Zaraz po odprawie Ala została wezwana na SOR a Maks
poproszony przez Ordę o skonsultowanie pacjentki. Odprowadził ukochaną wzrokiem
i podążył za kolegą, który zatrzymał się pod drzwiami z numerkiem 4 i
przepuścił go w drzwiach.
- Dzień dobry. Maks Keller, jestem chirurgiem... Kolega poprosił mnie o konsultacje. Pani pozwoli, że Panią zbadam. - podszedł do brzegu łóżka i pochylił się nad pacjentką. Dotknął jej brzucha, a ta zaraz syknęła z bólu, kuląc się.
- Daniel, na co Ty jeszcze czekasz? - odwrócił się w stronę kolegi, opartego o brzeg łóżka pacjentki.
- Podejrzewamy perforację, ale jeśli to... - zaczął tłumaczyć.
- To wyrostek. - spojrzał na niego znacząco. - I to zaawansowany, jeśli będziesz dłużej czekał...
- Zadzwonię do Sylwii, żeby przygotowała blok. - spuścił wzrok i sięgnął do kieszeni po komórkę.
- Będzie Pani operowana. Doktor Orda zaraz przyniesie Pani dokument, który musi Pani podpisać.... Takie wyrażenie zgody na operację.
- Operacja jest konieczna? - spytała, zwijając się z bólu.
- Jest niezbędna. Niech się Pani nie martwi... - posłał kobiecie ciepłe spojrzenie i odwracając się, dodał w kierunku Ordy. - Będę Ci asystował.
- Dzięki. - zawołał za nim, po czym podszedł bliżej pacjentki i krótko starał się jej opowiedzieć, na czym polegała będzie operacja.
><
Na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym jak zwykle miała pełne ręce roboty. Najpierw przywieziono chłopca, który upadł podczas szkolnych zajęć z wf'u. Zleciła podstawowe badania, tomografię, morfologię i zdjęcie RTG ręki, na której ból chłopiec się skarżył... Później policjanci dostarczyli dwójkę nastolatków, którzy w wyniku szarpaniny wymagali szycia dość rozległych ran łuków brwiowych, a na sam koniec z 80letnią pacjentką przywiezioną z podejrzeniem zawału serca wylądowała na OIOMie.
Siedziała przy łóżku kobiety i patrzyła w monitor, który monitorował pracę jej organizmu. Wydawało jej się, że w porę udało im się podać odpowiednie leki, zdążyli w porę. Serce powoli się uspokajało. Wstała z krzesełka i dotknęła jeszcze ręki pacjentki. Uśmiechnęła się, widząc, że kobieta powoli otwiera oczy.
- Dzień dobry. - popatrzyła na nią ciepło, a widząc jej przerażone spojrzenie i zauważając, jak akcja jej serca najprawdopodobniej pod wpływem zdenerwowania znowu przyśpiesza, dodała zaraz. - Jest Pani w szpitalu. Przywiozła Panią karetka... Ale już dobrze, wszystko będzie dobrze... - ujęła dłoń kobiety, siadając z powrotem na krzesełku. - Musi się Pani uspokoić. Proszę spokojnie oddychać... - mówiła powoli, i spokojnie. Z ulgą obserwując, jak kobieta z sekundy na sekundę się uspokaja. - Jak ma Pani na imię? - spytała po dłuższej chwili ciszy, powodując, że starsza Pani przeniosła na nią spojrzenie, które zdążyła utkwić w suficie.
- Nie wiem. - odparła, tępo patrząc jej w oczy.
- ... - nie bardzo wiedziała, czy odpowiedź pacjentki ma związek z utratą przytomności, ze stresem jaki przeżyła budząc się nagle w sali szpitalnej, czy jest związana z czymś poważniejszym. - Niech Pani odpoczywa. - pogładziła jej dłoń, wstając i kierując się w stronę drzwi. Przystanęła przy nich i jeszcze na moment spojrzała na pacjentkę. Znowu patrzyła w sufit. Jakby zupełnie nieobecna. Wyszła na korytarz i od razu skierowała się w stronę SORu. Już chciała pójść i odszukać pielęgniarzy, którzy kilka godzin temu przywieźli starszą panią, jednak jeszcze w windzie odczytała sms'a z wezwaniem do kolejnego przywiezionego pacjenta...
