poniedziałek, 2 września 2013

[14]


W oczekiwaniu na kolejny odcinek, kolejna część... ;)



Obudziła się jakiś czas później, czując nieprzyjemne dreszcze, przeszywające całe ciało. Przez chwilę leżała nieruchomo, odczuwając towarzyszący dreszczom, pulsujący ból głowy. W końcu odwróciła powoli twarz w stronę Maksa. Spał, wtulony w sąsiednią poduszkę, a dłonią oplatał ją w talii. Ostrożnie zdjęła jego dłoń i odłożyła obok, po czym delikatnie podniosła się do pozycji siedzącej i sięgnęła po telefon. Spojrzała na wyświetlacz, który wskazywał 3:21. Odłożyła urządzenie z powrotem i przesunęła się do skraju łóżka, spuszczając nogi w dół. Wsunęła kapcie i powoli wstała, sięgając po szlafrok. Było jej strasznie zimno. Wychodząc z sypialni otuliła się szlafrokiem. Weszła do kuchni i zapaliła światło. Jasność spotęgowała tylko odczuwanie bólu głowy, ale przecież jakoś musiała znaleźć termometr. Otworzyła jedną z szafek i bez problemu wygrzebała z niej przedmiot.
Wróciła do sypialni, położyła się na brzegu, nie chcąc budzić Maksa i okryła kołdrą, wsuwając pod ramię termometr. Po upływie 10 minut wyjęła go i zapalając nocną lampkę, spojrzała na wskazywaną przez niego temperaturę.
- 38,4 - wyszeptała, wzdychając głęboko. - No pięknie...
Ponownie wstała i pocierając dłońmi skronie, przemierzyła dystans z sypialni do kuchni. Zajrzała do szafki, w której Maks zawsze trzymał leki i znalazła jakiś środek przeciwgorączkowy. Do wysokiej szklanki nalała wody i biorąc kilka sporych łyków połknęła tabletkę. Trzęsąc się z zimna wróciła do sypialni. Położyła się do łóżka i po samą szyję okryła kołdrą. Maks spał teraz plecami do niej. Niewiele się zastanawiając przysunęła się do niego, najbliżej jak tylko się dało i wtuliła w jego plecy, oplatając go w pasie. Poruszył się delikatnie, a dłonią odszukał jej dłoń i splótł ich palce. Uśmiechnęła się do siebie. Nadal bolała ją głowa, ale jego ciepło skutecznie ogrzewało całe jej ciało.

Kilka minut po 6 rozdzwonił się budzik. Maks jednym skutecznym ruchem wyłączył urządzenie i uśmiechnął się do siebie, czując wtuloną w swoje plecy Szymańską tuż za sobą. Jeszcze na chwilę przymknął oczy, przykrywając swoją dłonią jej rękę.
- Alaa... - odezwał się, zachrypłym od snu głosem, nie otwierając oczu. - Powinniśmy wstawać.
- Mhm... - szepnęła, wyślizgując dłoń i przewracając się na plecy. Głowa nadal strasznie ją bolała. I ciągle było jej zimno.
- ... - bez słowa odwrócił się w jej stronę. Podparł głowę na łokciu a widząc grymas bólu na jej twarzy, spoważniał. - Co jest?
- Trochę źle się czuję. - przyznała, powoli otwierając oczy.
- Trochę? - przyłożył dłoń do jej czoła. - Masz gorączkę.
- Mhm, już w nocy miałam... - westchnęła, z powrotem zamykając oczy.
- W nocy? Jak to? Czemu mnie nie obudziłaś? - pytał, jednocześnie wstając z łóżka i kierując się do kuchni. - Musisz coś zjeść i wziąć coś przeciwgorączkowego. I pójść do lekarza... I trzeba zadzwonić do Leona...
Jego słowa docierały do niej z kuchni. Uśmiechnęła się do siebie. Kochała go za to. Za tą opiekuńczość... Właśnie zaczęła rozmyślać nad tym, jak cudownie jest, kiedy ktoś się o Ciebie troszczy, kiedy stanął przy brzegu łóżka. Otworzyła oczy a on podał jej talerzyk z dwoma kanapkami.
- Nie mam ochoty... - westchnęła, od niechcenia podciągając się do pozycji siedzącej i przejmując od niego talerzyk.
- Proszę Cię... - usiadł na skraju łóżka. Patrzył jak powoli bierze do ręki jedną z kanapek i kieruje ją w stronę ust, jednocześnie błagalnie na niego spoglądając. - Ala... - pokręcił głową, po czym uśmiechnął się z satysfakcją, gdy wgryzła się w kanapkę. - Zaraz przyniosę Ci termometr...
- Nie trzeba. - skinęła w kierunku stolika, na którym leżał owy przedmiot.
- O. No to zmierzysz zaraz, a ja w tym czasie zadzwonię do Leona...
- Mhm, tylko powiedz tacie, żeby nie panikował. - uśmiechnęła się delikatnie.


