Cudownie było obudzić się w ramionach Maksa. Choć
spaliśmy zaledwie kilka godzin, bo już o 6 obudził nas dźwięk budzika, żadne z
nas, już dawno nie spało tak dobrze. Żadnemu z nas nie śpieszyło się ze
wstaniem. Leżeliśmy, rozkoszując się swoją obecnością i ciszą, przerywaną tylko
szmerem naszych spokojnych oddechów. Z głową opartą na klatce piersiowej Maksa,
kreśliłam palcem po wzorze na t-shircie, który miał na sobie. Nie musiałam
widzieć jego twarzy, by wiedzieć, że się uśmiecha.
- Dawno już nie czułem się tak dobrze. - odezwał się, kiedy tylko odwróciłam głowę w jego stronę. Kąciki moich ust powędrowały ku górze. A kiedy zauważyłam, że podnosi się w moim kierunku, sama pochyliłam się nad nim i musnęłam jego usta. Wplótł jedną dłoń w moje włosy, przytrzymując mnie przy sobie dłużej i pogłębiając pocałunek. Oderwaliśmy się od siebie dopiero kiedy zabrakło nam powietrza.
- Ja też. - wyszeptałam, pochylając się ponownie w jego stronę. Musnęłam przelotnie jego usta i zanim zdążył odwzajemnić pieszczotę, odsunęłam się. Spojrzałam prosto w jego zawiedzione oczy. - Jadę z Tobą do szpitala.
Uśmiechnął się i pogładził dłonią po moim policzku. Przymknęłam oczy, wtulając się w jego dłoń.
- Jak tylko załatwię wszystkie sprawy z Olgą... Poproszę Elę o kilka dni wolnego. I wyjedziemy gdzieś... Daleko, tylko my... - wyszeptał.
Otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się do niego. To była zdecydowanie przyjemna wizja. Nie musiałam nic mówić. Wiedziałam, że po moim uśmiechu poznał, jak bardzo podoba mi się ten pomysł.
- Wstajemy?
- Mhm.
Dawnym zwyczajem Maks przygotował śniadanie, a ja, siedząc przy stole, z głową opartą o ścianę przyglądałam się temu, jak swobodnie porusza się przy szafkach i w mgnieniu oka wyczarowuje przepyszne, kolorowe kanapki.
- Smacznego. - postawił przede mną talerz, a sam sięgnął jeszcze po dwie szklanki wypełnione sokiem pomarańczowym.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się, sięgając po jedną z kanapek. - Ciekawe co Ela powie na moją nagłą zmianę planów...
- Leon pewnie ją już uprzedził.
- Myślisz?
- Mhm... - zmierzył mnie wzrokiem, kiedy odsunęłam od siebie talerz. - Ala!
- No co?
- Jeszcze jedna. - uśmiechnął się, podsuwając mi pod nos kanapkę z szynką i pomidorem.
- ... - pokręciłam przecząco głową. - Chcesz jeszcze soku? - wstałam od stołu, chcąc skierować się w stronę lodówki, jednak złapał mnie za rękę i posadził sobie na kolanach. - Jeszcze jedna. - powtórzył patrząc mi w oczy, jednak zamiast kanapki, na moich ustach spoczął pocałunek. Początkowo delikatne muskanie szybko przerodziło się w namiętne pocałunki . Maks odsunął się ode mnie dopiero po chwili. Oparł swoje czoło o moje i spojrzał mi w oczy.
- Jeszcze... - wyszeptałam, przymykając powieki, a Maks w mig pojął, że wcale nie miałam na myśli kanapek. W tym momencie żadne z nas nie myślało już o jedzeniu. Zachłannie zatopił się w moich ustach, przenosząc dłonie na moje plecy. Uśmiechnęłam się gdzieś pomiędzy pocałunkami i oplotłam dłońmi jego szyję, przyciągając go do siebie jeszcze bliżej. Maks z każdą sekundą pogłębiał pocałunek, a jego dłonie coraz zachłanniej gładziły moje ciało, od pleców, po uda.
- Spóźnisz się do pracy. - wyszeptałam, wykorzystując chwilę, kiedy oderwał się od moich warg, by złożyć kilka pocałunków na mojej szyi.
- Ech... - westchnął głęboko i odsunął mnie lekko od siebie. Próbując uspokoić przyspieszone oddechy patrzyliśmy sobie w oczy dłuższą chwilę.