><
- Miałeś rację. - Odra, wchodząc do pomieszczenia, w którym Maks mył się po skończonej chwilę temu operacji spojrzał na kolegę z podziwem.
- Musisz po prostu szybciej podejmować decyzję. - odezwał się, wycierając dłonie.
- Szybciej nie zawsze znaczy lepiej. - zauważył z charakterystyczną sobie intonacją głosu.
- Daniel... Po prostu musisz wyważyć sobie środek, rozumiesz? Pomiędzy wnikliwą, a szybką analizą. Najczęściej życie pacjenta zależy od celnej, ale i szybkiej diagnozy. - tłumaczył, wychodząc z kolegą na szpitalny korytarz.
- Ale... - chciał zaprotestować, jednak w zdanie wszedł mu Leon, który właśnie pojawił się tuż przed nimi.
- Dopiero wróciłeś, a już się kłócicie? - zażartował, zwracając się do Maksa.
- Dyskutujemy. - sprostował, klepiąc Daniela po ramieniu. - Właśnie skończyliśmy operację.
- To się dobrze składa. Doktorze Orda, przyda się Pan na SORze, a Ciebie Maks zapraszam do mnie. - wskazał na drzwi swojego gabinetu.
><
- Cieszę się, że jesteś z nami z powrotem... - uśmiechnął się, idąc ramię w ramię z Kellerem w stronę swojego gabinetu. - Z nami i z Alicją.
- Ja też. - uśmiechnął się, wchodząc do pomieszczenia. - O czym chciałeś porozmawiać? - spytał, siadając w fotelu Leona, za jego biurkiem, zanim ten zdążył zamknąć za nimi drzwi.
- ... - pokręcił z rozbawieniem głową, widząc Kellera w swoim fotelu, podszedł do niego i gestem zaraz wskazał mu, gdzie ma usiąść. Obydwoje roześmiali się, zaczynając rozmowę dopiero po chwili.
- Elżbieta mnie prosiła, żebym to ja z Tobą o tym porozmawiał... - zaczął, bawiąc się długopisem. - Wydzwaniają co chwilę z jakiś gazet. - wyjaśnił, spoglądając na Kellera. - Chcą z Tobą rozmawiać. O tym wszystkim, co wydarzyło się w Somalii.
- ... - na dźwięk ostatnich słów Maks momentalnie spoważniał. Leon mógł zauważyć, jak automatycznie znikają z jego twarzy wszelkie pozytywne emocje. Pobladł, spuścił wzrok i nerwowo zaczął bawić się rękawami swojego lekarskiego stroju.
- Oczywiście Ela się nie zgadza. Ale prosiła mnie, żebym zapytał, czy... Maks, Ty nie chcesz o tym rozmawiać, prawda? - spytał najdelikatniej, jak potrafił. Domyślał się, jak wszyscy, że to dla Kellera nie będzie łatwy temat. Jednak nie myślał, że wpłynie na niego aż tak. Maks dłuższą chwilę w ogóle się nie odzywał. Patrzył w swoje buty, dalej zaciskając palce na rękawach. Pomimo tego, że nie widział jego twarzy, domyślał się, jakie w tym momencie odżywają w nim wspomnienia i jak bardzo nie potrafi sobie z nimi poradzić...
- Nie chcę. - odparł, po chwili, wstając z fotela i kierując się w stronę drzwi.
- Maks... - odezwał się, chcąc coś jeszcze dodać, jednak mężczyzna wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
><
Kiedy tylko miała wolną chwilę, zaraz odszukała Pana Zbyszka, dowiedziała się od niego który z ratowników przywiózł na oddział starszą pacjentkę i od razu się do niego skierowała.
- To Pan przywiózł panią z podejrzeniem zawału, tak?
- Zgadza się. - odparł, odkładając na bok dokumenty, które wypełniał i spoglądając na Alicję. - Co się stało, Pani doktor?
- Skąd ją zabraliście?
- Z ulicy. - westchnął. - I nie miała przy sobie żadnych dokumentów. - dodał, domyślając się celu, w jakim przyszła tutaj Szymańska.
- Zupełnie niczego?
- ... - pokręcił przecząco głową. - Trzeba się od niej dowiedzieć, jak się nazywa, gdzie mieszka... Pewnie chciałaby Pani zawiadomić rodzinę pacjentki?
- Tak, ale... - zamyśliła się, dopytując zaraz dalej - Myśli Pan, że ona mogła znaleźć się na tej ulicy przypadkowo?
