środa, 29 maja 2013

[2]



Do końca dyżuru zostało im niewiele, ponad dwie godziny. Siedząc w pokoju lekarskim, z kubkami gorącej kawy nie mogli oderwać od siebie wzroku. Ciepłe spojrzenia, szerokie uśmiechy i splecione dłonie... To wszystko, czego tak im brakowało. To, za czym obydwoje tęsknili...
- Powinnam zajrzeć jeszcze do Osocińskiej. - odezwała się, ostawiając kubek na stolik i mocniej splatając ich dłonie. - Przy rannym obchodzie miała kilka pytań o ten jutrzejszy zabieg... Z tego, co widziałam w grafiku, operujemy razem? - cały czas uśmiechała się do niego, jednocześnie widząc, jak nieprzerwanie się jej przygląda, z takim delikatnym, nieobecnym uśmiechem. - Maks? Ty mnie w ogóle nie słuchasz... - potrząsnęła jego ręką, a on wrócił na ziemię.
- Co?
- Mówiłam o jutrzejszym zabiegu... Że... Maks! - szturchnęła go, orientując się, że znowu nie słucha.
- Nie umiem się skupić. - przyznał, starając się nie roześmiać. - Idziemy? - wstał, ciągnąc ją za rękę.
- Gdzie? - powoli wstała, patrząc na niego zdziwiona.
- No do któreś pacjentki chciałaś... - zmieszał się, nie bardzo wiedząc, czy dobrze domyślił się, o czym mówiła, kiedy zamyślił się patrząc na nią.
- No tak. Ale idziesz ze mną? - spytała, mijając go.
- Mhm. - dogonił ją i objął w pasie. - Najchętniej w ogóle nie wypuszczałbym Cię z rąk... - uśmiechnął się, otwierając przed nią drzwi.
- ... - posłała mu ciepłe spojrzenie, przechodząc i spoglądając mu w oczy, zaraz jednak poważniejąc i podchodząc do łóżka pacjentki. - Pani Marleno...

                                                                       ><

Równo o 22 weszli do szatni. Przebrali się i trzymając za ręce wyszli ze szpitala. Kiedy znaleźli się na parkingu puściła jego dłoń a obydwoje przenieśli swoje spojrzenia, na dwa, zaparkowane obok siebie samochody.
- Niee... - zaprotestował, łapiąc ją w pasie. - Chyba mi nie powiesz, że jedziesz swoim? - odwrócił ją przodem do siebie.
- Przecież go tutaj nie zostawię. - roześmiała się, kiedy musnął przelotnie jej szyję.
- Daj kluczyki. - uśmiechnął się, puszczając ją z objęć.
- Co z nimi zrobisz? - dopytywała, zastanawiając się, czy sięgnąć po klucze do torebki. - Nie może tak tu stać, całą noc...
- Daaj. - uśmiechnął się, a kiedy wręczyła mu to, o co prosił obszedł jej samochód dookoła i otwierając drzwi od strony pasażera szeroko się do niej uśmiechnął. - Panienka wsiada.
- ... - uniosła wysoko brwi, podchodząc i wsiadając do samochodu. - Zostawiasz swój? - uśmiechnęła się szeroko, kiedy zajął miejsce za kierownicą jej samochodu.
- Nic mu się nie stanie. - odwzajemnił gest, odpalając silnik.
- Aa... - zastanowiła się, zapinając pasy. - Dokąd jedziemy? - spytała po krótkim milczeniu.
- Dokąd chcesz? - spojrzał w jej stronę.
- ... - uśmiechnęła się tak pięknie, że nic więcej nie musiała już mówić.
- Zabieram Cię do domu. - dodał, wyjeżdżając z parkingu.
Całą drogę siedziała z głową opartą o szybę, kątem oka się mu przyglądając. Prowadził w skupieniu i zupełnym milczeniu. Co chwilę na jego twarzy malował się uśmiech, momentami zerkał na nią kątem oka. Widział jej rozmarzone spojrzenie. Tak się za nim stęskniła.
- A Twoja mama? - spytała, kiedy zgasił silnik.
- Wróciła z... - spuścił wzrok. - Z ojcem do hotelu. - wysiadł i podążył otworzyć jej drzwi. Kiedy je za sobą zamknęła chwycił jej dłoń i pociągnął prosto do mieszkania. - Długo z nią rozmawiałem. Przekonywałem... żeby go zostawiła. Ale ona wierzy w niego... Wierzy, że teraz na prawdę się zmieni. No i boi się zostać sama. - mówił, nie potrafiąc spojrzeć jej w oczy. Nad tym tematem długo będą musieli jeszcze pracować... - Ale nie mówmy już o tym. - dodał, otwierając przed nią drzwi i w końcu patrząc jej w oczy.
- ... - mijając go, na moment położyła mu rękę na ramieniu. Też nie potrafiła o tym rozmawiać. Nadal bolało. Nie chciała do tego wracać... Jeszcze nie teraz.
Zamknął za nimi drzwi i doganiając ją, porwał ją w ramiona.
- Maks! - roześmiała się, obejmując go za szyję. Bez słowa podążył z nią na schody. Dokładnie tak, jak tego dnia, gdy się tutaj wprowadziła. Obejmowała go za szyję, a on niósł ją schodami w górę. Przekraczając ostatni ze schodów, postawił ją na nogach i przyciągając do siebie, zatopił się w jej ustach. Bez oporów poddawała się jego ustom, oddając słodką pieszczotę. Jego dłonie błyskawicznie zawędrowały pod bluzę, którą miała na sobie, a jej odnalazły drogę do guziczków jego koszuli. Pocałunki z sekundy na sekundę stawały się coraz bardziej zachłanne, wyrażając całą tęsknotę, która w nich tkwiła, a oni z każdym krokiem pozbawiali się kolejnych części odzieży, kierując się w stronę łóżka. Tuż przy jego skraju porwał ją z powrotem na ręce i nieprzerwanie składając pocałunki to na jej ustach, to na szyi i dekolcie, położył ją na łóżku.
- Kocham Cię. - wyszeptał, wprost do jej ucha, muskając przy okazji jej policzek, skroń, czoło... - Każdy kawałek Ciebie kocham. - dodał, tworząc ścieżkę czułych muśnięć wzdłuż jej szyi, dekoltu, schodząc coraz niżej.
To była jedna, z najcudowniejszych chwil, jakie przeżyła w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Chwila, za którą tęskniła od tak dawna... Obydwoje tęsknili. Znowu byli ze sobą. Tak blisko. Najbliżej.
- Ja Ciebie też. - odezwała się szeptem, kiedy spojrzał jej w oczy, dosłownie na moment przerywając czułe pocałunki. Uśmiechnął się tak, jak uśmiechał się tylko do niej. Z tą iskierką w oczach, powoli zbliżając się do jej ust, by zamknąć je w najpiękniejszym pocałunku.