- Chodź. - wstałam, wyciągając do niego rękę. Chwilę później wyszliśmy z mieszkania, kierując się prosto do samochodu Maksa.
Zapięłam pasy i oparłam się wygodnie, zerkając w jego stronę. Im bliżej szpitala, tym bardziej zmieniał się wyraz jego twarzy. Nie trudno było zauważyć, jak poranny świetny humor zamienia się w stres i zdenerwowanie. I wcale nie chodziło tu o to, że nasz zawód jest odpowiedzialny, że nerwowych sytuacji w nim nie brakuje... Sama też się bałam. Ten spokój... Który wczoraj odzyskałam... Znowu był zagrożony. Bałam się rozmowy Maksa z Olgą, jej efektu. W głębi duszy przekonywałam samą siebie, że po prostu nie może być źle. Jesteśmy przecież dorośli. A odpowiedzialni dorośli nie bawią się, a przynajmniej nie powinni, w szantaże, wymuszenia i inne, emocjonalne zagrywki. W milczeniu dojechaliśmy do szpitala. Maks zaparkował, a po chwili obydwoje wysiedliśmy z samochodu. Wyciągnął do mnie rękę, a kiedy podałam mu dłoń, ramię w ramię ruszyliśmy w kierunku wejścia.
Kawałek przed drzwiami zatrzymałam się, a on od razu na mnie spojrzał.
- Kocham Cię. - uśmiechnęłam się, pod wpływem jego wyczekującego spojrzenia i wzruszyłam ramionami, mijając go i ruszając do przodu.
- Ja Ciebie też! - dogonił mnie i wyszeptał prosto do ucha, przy okazji muskając w skroń i obejmując ramieniem. Powitało nas kilka zaciekawionych spojrzeń personelu. No tak... Przecież nie co dzień są świadkami takich niespodziewanych, małżeńskich powrotów. Rozstaliśmy się przy szatni, żegnając szybkim całusem.
- Dawno już nie czułem się tak dobrze. - odezwał się, kiedy tylko odwróciłam głowę w jego stronę. Kąciki moich ust powędrowały ku górze. A kiedy zauważyłam, że podnosi się w moim kierunku, sama pochyliłam się nad nim i musnęłam jego usta. Wplótł jedną dłoń w moje włosy, przytrzymując mnie przy sobie dłużej i pogłębiając pocałunek. Oderwaliśmy się od siebie dopiero kiedy zabrakło nam powietrza.
- Ja też. - wyszeptałam, pochylając się ponownie w jego stronę. Musnęłam przelotnie jego usta i zanim zdążył odwzajemnić pieszczotę, odsunęłam się. Spojrzałam prosto w jego zawiedzione oczy. - Jadę z Tobą do szpitala.
Uśmiechnął się i pogładził dłonią po moim policzku. Przymknęłam oczy, wtulając się w jego dłoń.
- Jak tylko załatwię wszystkie sprawy z Olgą... Poproszę Elę o kilka dni wolnego. I wyjedziemy gdzieś... Daleko, tylko my... - wyszeptał.
Otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się do niego. To była zdecydowanie przyjemna wizja. Nie musiałam nic mówić. Wiedziałam, że po moim uśmiechu poznał, jak bardzo podoba mi się ten pomysł.
- Wstajemy?
- Mhm.
Dawnym zwyczajem Maks przygotował śniadanie, a ja, siedząc przy stole, z głową opartą o ścianę przyglądałam się temu, jak swobodnie porusza się przy szafkach i w mgnieniu oka wyczarowuje przepyszne, kolorowe kanapki.
- Smacznego. - postawił przede mną talerz, a sam sięgnął jeszcze po dwie szklanki wypełnione sokiem pomarańczowym.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się, sięgając po jedną z kanapek. - Ciekawe co Ela powie na moją nagłą zmianę planów...
- Leon pewnie ją już uprzedził.
- Myślisz?
- Mhm... - zmierzył mnie wzrokiem, kiedy odsunęłam od siebie talerz. - Ala!
- No co?
- Jeszcze jedna. - uśmiechnął się, podsuwając mi pod nos kanapkę z szynką i pomidorem.