- Tak sądzę. Miała na nogach kapcie. A znaleźliśmy ją w okolicach parku... No nie wyglądała na przygotowaną do spacerów po alejkach. Wezwał nas jeden z przechodniów... Zanim przyjechaliśmy już go tam nie było. Dlatego nie jestem w stanie Pani pomóc. - bezradnie rozłożył ręce.
- Dziękuję. - odparła, odwracając się na pięcie i zmierzając w kierunku windy. Jadąc na górę w głowie porządkowała sobie swoje podejrzenia. Wysiadając z windy skierowała się od razu do sali pacjentki. Chciała zadać jej jeszcze kilka pytań, ale zauważając, że kobieta śpi, szybko wycofała się z pomieszczenia. Wyjęła z kieszeni komórkę, chcąc wybrać numer Maksa i opierając się o barierkę, ale w tym samym momencie zauważyła go na dole, wychodzącego ze szpitala. Domyśliła się, że idzie w kierunku ławeczek. Zbiegła po schodach i podążyła za nim.
- Hej... - usiadła obok niego, kiedy nie odpowiedział, spojrzała na niego uważnie. Siedział z głową spuszczoną w dół. Taki przygaszony... - Maks... - położyła dłoń na jego ramieniu a on odwrócił głowę w jej stronę, przywołując na twarz blady uśmiech.
- Hej. - odpowiedział, starając się jeszcze szerzej uśmiechnąć.
- Co się stało?
- Jak na SORze?- spytali równocześnie.
- Właśnie przyszłam prosić Cię o radę. Ale... Maks... Co się stało? - spytała z troską w głosie, a on tylko z powrotem spuścił głowę, kierując spojrzenie na swoje buty.
- Nic. - wzruszył ramionami. - Eh... Jestem trochę zmęczony. - westchnął, po chwili rozprostowując się i obejmując ją ramieniem. - Przydałby nam się jakiś wspólny urlop, co? - uśmiechnął się.
- ... - wiedziała, że coś się dzieje. Był taki przygnębiony, smutny, wycofany... Spojrzała mu prosto w oczy, a on łapiąc jej spojrzenie, delikatnie się uśmiechnął. - Co mam Ci skonsultować?
- ... - westchnęła, domyślając się, że niczego z niego nie wyciśnie. Na pewno nie teraz, nie tutaj... - Pacjentka, około 80 letnia... Przywieziona kilka godzin temu z podejrzeniem zawału. Wszystkie parametry podwyższone. Na szczęście udało nam się w porę nad tym zapanować. Powoli wraca do siebie...
- Ale? - dopytywał, wiedząc, że Alicja bez powodu nie przyszłaby pytać go o radę.
- Nie pamięta, jak się nazywa. Kiedy się obudziła... Była taka przerażona... Jej oczy... Miałam wrażenie, że ona naprawdę niczego nie wie. Nie ma pojęcia...
- Alzheimer? - spytał od razu.
- Myślałam, żeby zlecić badania w tym kierunku.
- Skoro widzisz wskazania... - zgodził się, popierając ją.
- Przywieźli ją z ulicy. W kapciach, takich... domowych.
- Zleć badania. Chociaż obstawiam, że to będzie właśnie to. - sięgnął do kieszeni, odbierając zaraz dzwoniący telefon. - Keller. Zaraz będę. - rozłączył się, spoglądając na nią bokiem. - Wzywają mnie na asystę. - musnął jej policzek, wstając z ławeczki. Odchodząc jeszcze się do niej uśmiechnął.
Westchnęła, odprowadzając go wzrokiem. Teraz była już niemal pewna, że jej przypuszczenia co do pacjentki są celne. Co do pacjentki tak, ale... Co działo się z Maksem? Patrzyła jak pośpiesznym krokiem zmierza w kierunku wejścia do szpitala. I choć starał się skutecznie skrywać swoje emocje, ona widziała, że coś się dzieje. Miała przed oczami obraz Maksa, jeszcze z ranka tego dnia. Maksa emanującego radością, szczęściem. I tego, który przed chwilą siedział obok niej, wycofanego, przygaszonego. Po prostu smutnego...
><
- Dzień dobry. Maks Keller, jestem chirurgiem... Kolega poprosił mnie o konsultacje. Pani pozwoli, że Panią zbadam. - podszedł do brzegu łóżka i pochylił się nad pacjentką. Dotknął jej brzucha, a ta zaraz syknęła z bólu, kuląc się.