- No dobrze, a teraz ubieraj się i jedziemy do lekarza. - oznajmił jakiś czas później, odbierając od niej pusty talerz po kanapkach.
- Zwariowałeś. Po co? Przecież sama jestem lekarzem... - położyła się na plecach, otulając kołdrą.
- Chirurgiem, dla ścisłości. - zatrzymał się w progu kuchni, odwracając do niej. - Ala, nie dyskutuj.
- Maks! Proszę Cię... Mam gorączkę, jest mi zimno, boli mnie głowa. Przeziębienie, prawda? Pójdziesz do apteki, kupisz mi kilka rzeczy, poleżę... I za moment będę jak nowa. - uśmiechnęła się.
- ... - pokręcił głową i wszedł do kuchni. Odstawił naczynia i oparł się o szafki. Najchętniej sam by ją ubrał, wpakował do samochodu i zawiózł do przychodni. Nie był zwolennikiem leczenia się samemu. Nigdy nie wiadomo, jakie przyniesie to skutki. Ale wiedział, że z Alicją nie wygra. Co prawda gorączkę miała dość wysoką, ale nic nie wskazywało na to, by mogło to być coś poważniejszego, niż przeziębienie.

- Jakieś specjalne życzenia? - spytał, wracając do sypialni i podchodząc do komody. Wybrał rzeczy i wysłuchując jednocześnie jej zaleceń, jakie leki powinien kupić, przeszedł do łazienki.

Pół godziny później wrócił do mieszkania z siateczką wypełnioną kartonikami z lekami, środkami przeciwgorączkowymi, witaminami. Wszedł do sypialni i uśmiechnął się do siebie. Spała. Ostrożnie podszedł do skraju łóżka i przysiadł na jego brzegu. Przyłożył dłoń do jej rozpalonego policzka. Musiał ją obudzić, powinna wziąć leki...
- Ala... - szepnął, muskając opuszkami palców jej policzek. - Alicja...
- ... - poruszyła się, po chwili otwierając oczy. Kąciki jej ust od razu uniosły się ku górze. Zanim zdążyła się jednak odezwać, ogarnęła ją fala kaszlu. Maks popatrzył na nią ze współczuciem, a gdy wreszcie mogła spokojnie zaczerpnąć powietrza, podał jej siateczkę z apteki.
- Przyniosę Ci coś do picia. - pochylił się nad nią i musnął delikatnie jej policzek. - Zaraz wracam.

><

Sam przypilnował, by Ala wzięła wszystko, co poleciła mu farmaceutka w aptece. Jeszcze raz kazał jej zmierzyć temperaturę. Nie spadała. Znowu namawiał ją na wizytę u lekarza, ale Szymańska szybko uświadomiła mu, że zanim zaczną działać leki, musi minąć trochę czasu. Może miała rację, że panikuje... Ale ciężko było mu ją tutaj zostawić. Leon wiedział, że się spóźni, ale nie mógł w ogóle nie pójść do pracy. Od rana nie miał żadnej operacji. Dopiero popołudniu. Zapowiadał się długi i ciężki zabieg. Wiedział, że do domu może wrócić dopiero wieczorem. Z bólem serca pożegnał się z ukochaną, która z wypiekami na twarzy od gorączki, zatkanym nosem i obolałym gardłem obiecała nie ruszać się z łóżka.

><

- Oo, Beata! Cześć. - przekraczając próg szpitala zawołał za Jasińską, która tyle co odeszła od recepcji. - Zaczekaj chwilę. - dodał, kiedy odwróciła się w jego kierunku i przystanęła. Sam podszedł do recepcji i złożył kilka podpisów na różnych dokumentach.
- Czeeść. - odezwała się, kiedy podszedł do niej.
- Do której dzisiaj pracujesz? - spytał, ruszając wraz z Beatą w kierunku windy.
- Kończę o 14. A co? - zmarszczyła brwi. Od razu wyczuła, że ma do niej jakąś sprawę.
- Mam sprawę. - uśmiechnął się, przepuszczając ją w progu windy.

