czwartek, 7 listopada 2013

[23]

Dziś bez zbędnego komentarza z mojej strony :D Może tylko jedno... Przepraszam, za tak dłuuuuuuuuuuuuugą nieobecność. Długo i z oporami męczyłam tą część... 



I jeszcze odrobina prywaty :D

Chocolatte, Monice, Gabrysi, Oli 
- obiecywałam, obiecywałam kolejną część i długo kazałam czekać. I w koońcu jest! :D

Miłego czytania ;)



><


Naciskając dzwonek, stąpał nerwowo z nogi na nogę. Czekając, aż ktoś mu otworzy, odwrócił się do tyłu, gdzie przy czarnej limuzynie stał Jivan. Przyjaciel posłał mu pokrzepiające spojrzenie, a w tym samym momencie drzwi otworzyły się. Przeniósł wzrok na Beatę. Uśmiechnęła się do niego, bez słowa wpuszczając do środka. Wziął głęboki oddech i minął siostrę swojej przyszłej żony.
- Czekaj! - roześmiała się, zatrzymując go ramieniem. - Ostatnie poprawki! Zaraz ją zobaczysz...
- Oo! Maks! - z salonu wyjrzał Leon. Podszedł do Kellera i z szerokim uśmiechem uścisnął mu dłoń. - Maks... - zaczął, prostując się i przybierając oficjalny ton głosu. - Wiesz, że... Ufam Ci.
- Wiem! - uśmiechnął się, wychylając się lekko w bok, gdzie z pokoju wyszła właśnie Sylwia, za rękę prowadząc Alicję. Zauważając Maksa, od razu się zatrzymała. Napotkała jego spojrzenie i uśmiechnęła się, przekrzywiając głowę lekko w bok. Z rozbawieniem obserwowała, jak zmienia się wyraz jego twarzy, jak jego oczy wędrują od dołu, do góry i z powrotem.
Mierzył ją wzrokiem, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. Uśmiechał się coraz szerzej, powtarzając sobie w myślach, że ta piękność, którą widzi, lada moment zostanie jego żoną. Będzie już tylko jego... Bez słowa poderwał się z miejsca, chcąc zaraz do niej podejść, jednak niespodziewanie drogę zaszedł mu Leon.
- Chwila! - położył dłoń na jego ramieniu i cofnął go o kilka kroków. - Jeszcze nie oddałem Ci mojej córki. - pogroził mu palcem. - Chciałem coś powiedzieć...
- Oj tato! - roześmiała się, pochodząc do nich, chciała minąć ojca i podejść do Maksa, by móc wreszcie się do niego przytulić, jednak Leon złapał ją za rękę i zatrzymał przy sobie.
- Maks... - zaczął, patrząc to na Alicję, to na Maksa. Stali od siebie o krok, patrzyli sobie prosto w oczy i uśmiechali się w taki sposób, że nie sposób było się tym uśmiechem nie zarazić. - Obiecaj mi, że będziesz...
- Będę się nią opiekował. Nie pozwolę jej skrzywdzić i zrobię wszystko, co możliwe, żeby była szczęśliwa... - wszedł Jasińskiemu w słowo, nieprzerwanie patrząc w oczy Szymańskiej. - Kochanie... Całe życie na Ciebie czekałem.
Tęczówki zaszły jej łzami. Gdzieś w tle Beata i Sylwia krzyczały, żeby nie beczała, bo zniszczy makijaż. A do niej ich słowa docierały jakby przez mgłę. Wpatrzona w oczy Maksa, wsłuchana w jego słowa... Już była najszczęśliwsza na świecie.
W końcu zrobił ten krok w jej stronę i wyciągając ramiona, przygarnął ją do siebie. Sylwia i Beata skrzywiły się widząc, jak wtulając twarz w jej włosy niszczy nieco fryzurę, ale w końcu machnęły ręką i wyszły wraz z Leonem, na tę krótką chwilę zostawiając ich jeszcze samych.
- Jesteś piękna... - wyszeptał, przesuwając dłonią po materiale sukienki, wzdłuż jej pleców i muskając w skroń. Odsunął się od niej, na minimalną odległość i chwycił między palce pojedyncze kosmyki włosów, które celowo wypuszczone z fryzury, okalały jej twarz.
- Ty też niczego sobie. - roześmiała się, poprawiając mu krawat.
><

