poniedziałek, 26 sierpnia 2013

[12]



Dziś chyba wszyscy z niecierpliwością czekamy na 22:30 :D Dlatego, żeby umilić Wam czekanie, publikuję kolejną część! ;) I dziękuję, ponownie, za wszystkie komentarze! :* Jesteście niesamowici!




Kilka dni później.

W ciągu ostatnich dni Maks naprawdę bardzo starał się nie myśleć o tym wszystkim, wybić ze swojej głowy jakiekolwiek wspomnienie tego mężczyzny. Niewiele o nim wiedział i nie chciał zgłębiać tej wiedzy. Starał się zachowywać najnaturalniej, jak tylko się dało, nie odsuwać się od Alicji, nie dać jej poznać, że ma jakikolwiek problem. I w pracy wychodziło im to świetnie. Niewiele osób było w stanie wychwycić, że coś jest nie tak. Pomimo tego, że dyżury zazwyczaj mieli wspólnie, tak często, jak tylko Leonowi udało się pozmieniać w grafiku... Trudniej było, kiedy zostawali sami. Mimowolnie pojawiał się dystans. On nie potrafił go pokonać, a ona się bała. Wiedziała, że Maksowi nie jest łatwo, że trzeba czasu. Tak jak i jej wybaczenie tego, jak zachował się te kilka miesięcy temu, gdy jego ojciec próbował ją zgwałcić, a on nie stanął po jej stronie, nie przyszło łatwo. Dlatego cierpliwie czekała. Choć bardzo tęskniła za nim, za jego bliskością...
Maks z każdym dniem radził sobie coraz lepiej. Skupianie myśli na teraźniejszości przynosiło efekty. Coraz mniej myślał o tym, co się wydarzyło... Pomagała mu w tym przede wszystkim Alicja. Która nie naciskała, nie próbowała na siłę przyspieszyć tego 'procesu radzenia sobie z problemem'. Każdego dnia widział w jej oczach zrozumienie. Kiedy się do niego przytulała... Za każdym razem zastanawiał się, jak długo będzie tkwiła w nim blokada, przed kolejnym krokiem. Muskał jej policzek i choć tęsknił za smakiem jej ust nie potrafił się przełamać. Skutecznie kryła przed nim rozczarowanie, maskując je wyrozumiałością, kiedy odsuwał się od niej i spoglądał w jej oczy. Szeptał, że ją kocha. I to wystarczało, by wiedziała, że ich miłość jest na tyle silna, że w końcu przyniesie efekty.

Tego dnia po pracy był umówiony z mamą. W końcu się do niego odezwała... O spotkaniu powiedział Alicji. Początkowo prosił, by z nim pojechała, jednak kiedy wytłumaczyła mu, że najpierw powinien sam porozmawiać z mamą, doszedł do wniosku, że Szymańska ma rację. Ostatecznie pojechał sam, po drodze podrzucając Alę do Sylwii.