- ... - pokręciłam przecząco głową. - Chcesz jeszcze soku? - wstałam od stołu, chcąc skierować się w stronę lodówki, jednak złapał mnie za rękę i posadził sobie na kolanach. - Jeszcze jedna. - powtórzył patrząc mi w oczy, jednak zamiast kanapki, na moich ustach spoczął pocałunek. Początkowo delikatne muskanie szybko przerodziło się w namiętne pocałunki . Maks odsunął się ode mnie dopiero po chwili. Oparł swoje czoło o moje i spojrzał mi w oczy.
- Jeszcze... - wyszeptałam, przymykając powieki, a Maks w mig pojął, że wcale nie miałam na myśli kanapek. W tym momencie żadne z nas nie myślało już o jedzeniu. Zachłannie zatopił się w moich ustach, przenosząc dłonie na moje plecy. Uśmiechnęłam się gdzieś pomiędzy pocałunkami i oplotłam dłońmi jego szyję, przyciągając go do siebie jeszcze bliżej. Maks z każdą sekundą pogłębiał pocałunek, a jego dłonie coraz zachłanniej gładziły moje ciało, od pleców, po uda.
- Spóźnisz się do pracy. - wyszeptałam, wykorzystując chwilę, kiedy oderwał się od moich warg, by złożyć kilka pocałunków na mojej szyi.
- Ech... - westchnął głęboko i odsunął mnie lekko od siebie. Próbując uspokoić przyspieszone oddechy patrzyliśmy sobie w oczy dłuższą chwilę.
- Chodź. - wstałam, wyciągając do niego rękę. Chwilę później wyszliśmy z mieszkania, kierując się prosto do samochodu Maksa.
Zapięłam pasy i oparłam się wygodnie, zerkając w jego stronę. Im bliżej szpitala, tym bardziej zmieniał się wyraz jego twarzy. Nie trudno było zauważyć, jak poranny świetny humor zamienia się w stres i zdenerwowanie. I wcale nie chodziło tu o to, że nasz zawód jest odpowiedzialny, że nerwowych sytuacji w nim nie brakuje... Sama też się bałam. Ten spokój... Który wczoraj odzyskałam... Znowu był zagrożony. Bałam się rozmowy Maksa z Olgą, jej efektu. W głębi duszy przekonywałam samą siebie, że po prostu nie może być źle. Jesteśmy przecież dorośli. A odpowiedzialni dorośli nie bawią się, a przynajmniej nie powinni, w szantaże, wymuszenia i inne, emocjonalne zagrywki. W milczeniu dojechaliśmy do szpitala. Maks zaparkował, a po chwili obydwoje wysiedliśmy z samochodu. Wyciągnął do mnie rękę, a kiedy podałam mu dłoń, ramię w ramię ruszyliśmy w kierunku wejścia.
Kawałek przed drzwiami zatrzymałam się, a on od razu na mnie spojrzał.
- Kocham Cię. - uśmiechnęłam się, pod wpływem jego wyczekującego spojrzenia i wzruszyłam ramionami, mijając go i ruszając do przodu.
- Ja Ciebie też! - dogonił mnie i wyszeptał prosto do ucha, przy okazji muskając w skroń i obejmując ramieniem. Powitało nas kilka zaciekawionych spojrzeń personelu. No tak... Przecież nie co dzień są świadkami takich niespodziewanych, małżeńskich powrotów. Rozstaliśmy się przy szatni, żegnając szybkim całusem.
><
Maks miał rację, ojciec zdążył uprzedzić Elę. Dlatego
wcale się nie zdziwiła, kiedy zapukałam do drzwi jej gabinetu. Przyjęła mnie z
otwartymi ramionami, jasno dając do zrozumienia, że do samego końca miała
nadzieję, że wszystko to skończy się właśnie tak, jak się skończyło. Wyszłam z
gabinetu z otrzymanymi w bonusie kilkoma dniami wolnego. Chyba pierwszy raz nie
sprzeciwiałam się, słysząc że ''kilka dni bez pracy dobrze mi zrobi''.
Spojrzałam na zegarek. Na oddziale chwile temu skończył się obchód. Co oznaczało, że Maks prawdopodobnie właśnie teraz rozmawia z Olgą. Nieprzyjemny dreszcz przeszedł przez moje ciało na samą myśl o tym...
- Alicja! - usłyszałam za plecami, a już po chwili znalazłam się w ramionach przyjaciółki. - Tak się cieszę! - dodała, ściskając mnie mocno.