Ciemna limuzyna podjechała pod kościół. Maks wysiadł pośpiesznie i rzucając okiem na zebranych gości, otworzył drzwi, podając dłoń Alicji. Posłała mu uśmiech, a on z wyrazu jej twarzy bez problemu wyczytał, że podobnie jak i jemu, jej też udzieliła się nieco nerwowa atmosfera. Czy aby na pewno o wszystkim pamiętali? Czy wszystko jest załatwione? Czy niczego nie pominęli? Czy...



Stresujące pytania jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki uleciały z nich, kiedy do ich uszu doleciała piękna, poruszająca melodia 'Ave Maria'. Szli trzymając się za ręce w stronę ołtarza. Zaraz za nimi dumnie kroczyła Beata, a Jivan dotrzymywał jej kroku. Podeszli do przeznaczonych tylko dla nich krzeseł. Powoli puścił jej dłoń, spoglądając w jej stronę. Oczy Alicji błyszczały łzami. Usiedli, uśmiechając się do siebie. Gdzieś obok Beata poprawiała Alicji sukienkę, a fotograf robił zdjęcia. Oni jednak pozostawali w zupełnie innym świecie, do którego nie miał dostępu nikt, poza nimi, a wszystko działo się dookoła.
W pewnym momencie melodia ucichła, a uwagę na siebie zwrócił kapłan. Rozpoczął ceremonię, wygłaszając kilka słów o małżeństwie, jego obowiązkach i zadaniach, a także o tym, czym właściwie jest miłość. Alicja i Maks, jak i cała reszta z wzruszeniem wymalowanym na twarzach, wsłuchiwała się w jego słowa. W końcu zaprosił ich do siebie. Trochę nerwowo ruszyli się z miejsc, posyłając sobie spojrzenia. Stanęli tuż przed księdzem, naprzeciwko siebie.




- Alicjo i Maksie...Czy chcecie dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć związek małżeński?
- Chcemy. - odparli zgodnie, patrząc sobie w oczy. Kąciki ust Maksa uniosły się wysoko ku górze, a Ala zamrugała szybko, nie pozwalając łzom zebranym w oczach, wydostać się na powierzchnię.

-
Czy chcecie wytrwać w tym związku w zdrowiu i chorobie, w dobrej i zlej doli, aż do końca życia?
- Chcemy.

- Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym was Bóg obdarzy?
- Chcemy. - uśmiechnęła się do niego w tak ujmujący sposób, że przez moment nawet on, twardy i silny mężczyzna w oczach poczuł łzy.

Wsłuchani w słowa hymnu do Ducha Świętego, wpatrzeni w swoje oczy trwali w tej magicznej chwili. Spojrzeniem przekazywali sobie wszystko, o czym w tym momencie krzyczały ich serca. Nie potrzebowali niczego więcej...
W końcu ksiądz poprosił ich, aby podali sobie prawe dłonie, które on przepasał końcem stuły. I właśnie wtedy nastąpiła ta najważniejsza w ich życiu chwila...




- Ja Maks, biorę sobie Ciebie Alicjo za żonę
i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci. - powtarzając tekst przysięgi cały czas patrzył jej w oczy, szaleńczemu biciu serca towarzyszyło ściśnięte gardło, ale i najcudowniejsze na świecie poczucie, spełniającego się właśnie marzenia.

- Ja Alicja, biorę sobie Ciebie Maksie za męża i ślubuję Ci miłość... - głos jej się załamał, a pojedyncze łzy spłynęły po policzkach. Wzięła głęboki oddech, powtarzając dalej za kapłanem - Wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. - przymknęła na moment oczy, próbując zapanować nad płynącymi coraz większym strumieniem łzami. - Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.

- Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela...  
Krótką chwilę później Jivan wręczył księdzu obrączki, które ten pobłogosławił, po czym zwrócił się do Alicji i Maksa, prosząc o nałożenie ich, jako znak miłości i wierności małżeńskiej. Młodzi wymienili się znaczącymi, pełnymi szczęścia spojrzeniami. Czekoladowe tęczówki Alicji znowu zaszły łzami, a dłoń Maksa, którą chwycił obrączkę nerwowo zadrżała. Wziął głęboki oddech i spojrzał jej prosto w oczy.

- Żono... - zawiesił głos, czując jak drżą mu kąciki ust. - Przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego... - zakończył, jednocześnie sprawnie wsuwając obrączkę na serdeczny palec jej prawej dłoni.

- Mężu przyjmij tę obrączkę... - głos jej się załamał, ściśnięte gardło przez chwilę nie pozwalało wydobyć z siebie ani słowa. Dopiero napotkanie jego ciepłego uśmiechu, takiego, jakim uśmiechał się tylko do niej, sprawiło, że mogła mówić dalej. - ...jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.



><


Trzymając się za ręce, spokojnym krokiem wyszli przed kościół. Od razu rozległy się gromkie brawa a w ramach najlepszych życzeń goście obsypali ich ryżem.

W pierwszej kolejności podszedł do nich Leon. Z dumą uścisnął dłoń zięcia, po czym przytulił Alicję, składając jej najszczersze, ojcowskie życzenia. Krystyna ze łzami w oczach uściskała obydwoje, ustępując po chwili miejsca Beacie, Sylwii, Jivanowi, Elżbiecie... I całej reszcie rodziny, przyjaciół, znajomych ze szpitala. Przyjmowali życzenia z dumą i szczęściem wypisanym na twarzy. Co chwile zerkali na siebie i posyłali sobie uśmiechy. Nerwy związane z przebiegiem ceremonii w kościele już z nich uleciały. Teraz już spokojnie, bez stresu mogli cieszyć się tym dniem. I nowym, wspólnym początkiem.



><

Pierwszy taniec należał do nich. Środek pięknie udekorowanej sali. Dookoła goście, ich najbliżsi. Wpatrzone w nich, uśmiechnięte twarze rodziny, przyjaciół, znajomych. I oni. Objęci. Wtuleni w siebie, szczęśliwi. Kołysali się w rytm spokojnej melodii. Opierała głowę na ramieniu Maksa, a on pochylał się lekko w jej stronę i czule szeptał do ucha o tym, jak bardzo ją kocha. Kąciki jej ust unosiły się wysoko ku górze. W jego ramionach czuła się tak błogo. Spokojnie, bezpiecznie... Cudownie.
Na ich palcach połyskiwały obrączki, które dla nich były nie tylko piękną ozdobą, ale też wzajemną obietnicą. Dozgonnej miłości, wierności, wspólnego życia. A co za tym idzie, dzielenia na dwoje szczęścia, jak i smutku, radości i problemów. Obietnica na całe życie... Spełnienie ich marzenia. Szczęśliwe zakończenie tego, co do tej pory przeszli, a jednocześnie początek wspólnego życia.
Muzyka ucichła, a jej miejsce zastąpiły gromkie brawa. Zatrzymali się i popatrzyli sobie w oczy, opierając swoje czoła o siebie. Ich oczy i wygięte w szerokim uśmiechu usta wyrażały nieopisane szczęście. Ten dzień, ta chwila... To było dla nich magiczne.
Gdzieś z boku rozległy się okrzyki zachęcające do pocałunku. Maks z czułością objął dłońmi twarz żony i pochylając się delikatnie złożył na jej ustach pocałunek. Zaplotła mu ręce wokół szyi, a on, nie przestając muskać jej warg przeniósł dłonie niżej i objął ją w pasie, porywając w ramiona. Zaczął kręcić się z nią w kółko. Po chwili oderwała się od jego ust, wtulając z całej siły w jego ciało. Postawił ją na ziemi, patrząc jej prosto w oczy. I choć dookoła rozległy się gromkie brawa, oni zupełnie ich nie słyszeli. Wpatrzeni w swoje oczy, szeptem wyznawali sobie miłość.
Znowu, na krótką chwilę zatopił się w jej ustach. Oddała pocałunek, gładząc dłonią jego policzek. Odsunęła się, uśmiechając do niego. W uszach ciągle dźwięczały im słowa księdza, obwieszczającego: ''Jesteście małżeństwem''. Żona, mąż... Samo wspomnienie tych słów, określeń, względem siebie, których teraz mogli używać, powodowało przyjemne ciepło na dnie serca i szeroki uśmiech na twarzy. Objął ją w pasie, rozglądając się dookoła. Obydwoje powiedli wzrokiem po całej sali. Goście rozeszli się, zajmując miejsca przy stole. Maks z dumą ujął dłoń Alicji i poprowadził ją w stronę dwóch krzesełek, przepięknie udekorowanych i przeznaczonych tylko dla nich. Odsunął jej krzesełko i zaczekał, aż usiądzie, po czym pochylił się nad nią i musnął jej policzek. Kąciki jej ust powędrowały jeszcze wyżej, a gdy usiadł obok obdarowała go najczulszym z możliwych spojrzeń.