                                                                       ><

To był najpiękniejszy z poranków, jakie mogła sobie wymarzyć. Obudziła się wtulona w poduszkę, która pachniała jego zapachem, jednocześnie czując na swoich plecach ciężar, który był najprzyjemniejszym z ciężarów i dłoń, oplatającą ją w pasie. Na swojej szyi czuła jego oddech, co spowodowało, że z szerokim uśmiechem przymknęła jeszcze oczy, wplatając swoje palce, w jego dłoń, spoczywającą na jej brzuchu. Leżała tak przez dłuższą chwilę, uśmiechała się sama do siebie. W tym momencie była tak szczęśliwa, że to aż niepoprawne.
Czując, że się poruszył podniosła powieki. Zorientowała się, że wspierając się na łokciu leży i się jej przygląda, przewróciła się na plecy.
- Dzień dobry. - odezwał się, tym zachrypłym głosem, którego barwę o poranku, po wspólnie spędzonej nocy kochała najbardziej.
- Cześć. - uśmiechnęła się pięknie.
- ... - bez słowa patrzył na nią, a kąciki jego ust wędrowały ku górze. W końcu nachylił się nad nią i złożył czuły i długi pocałunek na jej ustach.
- Właśnie za tym tęskniłam najbardziej.- odezwała się, kiedy się od niej odsunął. - Za tymi porankami, za tym, kiedy jesteś tak blisko... - przejechała dłonią po jego torsie.
- Ja też. Ja też. - powtórzył, pochylając się nad nią i delikatnie muskając jej nos.
- Ej! - roześmiała się, kiedy się odsunął i przyciągnęła go z powrotem do siebie, zatapiając się w jego ustach.
- I wiesz za czym jeszcze się stęskniłam? - spytała, odrywając się od jego ust. - Zaa... - odsunęła się, siadając na łóżku. Rozejrzała się po pomieszczeniu, orientując się jakie przeszkody na nią czyhają i błyskawicznie wstając, dodała. - Za wyścigami do łazienki! - pobiegła w stronę odpowiednich drzwi. Chwyciła za klamkę, która... Nie chciała ustąpić.
- Zamknięte? - zdziwiona popatrzyła, jak powoli, spokojnym krokiem idzie w jej kierunku, machając kluczem. - Ale... Jak?! Maks! - roześmiała się, kiedy stanął tuż przy niej.
- Czary! - zawtórował jej, przypominając sobie scenę w szpitalu, kiedy była zszokowana tym, jak szybko udało mu się załatwić stypendium dla jej małego pacjenta, a on tłumaczył jej się właśnie czarami.
- Buraku! - śmiejąc się, dźgnęła go w żebra. Dłuższą chwilę nie potrafili opanować rozbawienie. - Jak to zrobiłeś? - spytała, próbując się uspokoić.
- Wstałem, godzinę temu... - szeroko się do niej uśmiechnął. - Chcesz? - pomachał jej kluczem.
- ... -  potakująco kiwając głową wyciągnęła rękę w jego stronę, a on sprawnie schował go za plecami.
- Pod jednym warunkiem... - zrobił krok do przodu, powodując, że znalazła się bezpośrednio przy drzwiach, opierając się o nie plecami.
- Jakim? - spytała, bezbłędnie rozpoznając iskierki w jego oczach.
- Weźmiesz ze mną prysznic. - wyszczerzył usta w uśmiechu, pochylając się w jej stronę. Musnął jej wargi i oddał kluczyk
Bez słowa otworzyła drzwi i chwytając go za rękę, wciągnęła do łazienki, głośno trzaskając drzwiami.

                                                                       ><

4 komentarze:

  1. I tak być powinno, noo!! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie tak powinno!
    Uwielbiam! Pięęęęęęęęknie! ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudne jest to 4 częściowe(narazie) opowiadanie a ta część mi się narazie podoba najbardziej pięknie opisałaś ich uczucia^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolejna cudowna część opowiadania o miłości. Pięknie opisałaś ich uczucia. Co prawda znalazłam chyba dwa czy trzy błędy, ale to i tak nie odejmuje uroku temu opowiadaniu. Gratuluję warsztatu i cierpliwości do pracy, jaką w to włożyłaś ;)
    www.maryska-to-ja.blogspot.com
    Maryśka

    OdpowiedzUsuń