- Daniel, na co Ty jeszcze czekasz? - odwrócił się w stronę kolegi, opartego o brzeg łóżka pacjentki.
- Podejrzewamy perforację, ale jeśli to... - zaczął tłumaczyć.
- To wyrostek. - spojrzał na niego znacząco. - I to zaawansowany, jeśli będziesz dłużej czekał...
- Zadzwonię do Sylwii, żeby przygotowała blok. - spuścił wzrok i sięgnął do kieszeni po komórkę.
- Będzie Pani operowana. Doktor Orda zaraz przyniesie Pani dokument, który musi Pani podpisać.... Takie wyrażenie zgody na operację.
- Operacja jest konieczna? - spytała, zwijając się z bólu.
- Jest niezbędna. Niech się Pani nie martwi... - posłał kobiecie ciepłe spojrzenie i odwracając się, dodał w kierunku Ordy. - Będę Ci asystował.
- Dzięki. - zawołał za nim, po czym podszedł bliżej pacjentki i krótko starał się jej opowiedzieć, na czym polegała będzie operacja.
><
Na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym jak zwykle miała pełne ręce roboty. Najpierw przywieziono chłopca, który upadł podczas szkolnych zajęć z wf'u. Zleciła podstawowe badania, tomografię, morfologię i zdjęcie RTG ręki, na której ból chłopiec się skarżył... Później policjanci dostarczyli dwójkę nastolatków, którzy w wyniku szarpaniny wymagali szycia dość rozległych ran łuków brwiowych, a na sam koniec z 80letnią pacjentką przywiezioną z podejrzeniem zawału serca wylądowała na OIOMie.
Siedziała przy łóżku kobiety i patrzyła w monitor, który monitorował pracę jej organizmu. Wydawało jej się, że w porę udało im się podać odpowiednie leki, zdążyli w porę. Serce powoli się uspokajało. Wstała z krzesełka i dotknęła jeszcze ręki pacjentki. Uśmiechnęła się, widząc, że kobieta powoli otwiera oczy.
- Dzień dobry. - popatrzyła na nią ciepło, a widząc jej przerażone spojrzenie i zauważając, jak akcja jej serca najprawdopodobniej pod wpływem zdenerwowania znowu przyśpiesza, dodała zaraz. - Jest Pani w szpitalu. Przywiozła Panią karetka... Ale już dobrze, wszystko będzie dobrze... - ujęła dłoń kobiety, siadając z powrotem na krzesełku. - Musi się Pani uspokoić. Proszę spokojnie oddychać... - mówiła powoli, i spokojnie. Z ulgą obserwując, jak kobieta z sekundy na sekundę się uspokaja. - Jak ma Pani na imię? - spytała po dłuższej chwili ciszy, powodując, że starsza Pani przeniosła na nią spojrzenie, które zdążyła utkwić w suficie.
- Nie wiem. - odparła, tępo patrząc jej w oczy.
- ... - nie bardzo wiedziała, czy odpowiedź pacjentki ma związek z utratą przytomności, ze stresem jaki przeżyła budząc się nagle w sali szpitalnej, czy jest związana z czymś poważniejszym. - Niech Pani odpoczywa. - pogładziła jej dłoń, wstając i kierując się w stronę drzwi. Przystanęła przy nich i jeszcze na moment spojrzała na pacjentkę. Znowu patrzyła w sufit. Jakby zupełnie nieobecna. Wyszła na korytarz i od razu skierowała się w stronę SORu. Już chciała pójść i odszukać pielęgniarzy, którzy kilka godzin temu przywieźli starszą panią, jednak jeszcze w windzie odczytała sms'a z wezwaniem do kolejnego przywiezionego pacjenta...
><
- Miałeś rację. - Odra, wchodząc do pomieszczenia, w którym Maks mył się po skończonej chwilę temu operacji spojrzał na kolegę z podziwem.
- Musisz po prostu szybciej podejmować decyzję. - odezwał się, wycierając dłonie.
- Szybciej nie zawsze znaczy lepiej. - zauważył z charakterystyczną sobie intonacją głosu.
- Daniel... Po prostu musisz wyważyć sobie środek, rozumiesz? Pomiędzy wnikliwą, a szybką analizą. Najczęściej życie pacjenta zależy od celnej, ale i szybkiej diagnozy. - tłumaczył, wychodząc z kolegą na szpitalny korytarz.