><

- No dobrze... - odłożył sztućce i posłał Jivanowi, siedzącemu w pobliżu znaczące spojrzenie. Przyjaciel skinął głową, a on odwrócił się w stronę Ali. - Chodź, zabieram Cię. - oznajmił, chwytając jej dłoń.
- ... - popatrzyła na niego bez słowa, a jej oczy wyrażały ogromne zdziwienie i dezorientację.
- No chodź. - powtórzył, splatając mocniej jej dłoń ze swoją i wstając z krzesełka. Podążyła za nim, zatrzymując się jednak po chwili.
- Maks! Ale gdzie Ty chcesz teraz iść? Przecież... - znacząco rozejrzała się dookoła.
- Niespodzianka. - uśmiechnął się do niej tajemniczo.
Dotrzymywała mu kroku, kręcąc głową. Nie miała pojęcia dokąd ją prowadzi. Zatrzymała się, ciągnąc go za rękę, kiedy zauważyła podjeżdżająca limuzynę.
- Maks?! - popatrzyła  na niego pytająco.
- No chodź, wsiadaj. - Odszedł kilka kroków i otworzył drzwi od samochodu.
Uniosła brwi, a on uśmiechnął się, demonstracyjnie tupiąc nogą.
- Ala... - skinął, by wsiadła. Wzięła głęboki oddech i bez słowa spełniła jego prośbę. Poczekała aż wsiądzie z drugiej strony. Założyła rękę na rękę i obdarzyła go wyczekującym spojrzeniem. Uśmiechnął się szeroko, pochylił w jej kierunku i czule musnął jej usta, odsuwając się po chwili.
- Rozbieraj się. - oświadczył z powagą w głosie.
- ... - jej oczy przybrały kształt pięciozłotówek, a usta rozchyliły się w akcie zdziwienia. - Maaks! - pokręciła głową, a kąciki jej ust mimowolnie powędrowały ku górze. - Zwariowałeś! Chodź, wracajmy... Goście... - sięgnęła dłonią w stronę klamki od drzwi.