><

Leżała w sypialni z przymkniętymi powiekami. Tak bardzo bolała ją głowa... I choć po samą szyję przykryta była puchowym okryciem, nadal było jej zimno, Nie mogła zasnąć, a na nic innego nie miała siły. Zdziwiła się, słysząc dźwięk otwieranych drzwi. Sięgnęła ręką po komórkę, która wskazywała 14:30. To zdecydowanie nie mógł być Maks.
- Cześć siostra! - głos Jasińskiej, dochodzący jeszcze z klatki schodowej, rozwiał jej wszelkie wątpliwości.
- ... - westchnęła głęboko i pociągnęła się do pozycji siedzącej. - Niech zgadnę... Maks Cię przysłał? - spytała, kiedy tylko Beata pojawiła się w drzwiach. - Czeeść.
- No coś Ty... - pokręciła głową, po czym roześmiała się, przytakując. - Tak i kazał zadbać o to, żebyś coś zjadła... - pomachała siatkami wypełnionymi zakupami.
- Zwariował. - uśmiechnęła się, z jednej strony - przecież nie jest małym dzieckiem i sama dałaby sobie radę, a z drugiej - ta jego opiekuńczość była na swój sposób urocza. Ot, cały Maks...
- No chyba nie... Pokaż się. - przysiadła na skraju łóżka, przykładając dłoń do czoła Szymańskiej. - Ala! Przecież Ty jesteś cała rozpalona! Brałaś leki?

><

Godzinę później Beata z satysfakcją odniosła do kuchni prawie puste naczynia, po zjedzonym obiedzie. W dwóch kubkach zrobiła herbatę i z parującymi napojami wróciła do sypialni. Jeden z kubków podała Szymańskiej a z drugim usiadła obok siostry.
- Tata dał Ci tydzień urlopu...
- Zwariował?! - oburzyła się sięgając po chusteczkę.
- Ala... - pokręciła głową. - Żeby leczyć innych, sama musisz wyzdrowieć. A coś kiepsko Ci to idzie? - przyjrzała się jej uważniej. Wzięła leki zaraz po obiedzie. I... nic. - Maks powinien zapakować Cię do samochodu i zawieźć do przychodni. - stwierdziła z powagą w głosie,
- Beata! Nawet mu o tym nie wspominaj... - westchnęła, zatapiając usta w ciepłym trunku.
- Martwi się o Ciebie. - uśmiechnęła się i podwinęła nogi, siadając po turecku. - Maks się zmienił, prawda?
- Każdy by się zmienił... - odparła wymijająco.
- Wiem. Wcale mu się nie dziwię...
- Przeżył piekło... - wtrąciła, oplatając kubek dłońmi.
- Rozmawialiście o tym?
- Po części. To dla niego bardzo trudne... - odwróciła głowę i spojrzała prosto w oczy Jasińskiej. - Potrzebuje czasu. To chyba normalne, prawda? - spytała, jakby chcąc upewnić samą siebie. Trochę się tego bała. Wiedziała, że na Maksa w jednym czasie spadło bardzo dużo ciężkich przeżyć. Somalia, porwanie, prawda o ojcu, jej noc spędzona z Bartkiem... Maks był twardym mężczyzną. Nie chciał i nie potrafił okazywać swoich słabości. Po części właśnie to w nim kochała - bo przy nim czuła się bezpiecznie. A z drugiej strony wiedziała, że tłumienie w sobie tak wielu emocji ostatecznie może nie wyjść na dobre. W gruncie rzeczy byli z Maksem podobni - ona też nie lubiła rozmawiać o swoich problemach. Starali się radzić sobie na swój, indywidualny sposób. Co nie zmienia faktu, że miała nadzieję, iż Maks w końcu się przed nią otworzy. A rozmowa o tym, co przeżył w Somalii pomoże mu uporać się z nieprzyjemnymi wspomnieniami. I jeszcze bardziej zbliży ich do siebie.
- Normalne. - Beata przytaknęła, uśmiechając się do niej. - No dobra, to teraz spróbuj się przespać. Ja jadę do domu, a Maks powinien niedługo wrócić.

><

Wrócił do domu kilka minut przed 18. Szedł po cichu, przypuszczając, że wykończona bólem, gorączką i dokuczającym kaszlem może spać. Jednak już na schodach usłyszał, jak męczy się z kaszlem, który brzmiał już znacznie gorzej, niż rano.
Wszedł do sypialni i stanął przy łóżku, zakładając dłonie na biodra.
- Czeeść. - odezwała się cicho, kiedy wreszcie mogła spokojnie złapać powietrze.
- Ubieraj się. Jedziemy do przychodni. - stwierdził, poważnym, nieznoszącym sprzeciwu tonem.
- Maaks... - przewróciła oczami, jednak większy protest uniemożliwiła jej kolejna fala przeraźliwego kaszlu.
- Ala, nie dyskutuj. - podszedł do skraju łóżka z jej strony i wyciągnął do niej rękę. - Chodź, pomogę Ci.
- ... - widząc, jak bardzo jest zdecydowany i doskonale znając jego charakter postanowiła odpuścić. - Wiesz, która jest godzina? - zapytała, kiedy poprowadził ją do łazienki.
- Wiem. Zdążymy. - odparł rzeczowo. - Musimy.

