwał wstawiania komentarzy ;) Niewątpliwie masz w sobie 'to coś'. Ale dzisiejsza notka.. Dla mnie osobiście średnia.
Mam nadzieję, że moja krytyka jest w miarę konstruktywna. Przepraszam jeśli Cię uraziłam - nie miałam tego na celu :) Pisz dalej, trzymam kciuki!
Tymczasem na lekarzowe rozmowy i nie tylko zapraszam na jedyne w swoim rodzaju Lekarzowe Forum: www.lekarzoweforum.fora.pl
Pozdrawiam,
Makduf.
Ależ oczywiście, nie mam Ci za złe tego, że wyrażasz swoją opinię. Konstruktywną krytykę przyjmę zawsze. ;)
UsuńZacznę może od początku - jeśli idzie o oświadczyny... Ich formę. Jasne, mogłabym wymyślić im bajeczną kolację na pokładzie statku. Mogłabym wysłać ich w jakieś cudowne miejsce, ubrać odświętnie i stworzyć piękny opis, piękną historię. I spełnić się pisarsko. I pewnie gdyby chodziło o jakichkolwiek innych bohaterów wymyśliłabym coś takiego. Ale... To Maks. Maks nie posługuje się w życiu utartymi schematami. On w swoich pomysłach jest oryginalny. A przede wszystkim chodziło mi o to, że te oświadczyny miały wyjść od tak. Impuls. Tak po prostu... Maks miał na nią spojrzeć i pomyśleć sobie - dlaczego nie teraz? Takiego Maksa w tym momencie poczułam, takiego widziałam. Starałam się oddać to słowami. Nie do końca mi wyszło - czego świadoma byłam jeszcze przed publikacją. Tak czasem bywa, że nie da się myśli, przelać na klawiaturę ;)
Co do choroby Ali i tego wszystkiego, co dzieje się pod koniec - oczywiście - to nie przejdzie bez echa. Początek kolejnej części ułożony w głowie już mam. I będzie miał właśnie związek z tym, że, na zdrowy rozsądek - powinni zachować się nieco inaczej. Ale ciężko mówić o zdrowym rozsądku, kiedy się jest dwójką, zakochanych ludzi, których do siebie ciągnie. Czasami takich emocje ponoszą i robią rzeczy nie do końca przemyślane.
Oczywiście ja jako autorka mogłam pomyśleć i w porę ich 'ogarnąć' - ale chciałam oddać Wam ich emocje, nie swój zdrowy rozsądek ;)
I spodobało mi się określenie ''notka-zapychajka'' Nazywam to osobiście ''przejściówką'' - coś w tym jest. Chociaż z drugiej storny... Chyba wszystkie moje części są takimi przejściówkami? Bo ja od początku mówiłam, że nie będzie się dużo działo, że będę kładła nacisk na opis... Więcej uczuć i emocji, mniej wydarzeń. Takie mam potrzeby, tak piszę ;)
Ale myślę, że będę mogła wyjść na wprost Waszym oczekiwaniom - i przyspieszyć trochę akcję, wprowadzić coś, co rozwieje tę nudę...
Dziękuję za opinię! Mam nadzieję, że średniość dzisiejszej części nie zrazi Cię tak do końca i będziesz tutaj zaglądać. Może za jakiś czas uda mi się polepszyć to opowiadanie ;)
Pozdrawiam!