- Ale... Ej! - złapał jej obie dłonie.
- Maks! Noc poślubna zaczyna sie, jak sama nazwa wskazuje, po ślubie. A nie... W jego trakcie. - tłumaczyła, patrząc mu prosto w oczy. Była przekonana, ze rozszyfrowała jego niecne zamiary
- Wariatka! - skwitował, wybuchając śmiechem. Zaskoczona uniosła brwi. - Ty tylko o jednym... - udał westchnienie i oburzenie.
- ... - szturchnęła go w bok. - No wiesz?!
- No co? Jesteś monotematyczna, Kochanie.
- Ciekawe przez kogo, Kochanie.
- O przepraszam! To Ty pomyślałaś, ze będziemy tu...
- Maks! - nie dała mu dokończyć, jednocześnie się czerwieniąc. Odwróciła głowę w stronę szyby i nagle spoważniała - Hej! Dokąd my jedziemy?!
- Niespodzianka, mówiłem juz. A teraz... - sięgnął do tylu i podał jej siateczkę. Wyjęła z niej swoje spodnie i bluzę, obdarzając go pytającym spojrzeniem. - Naprawdę musisz sie rozebrać. Znaczy... Przebrać.



><


- Nie wierze! - roześmiała się wysiadając z samochodu i rozglądając dookoła.
- ... - ukłonił się, gestem dłoni wskazując awionetkę, z której wychylał się doskonale zapamiętany  przez nią mężczyzna.
- Naprawdę? - podeszła do niego z szerokim uśmiechem i objęła go w pasie.
- ... - schylił się i czule musnął jej usta. - Chodź! - chwycił ją za rękę i zaczął biec w stronę awionetki. Tuz przy niej zatrzymał się i zanim zdążyła się zorientować, porwał ją w ramiona. Objęła go za szyję, wtulając się w jego ciało.
- Dziś nie protestujesz?
- ... - pokręciła przecząco głową, przygryzając dolną wargę. - Ufam Ci. Ufam Ci Maks.

Posadził ją na ławeczce, poprowadzonej wzdłuż środka awionetki, a sam usiadł za nią. Objął ją, wtulając się w jej plecy. Przed oczami przewijał mu się obraz sprzed kilkunastu miesięcy... Wtedy wszystko między nimi się zaczęło. Wtedy wreszcie wyznał jej swoje uczucia. Jak bardzo się bał! Bał się, jak zareaguje, że nie odwzajemni jego uczuć. A tymczasem... Siedział tutaj z nią znowu. Trzymał w ramionach. Jako swoją żonę. Był tak szczęśliwy, że aż bał się zamknąć oczy. By to wszystko nie okazało się tylko snem... Zdawał sobie sprawę, jak wielkim jest szczęściarzem. Alicja była wyjątkowa... Tak wiele rzeczy, w trakcie trwania ich związku mu wybaczyła. Popełnił całe mnóstwo błędów. Nie raz ją skrzywdził. Nawalił i zawiódł w momencie, kiedy najbardziej go potrzebowała. Stchórzył, uciekł przed problemem. Zostawił ją samą... Nadal sobie to wyrzucał, nadal miał pretensje wobec samego siebie. Ale najważniejsze było to, że mu wybaczyła. Dała drugą szansę, a on każdego dnia, swoją miłością i troską, dziękował jej za to.
Ona też miała wrażenie, że śni. Właśnie została jego żoną. Właśnie spełniło się jej największe marzenie. Po tym wszystkim, co przeszli. Po wielu próbach, wylanych łzach, nieprzespanych nocach, kilku ciosach prosto w serce... Udało im się. Zwyciężyli. Ich miłość okazała się silniejsza. Tak bardzo go kochała... A on jeszcze zabrał ją tutaj. W miejsce, które miało dla niej tak ogromne, sentymentalne znaczenie. Tutaj zaczęła się ich historia. Ja i Ty po tym najpiękniejszym z wyznań zmieniło się w My. Dziś znowu w tym miejscu, w ten sam sposób, skacząc, przeżywając te nieopisane emocje, mogli przypieczętować nowy, kolejny, wspólny etap w życiu.