- Cześć! - zawołała, przekraczając próg mieszkania na Łaziennej.
- Oo! - Sylwia wyjrzała z kuchni, uśmiechając się. - Chodź, właśnie jem obiad. Zjesz ze mną? Chodź!
Kiedy weszła do kuchni na stole stał już talerz wypełniony rosołem, a po drugiej stronie siedziała Sylwia, sugestywnie wskazując jej, by usiadła i jadła. Westchnęła, spełniając jej prośbę.
- Pyszne. - uśmiechnęła się, odsuwając od siebie pusty talerz.
- Wiem. W końcu to moja specjalność... - wzruszyła ramionami wstając i zbierając naczynia. - Co tu robisz?
- Wpadłam... Po kilka swoich rzeczy. - odparła, układając na stole swoje dłonie i przyglądając się im. Nie chciała patrzeć Sylwii w oczy. Od razu wyczytałaby z nich wszystko, czego nie chciała jej mówić. Taka już była. Nie potrafiła się zwierzać.
- Wyprowadzasz się na raty? Ala... - usiadła na krzesełku obok i złapała jej ręce. - Porozmawiajmy! - dodała, kiedy Szymańska niepewnie podniosła na nią swoje spojrzenie. - Przecież widzę... Niby wszystko okej, ale... Coś z Wami jest nie tak!
- ... - wzruszyła ramionami.
- Alicja, rozmowa pomaga. - powiedziała, poważnym tonem. - Naprawdę... - dodała ciepło, zaciskając palce na jej dłoni.
- ... - wysuwając dłonie z jej uścisku, wstała i podeszła do szafek. Oparła dłonie na blacie, stając tyłem do Matysik. - Było... Tak cudownie... - zaczęła, nie bardzo wiedząc co powiedzieć i przede wszystkim czy w ogóle chce o tym rozmawiać. Ale może Sylwia miała rację? Może potrzebowała tej rozmowy... Przymknęła powieki, starając się, żeby jej głos brzmiał naturalnie, by przeraźliwie nie drżał przy każdym wypowiadanym słowie.
- Było? - spytała delikatnie.
- Mhm... Dopóki... Nie powiedziałam mu o Bartku.
- Powiedziałaś mu o Bartku?! - poruszyła się.
- Sylwia... - odwróciła się, opierając tym razem tyłem o szafki. - A jak inaczej? - popatrzyła jej prosto w oczy. - Nie mogłabym żyć w kłamstwie... Nie przed Maksem... - spuściła wzrok.
- Co on na to?
- ... - wzruszyła ramionami. - Powiedział, że... W porządku. Przepraszał mnie za tą sytuację z ojcem, za to, że stchórzył... Uznaliśmy wtedy, że przeszłość nie ma dla nas znaczenia.
- Nie ma?
- Ja już dawno mu wybaczyłam... Kiedy bałam się o jego życie. Wszystko przestało mieć dla mnie znaczenie. Byle tylko wrócił... I kiedy znowu mogłam wtulić się w jego ramiona... Sylwia, tego nie da się opisać słowami... - wyszeptała, a w jej oczach zaiskrzyły się łzy.
- Jak Ty tego drania kochasz... - odezwała się, wstając i podchodząc do dziewczyny. - Chodź tu. - przytuliła ją, a ona pozwoliła łzom spłynąć po policzkach. - A... Olga? Ta lekarka... Wtedy było tyle plotek, że oni...
- Do niczego między nimi nie doszło. - wyszeptała, łamiącym się głosem.
- A widzisz! Drań też Cię kocha. - uśmiechnęła się, odsuwając delikatnie Szymańską od siebie.
- Wiem. Ale... - przetarła dłonią oczy, ścierając łzy. - Fatalnie czuję się ze świadomością, że go zdradziłam...
- Ala! Nie zdradziłaś... Nie byliście wtedy ze sobą. Chciałaś zapomnieć...
- Ale czuję się, jakbym zdradziła. Maks... Maks też ma z tym problem. Stara się udawać, że to nie ma znaczenia... Ale widzę, że sobie nie radzi...
- Potrzebuje czasu. - uśmiechnęła się delikatnie. - To facet...
- Wiem. - usiadła przy stole, opierając łokcie na blacie a twarz na zaciśniętych piąstkach. - Niby wszystko jest dobrze, ale... Wytworzył się między nami taki dystans... I znowu za nim tęsknię.
- Nie sypiacie ze sobą?! - Matysik usiadła po przeciwnej stronie, zadając pytanie, jak to miała w zwyczaju, prosto z mostu i bezpośrednio.
- ... - niepewnie pokręciła przecząco głową. - Boję się, że Maks... Nie da rady się z tym uporać... Wiem, jak jest mu ciężko. Przeżycia w Somalii... Z tymi wspomnieniami też sobie nie radzi, widzę to. A ja tą nocą z Bartkiem tylko mu dołożyłam... - ukryła twarz w dłoniach.
- Ala... Nie obwiniaj siebie o zło całego świata! Nie można tak... Maks jest twardym facetem, a to, że nie pstryknął palcami i nie przeszedł nad tym zaraz do porządku dziennego to po części też dobry znak! Znaczy, że mu na Tobie zależy... Że jesteś dla niego kimś wyjątkowym... Gdybyś powiedziała mu o nocy z Bartkiem, a jego wcale by to nie obeszło... Byłoby dziwnie, prawda? To normalne, że musi to jakoś... 'przetrawić'. Ale poradzi sobie, zobaczysz. Może i potrzeba wam czasu, ale najważniejsze, że się kochacie...