- Ale... - chciał zaprotestować, jednak w zdanie wszedł mu Leon, który właśnie pojawił się tuż przed nimi.
- Dopiero wróciłeś, a już się kłócicie? - zażartował, zwracając się do Maksa.
- Dyskutujemy. - sprostował, klepiąc Daniela po ramieniu. - Właśnie skończyliśmy operację.
- To się dobrze składa. Doktorze Orda, przyda się Pan na SORze, a Ciebie Maks zapraszam do mnie. - wskazał na drzwi swojego gabinetu.
><
- Cieszę się, że jesteś z nami z powrotem... - uśmiechnął się, idąc ramię w ramię z Kellerem w stronę swojego gabinetu. - Z nami i z Alicją.
- Ja też. - uśmiechnął się, wchodząc do pomieszczenia. - O czym chciałeś porozmawiać? - spytał, siadając w fotelu Leona, za jego biurkiem, zanim ten zdążył zamknąć za nimi drzwi.
- ... - pokręcił z rozbawieniem głową, widząc Kellera w swoim fotelu, podszedł do niego i gestem zaraz wskazał mu, gdzie ma usiąść. Obydwoje roześmiali się, zaczynając rozmowę dopiero po chwili.
- Elżbieta mnie prosiła, żebym to ja z Tobą o tym porozmawiał... - zaczął, bawiąc się długopisem. - Wydzwaniają co chwilę z jakiś gazet. - wyjaśnił, spoglądając na Kellera. - Chcą z Tobą rozmawiać. O tym wszystkim, co wydarzyło się w Somalii.
- ... - na dźwięk ostatnich słów Maks momentalnie spoważniał. Leon mógł zauważyć, jak automatycznie znikają z jego twarzy wszelkie pozytywne emocje. Pobladł, spuścił wzrok i nerwowo zaczął bawić się rękawami swojego lekarskiego stroju.
- Oczywiście Ela się nie zgadza. Ale prosiła mnie, żebym zapytał, czy... Maks, Ty nie chcesz o tym rozmawiać, prawda? - spytał najdelikatniej, jak potrafił. Domyślał się, jak wszyscy, że to dla Kellera nie będzie łatwy temat. Jednak nie myślał, że wpłynie na niego aż tak. Maks dłuższą chwilę w ogóle się nie odzywał. Patrzył w swoje buty, dalej zaciskając palce na rękawach. Pomimo tego, że nie widział jego twarzy, domyślał się, jakie w tym momencie odżywają w nim wspomnienia i jak bardzo nie potrafi sobie z nimi poradzić...
- Nie chcę. - odparł, po chwili, wstając z fotela i kierując się w stronę drzwi.
- Maks... - odezwał się, chcąc coś jeszcze dodać, jednak mężczyzna wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
><
Kiedy tylko miała wolną chwilę, zaraz odszukała Pana Zbyszka, dowiedziała się od niego który z ratowników przywiózł na oddział starszą pacjentkę i od razu się do niego skierowała.
- To Pan przywiózł panią z podejrzeniem zawału, tak?
- Zgadza się. - odparł, odkładając na bok dokumenty, które wypełniał i spoglądając na Alicję. - Co się stało, Pani doktor?
- Skąd ją zabraliście?
- Z ulicy. - westchnął. - I nie miała przy sobie żadnych dokumentów. - dodał, domyślając się celu, w jakim przyszła tutaj Szymańska.
- Zupełnie niczego?
- ... - pokręcił przecząco głową. - Trzeba się od niej dowiedzieć, jak się nazywa, gdzie mieszka... Pewnie chciałaby Pani zawiadomić rodzinę pacjentki?
- Tak, ale... - zamyśliła się, dopytując zaraz dalej - Myśli Pan, że ona mogła znaleźć się na tej ulicy przypadkowo?
- Tak sądzę. Miała na nogach kapcie. A znaleźliśmy ją w okolicach parku... No nie wyglądała na przygotowaną do spacerów po alejkach. Wezwał nas jeden z przechodniów... Zanim przyjechaliśmy już go tam nie było. Dlatego nie jestem w stanie Pani pomóc. - bezradnie rozłożył ręce.