><

Całą drogę się do niego nie odzywała. Ciszę w samochodzie przerywał tylko jej kaszel. Z każdą minutą Maks utwierdzał się w przekonaniu, że dobrze robi, biorąc ją na siłę do przychodni. A po wyjściu od lekarza był tego już pewien.
- Widzisz, mówiłem... Sama doprowadziłabyś się do zapalenia płuc... - otworzył przed nią drzwi od samochodu.
- ... - westchnęła. Wiedziała, że miał rację. Lekarz zdiagnozował u niej pierwsze zmiany na oskrzelach. Które z powodzeniem, w szybkim tempie mogłyby się przerodzić w solidne zapalenie, a później zaatakować płuca. Zapisał antybiotyk... Kazał odpoczywać, leżeć... Na samą myśl wzdrygnęła się. Tak bardzo nie lubiła bezczynności.

- Może chociaż będziesz mi przynosił dokumentację ze szpitala, co? Będę miała czas, to mogę powypełniać te wszystkie... - zaczęła, kładąc się do łóżka.
- Ala... - przerwał jej, wchodząc do sypialni z tacą, na której znalazły się kanapki, gorąca herbata i kilka opakowań leków. - Nie kombinuj. Masz odpoczywać, pamiętasz?
- Ile można odpoczywać... - westchnęła, podwijając nogi pod brodę. - Zanudzę się tutaj.
- ... - roześmiał się, siadając z tacą na skraju łóżka. Z zaczerwienionym nosem, wypiekami na policzkach i tą niezadowoloną miną wyglądała uroczo.
- Nie śmiej się. - oburzyła się, poważniejąc.
- Kocham Cię. - uważając na tacę, przechylił się lekko w jej stronę i musnął jej policzek.
- Chcesz się zarazić? - uśmiechnęła się pięknie.
- Jedz już lepiej... - pokręcił głową, podsuwając jej pod nos talerzyk z kanapkami.




15 komentarzy:

  1. Cudownie jest móc przeczytać kolejną notkę w Twoim wykonaniu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko świetnie opisane, zresztą jak zawsze! ;) Maks dbający o Alicję podczas choroby, czy to nie piękne? Z takim Maksem przy boku to tylko chorować. ;P Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Maks to mężczyzna przez duże 'M' - kochany, czuły, troskliwy... Taki na całe życie ♥ :D

      Każda z nas chciałaby takiego, prawda? :)

      Dziękuję za piękne słowa! :)

      Usuń
  3. jak ja lubię takie oczekiwanie na odcinek :-) Opowiadanko Cudnie jak zawsze:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdecydowanie przydałoby się więcej takich Maksów. :D Zamawiam!!! Co najmniej jeden dla mnie. A tak na serio to naprawdę boskie. Już nie wiem co pisać, ale jeszcze raz się powtórzę cuudo :P
    ANULA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zdecydowanie też chcę takiego! :D
      To już trzebo kolejnych dwóch :D

      Dziękuję! :)

      Usuń
  5. To chyba moja ulubiona część w Twoim wykonaniu. Uwielbiam to, jak Maks się o nią troszczy. No po prostu rozpływam się... Prześlicznie to opisałaś. Widzę każdą tę cudną scenę oczyma wyobraźni. ;)

    Stwierdzam, że publikowanie przez Ciebie notki w poniedziałki przed premierowymi odcinkami zdecydowanie powinno stać się tradycją i sądzę, że inni mnie w tym stwierdzeniu poprą. ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację Monia ;)

      Opowiadanie cudowne! Z resztą jak zawsze.;D
      Kiedy możemy się spodziewać kolejnej części ?

      Usuń
    2. Ojej, miło mi bardzo! :) To takie budujące uczucie, kiedy czytam, że widzicie oczyma wyobraźni to, o czym piszę. ;)

      Troskliwy i opiekuńczy Maksio to jeden z najbardziej rozczulających 'widoków' ♥ :D

      Haha ;) Będę się starała sprostać waszym oczekiwaniom! ;)

      A kolejna część - myślę, że trochę to potrwa. Jeszcze jej nie zaczęłam. Po wczorajszym odcinku nie umiem pozbierać myśli. Cały czas mam przed oczami scenę skłądania przysięgi. A wspomnienie łez w oczach Alicji i jej łamiącego się głosu, spojrzenia i uśmiechu Maksa - automatycznie wywołuje i moje łzy!
      Jak się ogarnę, zabiorę się za pisanie. Nie mówię kiedy konkretnie opublikuję. Bo może napiszę to w jeden dzień, a może trzeba będzie trzech ;)

      Pozdrawiam! :*

      Usuń
  6. Koooochany, troskliwy i stanowczy Maksio. Ideał, no! ♥
    I w końcu się przełamał. ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty też takiego chcesz, co?

      No to trzeba już trzech, haha :D

      Przełamał? :O

      Usuń
    2. Poprawka. Trzeba 4!! ;>

      Usuń
  7. Cudownie! Chcę więcej. :)
    / Emi

    OdpowiedzUsuń