Mężczyzna siedzący z przodu odpalił silnik, którego głośny dźwięk sprowadził ich myśli na ziemię. Chwilę później maszyna stopniowo zaczynała wzbijać się w górę. Powoli odwróciła głowę w bok, by móc spojrzeć mu w oczy.
- Boisz się? - spytał, zauważając jej szklące się oczy i odczuwając, jak jej ciało zaczyna drżeć.
- Niee... - uśmiechnęła się, mrugając szybko. - Po prostu...
- ... - uniósł brwi, domyślając się, iż łzy, które mimowolnie spłynęły po jej policzkach, to oznaka szczęścia.
- Koocham Cię! - odwróciła się, zarzucając mu dłonie na szyję. - Wiesz, że też o tym myślałam? Że... Może kiedyś... Znowu to zrobimy... A Ty... - szeptała, łamiącym się głosem, wtulając się w niego z całej siły. A on gładził jej plecy i uśmiechał się do siebie. - Zabrałeś mnie tutaj... I to dziś... Maaks! - odsunęła się od niego i musnęła jego usta. Odwzajemnił pocałunek, ujmując w dłonie jej twarz.
- Kocham Cię. - wyszeptał, opierając swoje czoło, o jej czoło. - To co, gotowa? - odsunął się i skinął w kierunku leżących obok ubrań.
- ... - skinęła głową, jednocześnie dłonią ścierając łzy z policzków.
><

- A teraz najważniejsze. - spojrzał na nią poważnie, poprawiając zapięcie kasku na jej głowie.
- ... - obdarzyła go niepewnym spojrzeniem.
- Muszę Ci coś powiedzieć. - oznajmił, biorąc głęboki oddech.
- Maks? - serce zaczynało jej bić coraz szybciej.
- Pamiętasz, co obiecałem Ci poprzednio?
- Że w ziemię trafimy. - roześmiała się.
- A dziś chciałbym trochę zmienić tę obietnicę... To znaczy... W ziemię też trafimy. - zaśmiał się, ujmując w dłonie jej twarz. - Ale obiecuję Ci, że jak tylko w nią trafimy...  Będę się starał spełniać każde Twoje marzenie. - popatrzył jej głęboko w oczy. - Od tego momentu, do końca życia.
- ... - milczała przez chwilę, chłonąć urok tej chwili. W końcu przygryzła zalotnie dolną wargę i uśmiechnęła się. - Każde?
- Każde. - przytaknął, z przekonaniem w głosie. - Noo... W granicach rozsądku. - roześmiał się, przygarniając ją do siebie. Znany im mężczyzna pojawił się obok nich, dając do zrozumienia, by podeszli za nim. Rozsunął metalowe drzwi, a ich ciałami poruszył wdzierający się do środka podmuch wiatru. Usiadł przy brzegu, ciągnąc ją za sobą. Objął ją z całej siły, dodając na tyle głośno, by usłyszała. - No i zawsze będę Cię kochał.
- Zawsze? - odchyliła głowę lekko do tyłu, pytając, dla pewności.
- Do końca świata i o jeden dzień dłużej! - wykrzyczał, jednocześnie odpychając się i skacząc w dół. Jego głos rozniósł się w powietrzu a oni znowu poczuli te niesamowite emocje. Kiedy jesteś w górze, te kilka sekund, lecąc w dół... Czujesz, że możesz wszystko. Że wszystko jest w zasięgu Twojej ręki. A oni, ze świadomością tego, że mają siebie, naprawdę mogli wszystko. Z tak dojrzałą, głęboką i silną miłością żadna przeciwność losu nie jest straszna.