- Beata? - roześmiałam się, uświadamiając sobie, jak ogromną plotkarą jest moja własna siostra.
- ... - przytaknęła. - Wszystko dobrze, tak?
- Dobrze. - odpowiedziałam, spuszczając wzrok.
- Ala?
- Maks właśnie rozmawia z Olgą. Trochę się boję... - przyznałam, ruszając powoli razem z Sylwią w stronę oddziału.
- No to porozmawia, wyjaśni wszystko jak trzeba i będzie dobrze.
- Mam nadzieję. - uśmiechnęłam się niepewnie.
- Będzie! Muszę lecieć... - zerknęła na mnie, a później na zegarek. - Za chwilę mam operację.
- Co masz?
- Wyrostek.
- Aa... No to leć, a ja posiedzę w lekarskim. Poczekam na Maksa.
- Będzie dobrze! - uśmiechnęła się, muskając mnie w policzek i pognała w kierunku operacyjnej. A ja skierowałam się do lekarskiego, gdzie panowała głucha cisza. Nic dziwnego. O tej porze każdy miał coś do roboty. W tym momencie żałowałam, że sama nie mam nic do zrobienia. Zbawieniem dla moich myśli krążących wokół rozmowy Maksa i Olgi byłoby chociaż wypełnienie dokumentacji. Niestety... Nawet takim obowiązkiem nie mogłam wypełnić swojego czasu. Usiadłam na kanapie, umiejscawiając się wygodnie, między poduszkami i dosłownie na moment przymknęłam powieki.
Spojrzałam na zegarek. Na oddziale chwile temu skończył się obchód. Co oznaczało, że Maks prawdopodobnie właśnie teraz rozmawia z Olgą. Nieprzyjemny dreszcz przeszedł przez moje ciało na samą myśl o tym...
- Alicja! - usłyszałam za plecami, a już po chwili znalazłam się w ramionach przyjaciółki. - Tak się cieszę! - dodała, ściskając mnie mocno.
- Beata? - roześmiałam się, uświadamiając sobie, jak ogromną plotkarą jest moja własna siostra.
- ... - przytaknęła. - Wszystko dobrze, tak?
- Dobrze. - odpowiedziałam, spuszczając wzrok.
- Ala?
- Maks właśnie rozmawia z Olgą. Trochę się boję... - przyznałam, ruszając powoli razem z Sylwią w stronę oddziału.
- No to porozmawia, wyjaśni wszystko jak trzeba i będzie dobrze.
- Mam nadzieję. - uśmiechnęłam się niepewnie.
- Będzie! Muszę lecieć... - zerknęła na mnie, a później na zegarek. - Za chwilę mam operację.
- Co masz?
- Wyrostek.
- Aa... No to leć, a ja posiedzę w lekarskim. Poczekam na Maksa.
- Będzie dobrze! - uśmiechnęła się, muskając mnie w policzek i pognała w kierunku operacyjnej. A ja skierowałam się do lekarskiego, gdzie panowała głucha cisza. Nic dziwnego. O tej porze każdy miał coś do roboty. W tym momencie żałowałam, że sama nie mam nic do zrobienia. Zbawieniem dla moich myśli krążących wokół rozmowy Maksa i Olgi byłoby chociaż wypełnienie dokumentacji. Niestety... Nawet takim obowiązkiem nie mogłam wypełnić swojego czasu. Usiadłam na kanapie, umiejscawiając się wygodnie, między poduszkami i dosłownie na moment przymknęłam powieki.
><
PS
Kolejna część niestety dopiero za około dwa tygodnie.
Pozdrawiam ;)
Pozdrawiam ;)
Mam nadzieję, że rozmowa Maksa i Olgi przyniesie rezultaty, a nie problemy :)) Świetna część ;)
OdpowiedzUsuńFajne się czyta takie opowiadania. Choć większość mówi, że ich czasy już minęły. Ja cały czas nie mam ich dość. Masz talent :) Zapraszam do mnie też "lekarzowa" tematyka http://boscy-lekarze.blog.pl/ :)
OdpowiedzUsuńPiszesz cudownie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://ala-i-maks.blogspot.com/
Czekamy za kolejną częścią :)
OdpowiedzUsuńNo nawet Limonka skończyła z pisanem bloga więc ten jest już moim jedynym i zarazem ulubionym na który zaglądam pisz dalej bede czekać^^
OdpowiedzUsuń