><

Rozmowa z matką była kolejnym bolesnym wspomnieniem. Wiedział, że prędzej czy później będą musieli przez to przejść. Matka musiała opowiedzieć mu o tym, jaki naprawdę od jakiegoś czasu jest jego ojciec... I jak ciężko jej się z nim żyje. Widział w jej oczach tyle bólu. I przede wszystkim to, że wini siebie, za jego wyjazd, za rozstanie z Alicją... Przekonywał, że nie ma do niej pretensji. Przecież wszystkiemu winien był tylko i wyłącznie Gustaw. Teraz był dla niego obcym człowiekiem. Nie chciał go znać i ucieszył się, że jego matka wreszcie zdecydowała się od niego odejść i wrócić do Polski. Obiecał jej, że pomoże we wszystkim. W znalezieniu mieszkania, pracy... W zaczęciu wszystkiego od nowa.

Choć proponował matce, by dopóki nie znajdzie własnego mieszkania, zamieszkała z nimi, ona wolała zostać w hotelu. Kiedy siedzieli w restauracji i rozmawiali rozpadał się siarczyste deszcz. Podwiózł mamę do hotelu a gdy wracał do mieszkania deszcz był już okrutną ulewą. Miał nadzieję, że Alicja tak jak obiecała wróciła od Sylwii taksówką i nie przyszło jej do głowy bieganie. Uśmiechnął się, parkując przed budynkiem i dostrzegając przez okno świecące się w salonie światło.

- Jestem! - odezwał się, zamykając za sobą drzwi i w przedpokoju zdejmując przemoczone buty i kurtkę.
- Czeeść. - odpowiedziała, podciągając wyżej koc, którym owinięta siedziała na kanapie. Nogi miała podkulone, a w jednej dłoni trzymała kubek z parującą herbatą.
 -... - popatrzył na nią bez słowa, od razu podchodząc bliżej.
- ... - widząc jego wzrok, sama zaczęła wyjaśniać. - Wróciłam od Sylwii taksówką, tak jak prosiłeś. Ale... przywiozłam ze sobą dres.. I wcale nie zapowiadało się na deszcz. - dodała, widząc, że już chce się odezwać.
- Biegałaś... - westchnął, siadając obok niej. - Zostawić Cię na chwilę samą. - pokręcił głową.
- Nie jest źle, tylko trochę mi zimno. - wzruszyła ramionami.
- Mhm, a za chwilę się rozchorujesz... - przyłożył dłoń do jej czoła. - Nie masz gorączki.
- Nic mi nie będzie. - roześmiała się, odstawiając kubek.
- Oj Ala... - objął ją ramieniem i przygarnął do siebie.
- Jak mama? - spytała, opierając głowę na jego ramieniu.
Dłuższą chwilę nie odpowiadał. Wiedziała, że jest mu ciężko. Ojciec, który od dziecka był dla niego wzorem, autorytetem, kimś, kim on sam chciał się stać... Okazał się wyimaginowanym ideałem. W rzeczywistości był skończonym łotrem.
- Odeszła od niego, wreszcie. Wróciła do kraju, chce wnieść pozew o rozwód... - mówił, a ona słyszała, jak bicie jego serca automatycznie przyspiesza. - Pomogę jej we wszystkim.
- ... - odsunęła się od niego delikatnie i przyłożyła dłoń do jego policzka. - Jestem z Tobą... - uśmiechnęła się delikatnie, wewnętrzną stroną dłonie przesuwając po jego dwudniowym zaroście.
- Wiem. - przymknął powieki, wtulając policzek w jej dłoń. - Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. - zarzuciła mu ręce na szyję i wtuliła się w jego ciało. Przygarnął ją do siebie, przytulając z całej siły. Trwali tak dłuższą chwilę. Obydwoje tego w tym momencie potrzebowali...

- Mama jakoś się trzyma. Jest dzielna... Ojciec na pewno będzie próbował przekonać ją, żeby do niego wróciła. Ale nie wróci... Tyle lat ją krzywdził. Nie pozwolę jej zwątpić... Znajdę dobrego prawnika, wniesiemy pozew o rozwód. Pomogę mamie znaleźć jakieś mieszkanie gdzieś w okolicy... Nie chcę, żeby została sama gdzieś daleko. - mówił, jednocześnie gładząc dłonią jej włosy.
- A gdzie jest teraz? - spytała, mocniej wtulając się w jego tors.
- W hotelu...
- Mogłeś przywieźć ją tutaj.
- Proponowałem, ale nie chciała. Ma wyrzuty sumienia... Obwinia się o to, że wcześniej nie powiedziała prawdy... - westchnął.
- Może jutro zaprosimy ją na obiad? - zaproponowała, unosząc lekko głowę do góry. - Jest niedziela...
- I ugotujemy coś razem? - uśmiechnął się, przejeżdżając kciukiem wzdłuż jej policzka.
- Raczej Ty ugotujesz, a ja będę się przyglądać. - kąciki jej ust uniosły się ku górze.
- Może być i tak. - spojrzał na nią uważnie, kiedy odsunęła się od niego i kichnęła. - Mówiłem, że będziesz chora! - wstał, naciągnął na nią koc i biorąc kubek ruszył do kuchni. - Zrobię Ci gorącej herbaty i przyniosę jakieś witaminy...
- ... - odprowadziła go wzrokiem, wtulając się w koc. Rzeczywiście było jej strasznie zimno.