><

- Ala... - odezwał się, łapiąc oddech, kiedy przez dłuższą chwilę leżeli już na ziemi. Podniósł lekko głowę, skupiając wzrok na jej włosach, rozrzuconych po jego torsie.
- Hmm? - wzięła głęboki oddech, próbując znormalizować rytm swojego serca.
- Chcę mieć z Tobą dziecko.
- ... - przez chwilę leżała bez ruchu. Podniosła lekko głowę, zdjęła kask... I położyła się z powrotem.
- Jesteśmy teraz rodziną. I... Chciałbym... No wiesz... Mama, tata... To wtedy będzie taka prawdziwa rodzina...
- ... - szeroki uśmiech wymalował się na jej twarzy a serce znowu zaczęło bić jak oszalałe. Spróbowała odwrócić się w jego stronę, jednak dalej była do niego przypięta, co uniemożliwiało jej ruch. - Pomóż! - roześmiała się, szarpiąc z pasami. Zawtórował jej, bez problemu odpinając ją od siebie. Odwróciła się i podciągając lekko do góry, pochyliła się nad jego twarzą. Zanim zdążył się odezwać zatopiła się w jego ustach. Zdecydowanie, zachłannie i namiętnie. Wyrażając tym pocałunkiem całą swoją aprobatę wobec tego, co przed chwilą powiedział. Oderwała się od niego, dopiero gdy zabrakło im oddechu. Przez chwilę patrzyła w jego oczy. Tęczówki obydwojga świeciły niepowtarzalnym blaskiem, śmiejąc się do siebie. Położyła się, wtulając w jego tors.
- Kocham Cię.

><

- To jak będzie?
- Trójka?

- Trójka? Dwójka!
- Dwójka? No dobra. Dwójka.
- Ale nie od razu?
- Nie od razu.


><




„Kochać to nie znaczy patrzeć na siebie nawzajem,
lecz patrzeć razem w tym samym kierunku.”

[A. De Saint – Exupery]




PS Chyba już w życiu nigdy nie podejmę się opisywania ślubu! :D

8 komentarzy:

  1. Chocolatte: Ostatni raz tak się wzruszyłam opisując śmierć Alicji. Łzy lecą mi po policzkach i szukam chusteczek. Już mam;) Fragment o dziecku totalnie mnie rozłożył, nie wiem co mądrego mogłabym napisać teraz. Brak mi słów... Wzruszenie ściska mi gardło i mózg nie funkcjonuje prawidłowo, więc palce nie wiedzą które klawisze wciskać...

    <3

    OdpowiedzUsuń
  2. nareszcie się doczekałam :) po prostu pięknie co tu więcej pisać :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Emi: No w końcu! :) Ale pięknie, ale wzruszająco... Warto było czekać! Podziwiam Cię, bo wszystko w tej części jest perfekcyjne. Czytałam już dwukrotnie i zaraz zrobię to poraz kolejny by chłonąć na nowo emocje bohaterów jak swoje własne. Wielkie brawa za opis ślubu i wesela - w moim nowym opowiadaniu jestem dokładnie na tym etapie i tkwię w martwym punkcie.
    Dziękuję, że mogłam na chwilę uciec od szarej rzeczywistości i przenieść się w odległy, magiczny świat miłości. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Warto było poczekać CUDOWNE :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. No domyślam się, że musiało być to piekielnie trudne do napisania, ale wyszło Ci fenomenalnie. Tylko nie pozwól żebyśmy tak długo czekali za kolejną notką, bo chyba planujesz, kolejną notkę? Mam nadzieję, że na tym ślubie nie poprzestaniesz pisać tego opowiadania?

    OdpowiedzUsuń
  6. Pięknie Pięknie Pięknie przynajmniej tu nie było żadnej mdlejącej Olgi i wesele^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudownie! Pięknie! Wzruszająco!
    Twoi Ala i Maks są taaacy...uroczy <3
    Świetny pomysł ze sokiem i mówienie Maksia o rodzinie, takie kochane :3 (zresztą cały kochany xD)
    Warto było poczekać, naprawdę warto ale gdyby następna notka pojawiła się jakoś nieco szybciej, to nikt by się nie obraził ;) Oczywiście nie naciskam, doskonale rozumiem co to znaczy brak czasu.
    Po cichu liczę na jakieś Kellerzątka ale to pewnie wszystko w swoim czasie :)
    Jedym słowem rzecz biorąc, można by rzec - Ślub Doskonały! ;D
    Aha i jeszcze co do tej innej notki niestety zablokowane jest dodawanie komentarzy z anonima, więc powiem tylko że takie coś chciałabym zobaczyć w serialu, cudeńko <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Ekstra, oby tak dalej <3

    OdpowiedzUsuń