- Dziękuję. - odparła, odwracając się na pięcie i zmierzając w kierunku windy. Jadąc na górę w głowie porządkowała sobie swoje podejrzenia. Wysiadając z windy skierowała się od razu do sali pacjentki. Chciała zadać jej jeszcze kilka pytań, ale zauważając, że kobieta śpi, szybko wycofała się z pomieszczenia. Wyjęła z kieszeni komórkę, chcąc wybrać numer Maksa i opierając się o barierkę, ale w tym samym momencie zauważyła go na dole, wychodzącego ze szpitala. Domyśliła się, że idzie w kierunku ławeczek. Zbiegła po schodach i podążyła za nim.
- Hej... - usiadła obok niego, kiedy nie odpowiedział, spojrzała na niego uważnie. Siedział z głową spuszczoną w dół. Taki przygaszony... - Maks... - położyła dłoń na jego ramieniu a on odwrócił głowę w jej stronę, przywołując na twarz blady uśmiech.
- Hej. - odpowiedział, starając się jeszcze szerzej uśmiechnąć.
- Co się stało?
- Jak na SORze?- spytali równocześnie.
- Właśnie przyszłam prosić Cię o radę. Ale... Maks... Co się stało? - spytała z troską w głosie, a on tylko z powrotem spuścił głowę, kierując spojrzenie na swoje buty.
- Nic. - wzruszył ramionami. - Eh... Jestem trochę zmęczony. - westchnął, po chwili rozprostowując się i obejmując ją ramieniem. - Przydałby nam się jakiś wspólny urlop, co? - uśmiechnął się.
- ... - wiedziała, że coś się dzieje. Był taki przygnębiony, smutny, wycofany... Spojrzała mu prosto w oczy, a on łapiąc jej spojrzenie, delikatnie się uśmiechnął. - Co mam Ci skonsultować?
- ... - westchnęła, domyślając się, że niczego z niego nie wyciśnie. Na pewno nie teraz, nie tutaj... - Pacjentka, około 80 letnia... Przywieziona kilka godzin temu z podejrzeniem zawału. Wszystkie parametry podwyższone. Na szczęście udało nam się w porę nad tym zapanować. Powoli wraca do siebie...
- Ale? - dopytywał, wiedząc, że Alicja bez powodu nie przyszłaby pytać go o radę.
- Nie pamięta, jak się nazywa. Kiedy się obudziła... Była taka przerażona... Jej oczy... Miałam wrażenie, że ona naprawdę niczego nie wie. Nie ma pojęcia...
- Alzheimer? - spytał od razu.
- Myślałam, żeby zlecić badania w tym kierunku.
- Skoro widzisz wskazania... - zgodził się, popierając ją.
- Przywieźli ją z ulicy. W kapciach, takich... domowych.
- Zleć badania. Chociaż obstawiam, że to będzie właśnie to. - sięgnął do kieszeni, odbierając zaraz dzwoniący telefon. - Keller. Zaraz będę. - rozłączył się, spoglądając na nią bokiem. - Wzywają mnie na asystę. - musnął jej policzek, wstając z ławeczki. Odchodząc jeszcze się do niej uśmiechnął.
Westchnęła, odprowadzając go wzrokiem. Teraz była już niemal pewna, że jej przypuszczenia co do pacjentki są celne. Co do pacjentki tak, ale... Co działo się z Maksem? Patrzyła jak pośpiesznym krokiem zmierza w kierunku wejścia do szpitala. I choć starał się skutecznie skrywać swoje emocje, ona widziała, że coś się dzieje. Miała przed oczami obraz Maksa, jeszcze z ranka tego dnia. Maksa emanującego radością, szczęściem. I tego, który przed chwilą siedział obok niej, wycofanego, przygaszonego. Po prostu smutnego...
><
Świetne opowiadanie :-) Jedno z lepszych jakie czytałam. Czekam na kolejną część i zapraszam do mnie http://lekarzesylwii.crazylife.pl/
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadania. Nadrobiłam wszystkie. Pisz dalej. Naprawdę masz talent.