><

Pod czujnym okiem Maksa połknęła garść witamin, wypiła herbatę, póki była gorąca a następnie poszła wziąć prysznic. Keller w tym czasie przygotował coś na szybko, na kolację.
- Jestem. - odezwała się, wchodząc do kuchni. Stał przy szafkach i kroił pomidory, rzodkiewki, ogórki... Odłożył nóż i odwrócił się w jej stronę. Uśmiechnęła się, przystając. Zmierzył ją wzrokiem i podszedł do niej, zaraz przewiązując pasek szlafroka i szczelnie ją nim otulając.
- Siadaj, zjesz i idziesz do łó... - przerwał, słysząc kolejne kichnięcie. - Albo nie. Zjesz w łóżku. - podszedł do niej, chwycił za ramiona i odwrócił w kierunku drzwi do sypialni. - Zaraz przyjdę.

Posłusznie przeszła do sypialni. Usiadła na łóżku, podwijając nogi pod brodę. Nie minęło 5 minut, a wszedł do pomieszczenia z tacą, na której znajdowała się cała góra kanapek i dwa kubki z herbatą. Usiadła wygodniej, postawił tacę na jej kolanach i sam usiadł obok. Podsuwał jej pod nos kolejne kanapki, a ona posyłała mu uśmiechy, jednocześnie czując, że rzeczywiście coś ją bierze. Próbowała to przed nim ukryć, ale kiedy po skończonej kolacji poszedł odnieść naczynia i wkładając je do zmywarki, usłyszał jak kaszle i kicha, westchnął głęboko... 





PS Ojej! Jeszcze tylko niecałe 4 godziny! Nie mogę się doczekać... Te pierwsze odcinki z całą pewnością będą piękne ♥ Dlatego tym bardziej chcę to już widzieć! ♥


10 komentarzy:

  1. Pięknie! Zwłaszcza, że tylko się domyślam co to ma na celu ;D
    3,5 godziny! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. świetne :D Wszystko tak ładnie opisane :D

    OdpowiedzUsuń
  3. super, na tvn player już za 50 minuut < 3
    a może dlatego że dzisiaj prapremi8era dodasz coś jeszczeE ?

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam Cię, jak to miło przeczytać sobie Twoje opowiadanie w ramach czekania na premierowy odcinek.
    Ja tak samo jak Ty, nie oglądałam Lekarzy o tej 22.30, tylko sobie spokojnie czekałam. Ale teraz... nie wytrzymam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. http://twoje-seriale.pl/najlepszy-serial-w-wiosennej-ramowce-final-sonda/ Głosujcie na Lekarzy^^. Oj Ala się przeziębiła ale Maksiu się nią zajmie^^

    OdpowiedzUsuń
  6. cudowne . powtarzam się ale nic złego o twoich opowiadaniach nie można powiedzieć

    OdpowiedzUsuń

  7. I już się nie mogę doczekać wiesz czego! ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejciu jak ty super piszesz. Po po zamknięciu bloga Raspberry i
    Blueberry nie mogłam znaleźć czegoś fajnego. Znalazłam jedno opowiadanie na innym blogu. Ale mi było mało. Potrzebowałam więcej słów. I wtedy z tamtego bloga dowiedziałam się o tym. Szybko zaczęłam czytać. Minęło parę dni aż skończyłam bo teraz początek roku, mniej czasu. Piszesz cudownie, wspaniale, nie da się tego opisać. Po prostu w tym opowiadaniu jest wszytko czego potrzebowałam. Uczucia, wszytko jest wspaniale opisane. CO pobudza moją wyobraźnię. I dużo słów a po za tym długie notki co uwielbiam. Na pewno będę tu wpadać.

    OdpowiedzUsuń