Chocolatte: Skończyłam czytać całość i jedyne co ciśnie mi się na usta to pytanie: Dlaczego tak nie było w serialu?! Jak dla mnie to Ty jesteś mistrzem opisywania uczuć i emocji♥ A sam moment oświdczyn - przecudowny! Jestem pod ogromnym wrażeniem! Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Ojeej, dziękuję! ;) Usłyszeć takie słowa od kogoś, kto swoim opowiadaniem wycisnął tyle łez - bezcenne! ;* Cieszę się, że się podoba ;)
UsuńJednak nie zgodzę się - mistrzostwem było i jest Twoje opowiadanie! ;) To coś nieporównywalnego ;)
Chocolatte: Nie, nie - to Twoje opowiadanie jest mistrzostwem i będę się przy tym upierać ;) Wspaniale opisana scena jak Maks zdaje sobie sprawę z przemiany jaka w nim zaszła - cuuudo ;)
UsuńA jeśli chodzi o łzy to tak sobie pomyślałam, że chyba powinnam podpisać jakąś umowę z producentem chusteczek higienicznych ;P
Pozdrawiam ;-*
No a ja się z tym w dalszym ciągu nie zgadzam :D
UsuńZdecydowanie tak! :D
Nie wiem co mam napisać, napisze tylko, że to było po prostu piękne ! :) Najlepiej opisujesz uczucia ! Najlepiej ! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dziękuję! ;)
Usuń:***
OdpowiedzUsuńTo od dziś jest moja ulubiona część, najukochańsza! ♥ Jest idealnie. Piękniej nie dało się tego opisać!
A to, że się wzruszyłam już wiesz. :*
Oj, Mała! ;********
UsuńJak Ty mi słodzisz <3
Jest super! Mnie się bardzo podoba moment oświadczyn, nawiązanie do "Alicji w krainie czarów". Mega, Kori. Potrafisz swoim opowiadaniem wciągnąć mnie jeszcze bardziej w lekarzowy światek. :)
OdpowiedzUsuń/ Emi
Cieszę się niezmiernie :D
UsuńCudne <3 A zdradzisz skąd te cytaty?? bo sama chyba nie wymyślasz , a bardzo mi się podobają ;>
OdpowiedzUsuńOczywiście, że sama nie wymyślam ;) Szukam. Gdzie się da. Na najróżniejszych stronach, a czasami też znajduję TE słowa w piosenkach. Różnie to bywa ;)
UsuńA ja powiem Ci szczerze, że to właśnie jest jednak jedna z moich ulubionych części. Pewnie ze względu m.in. na pewną opisaną przez Ciebie scenę. Ekhem, ekhem, świetnie mnie znasz i wiesz o co chodzi. Mi się właśnie te oświadczyny podobały. Bo oni się tak kochają, że nie potrzeba niczego więcej, żadnych wymyślnych randek i sposobności, oni mogą się oświadczyć w piżamie z zasmarkanym nosem tak jak też się w tym przypadku stało i to i tak jest piękne. Świetny pomysł z tą książką, co sobie na głos czytali, idealnie wybrany cytat.
OdpowiedzUsuńPóźniejsza scena też piękna, wcale im się nie dziwię, że ich tak poniosło. To absolutnie zrozumiałe, kto by się w takiej chwili kierował rozsądkiem?
No i oczywiście przepiękny opis uczuć, ale to przecież u Ciebie standard. ;)
Fajnie, że dodałaś te cytaty, jeszcze bardziej umilają czytanie. Widzę, że się zainspirowałaś w tym momencie opowiadaniem Oli. Ale to bardzo dobrze, oby tak dalej! ;P
Oj znam :D I powiem Ci jedno - daleko mi do Ciebie! :D Mam się od kogo uczyć :D
UsuńDziękuję za wszyyyyyyyyystkie słowa! ;)
A co do cytatów - owszem, Ola mnie swoimi zainspirowała i taaaaaaaak mi się to jakoś spodobało ;)
Ta część jest zajebista! <3
OdpowiedzUsuńKiedy możemy się spodziewać kolejnej? :>
Cieszę się, że się podoba ;)
UsuńPowiedzmy, że w połowie jest napisana. Myślę, że lada moment skończę i będę mogła dodać ;)
Ooo :D sorki za dociekliwość :P ale czy lada chwila znaczy dzisiaj? :>
OdpowiedzUsuńOwszem ;) Nowa część już jest ;)
Usuń