OdpowiedzUsuńFantastyczne opowiadanie! Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńJeżeli mogę Ci coś radzić, to proszę zminimalizuj użycie imiesłowów - czasowniki zakończone -ąc, ący, ąca- bo one trochę utrudniają tekst, a poza tym sprawiają, że ciężko się czyta. Jestem dość dobrym polonistą dlatego wiem co mówię. :) Nie gniewaj się na mnie o to :)
Imiesłowów nie należy nadużywać :)
Co do opowiadania to cudo. Świetny pomysł, doskonałe opisy przeżyć wewnętrznych, po prostu- ZNAKOMITE. Czytam dużo prac innych osób, ale Twoje są bezkonkurencyjne. Jestem pod wrażeniem :)
• Spróbuj zastąpić imiesłowy prostszymi konstrukcjami zdaniowymi ;)
Super ! Pisz dalej ! I jak najszybciej :D Opowiadanie jest cudne !
OdpowiedzUsuńDobra, pisałam Ci już na maila, to teraz trzeba oficjalnie Twojego bloga skomentować. Powtórzę więc, że opowiadanie jest boskie i nie mogę się doczekać, co będzie dalej. Widzę, że niektórzy znani mi już blogerzy wpadli tutaj, właśnie niedawno zamieściłam notkę z fragmentem opowiadania. Twój blog mam też już oczywiście w linkach.
OdpowiedzUsuńTu Limonka jak coś. ;)
kiedy następna część ??
OdpowiedzUsuńMonika - bardzo dziękuję za poinformowanie świata o istnieniu mojego bloga ;) Dzielenie się opowiadaniem z innymi to jest bardzo przyjemna sprawa ;) I za wszystkie miłe słowa, dziękuję! : *
OdpowiedzUsuńI wszystkim Wam dziękuję za komentarze, za każdy! A Tobie Bąbelku szczególnie - konstruktywną krytykę zawsze chętnie przyjmę! Mam nadzieję, że będzie jej teraz tutaj dużo. Bo zależy mi na tym, żeby tym pisaniem nie tylko sprawiać sobie przyjemność, ale też czegoś się uczyć. A takie uwagi, porady, są bardzo przydatne. Dziękuję! Oczywiście postaram się zwrócić uwagę na ilość imiesłowów ;)
Następna część... Do tej pory pisałam opowiadanie dla siebie i pisałam je wtedy, kiedy czułam taką potrzebę, kiedy czułam natchnienie... Teraz, kiedy jesteście Wy, postaram się wprowadzić jakąś regularność. Nie obiecuję, że kolejna część będzie jutro - ale postaram się dodać ją jak najszybciej. I oczywiście dołożę wszelkich starań, by kolejne części pojawiały się tutaj częściej, niż do tej pory.
Pozdrawiam! ;)
O. Mój. Boże.
OdpowiedzUsuńKochana, cudowna i skromna Kori. Jestem wciągnięta w Lekarzy od samego początku, na bieżąco przeglądam blogi z nimi związane ale tak dobrego opowiadania chyba jeszcze nie czytałam. Kobieto, Ty masz po prostu wielki talent! Żałuję, że nie wiedziałam o istnieniu Twojego bloga wcześniej bo z pewnością zalałabym Cię cudownymi komentarzami (co nie znaczy, że teraz tego nie zrobię).
Zdaję sobie sprawę, że wszystko zależy od Twojej dyspozycji, czasu, przypływu weny ale proszę Cię - PISZ CZĘŚCIEJ! Twój talent doskonale rozpala wyobraźnię i prosimy Cię o więcej.
Gdybyś chciała pogadać albo coś - pisz!
Makduf
:) Popieram, pisz czesciej!
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie Twoj pierwszy wpis o tym jak "przepadasz" kiedy Cie cos wciagnie :)
myslalam, ze tylko ja cierpie na ta przypadlosc, lol
Aha, zapomnialam sie podpisac nickiem :)
OdpowiedzUsuńPOzdrawiam,
*Double
Swietnie piszesz jedne z lepszych opowiadan!!! Zapraszam do mnie http://szpitalalicji.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńAlice :)
Cześć. Piszesz opowiadania, z których niektóre osoby mogą brać przykład
OdpowiedzUsuńCudowne opowiadanie! Sposób w jaki opisujesz ich emocje i wgl. wszystko jest niesamowity, aż dreszcze przechodzą ;)
OdpowiedzUsuńOpowiadania są po prostu cudowne, przeczytałam właśnie wszystkie i już nie mogę się doczekać dalszych części.Mam nadzieję, że pojawi się coś szybciutko :)
OdpowiedzUsuńkiedy kolejna część ??
OdpowiedzUsuńdodawaj czesciej posty,plis
OdpowiedzUsuń