czwartek, 1 sierpnia 2013

[5]




 Kochani, pierwszą rzeczą, jaką muszę zrobić, przychodząc tutaj dzisiaj jest przeproszenie Was. Naprawdę głupio mi, że tak zostawiłam Was prawie na miesiąc. Wyjaśnię krótko - otóż nie było mnie dwa tygodnie w domu, wcześniej były przygotowania do wyjazdu, sam wyjazd, wróciłam późno w sobotę... I nie mogłam się po tym powrocie ogarnąć. Miałam we wszystkim, dosłownie, spore zaległości. Ale już powoli ogarniam :D Za napisanie tej części brałam się i brałam. W końcu mi się udało. Choć jest bardziej 'przejściówkowa' mam nadzieję, że się Wam spodoba.

I jeszcze jedno! Za wszystkie komentarze, za wszystkie miłe słowa, za każdą wskazówkę - Dziękuję Wam wszystkim i każdemu z osobna. Będę się teraz starała na bieżąco odpowiadać na wasze komentarze. Nie wiecie nawet jaką ogromną przyjemność sprawia każda pojawiająca się pod tekstem opinia. Miło jest pisać, kiedy się wie, że ktoś czeka. A jak podoba się tylu osobom... To już w ogóle! Nie spodziewałam się takiego entuzjazmu, tak pozytywnych opinii. Jest mi strasznie miło. ;)

A teraz zapraszam już na dalszą część mojego opowiadania...
                                                                                           


                                                             ><


- Maks? - zajrzała do pokoju lekarskiego, trzymając w dłoniach plik kartek formatu a4.
- ... - siedząc na kanapie podniósł na nią spojrzenie i uśmiechnął się, kiedy usiadła obok niego. Bez słowa wyjął z jej rąk kartki. Potakiwał, czytając je. - Miałaś rację, wiedziałem. - oddał jej plik, posyłając pełne dumy spojrzenie. Od zawsze widział w niej ten potencjał, tą zdolność do stawiania celnych diagnoz. I ogromne serce dla pacjentów. Wobec żadnego nie potrafiła przejść obojętnie. I to procentowało. Była nie tylko świetnym specjalistą, ale też cudownym człowiekiem, budzącym zaufanie pacjentów, co w ich zawodzie miało często istotne znaczenie.
- Mhm, przynajmniej wiem jak ją leczyć... Ale co dalej? Nikt jej nie szuka, nikt nie pyta, a ona naprawdę nie pamięta jak się nazywa, gdzie mieszka. Nic, żadnego najdrobniejszego szczegółu. - westchnęła. Odłożyła dokumenty na stolik i wygodnie oparła się plecami o kanapę.
- Jest szansa, że za chwilę coś jej się przypomni. - usiadł w tej samej pozycji, kładąc dłoń na jej udzie. - A jeśli nie, rano trzeba to zgłosić.
- Mhm. - odwróciła głowę w jego stronę i przez chwilę przyglądała mu się bez słowa. - Jedź do domu... - zaproponowała, kiedy spojrzał jej w oczy. - Skończyłeś dyżur.
- Ale mówiłem przecież, że zostanę z Tobą... - uśmiechnął się, przykładając dłoń do jej policzka.
- Maaks... - chciała zaprotestować, mając w głowie cały czas to nietypowe, jak na niego zachowanie sprzed chwili. Zresztą nadal był inny... Choć uśmiechał się do niej, rozmawiał... Czuła, że w środku walczy z czymś, co powoduje cały ten jego smutek, wycofanie...
- W domu za bardzo bym za Tobą tęsknił. - uśmiechnął się. - A jutro obydwoje mamy wolne. Odpoczniemy sobie, razem. - objął ją ramieniem. Kąciki jej ust uniosły się ku górze. Oparła głowę na jego ramieniu, a on musnął jej włosy.

                                                              ><

Po obchodzie ponownie zajrzała na salę swojej starszej pacjentki. Kobieta leżała ze wzrokiem wbitym w sufit, nawet nie zwróciła uwagi, kiedy Ala weszła do pomieszczenia. Podeszła do jej łóżka i wzięła do ręki kartę. Przyjrzała się wynikom, które nie były najgorsze. Z godziny na godzinę stan kobiety był coraz lepszy. Kiedy odwieszała kartę jej oprawka lekko uderzyła w ramę łóżka, powodując że kobieta gwałtownie podniosła głowę i spojrzała przerażonym wzrokiem na Szymańską.
- Gdzie ja jestem? - spytała drżącym głosem. Ala od razu zauważyła, jak dłonie pacjentki zaczynają drżeć pod wpływem lęku, a puls monitorowany na jednym z urządzeń szybko rośnie.
- Jest pani w szpitalu. - odpowiedziała najspokojniej, jak potrafiła. Po raz kolejny tego dnia opowiedziała kobiecie, jak się tutaj znalazła. Pacjentka z chwili na chwilę uspokajała się, a ona wciągnęła ją w rozmowę. Miała nadzieję, że tym sposobem dowie się czegokolwiek i w jakiś sposób pomoże kobiecie.

                                                              ><

Zaniepokojony dłuższą nieobecnością Alicji, która po obchodzie już dawno powinna pojawić się w bufecie, gdzie się umówili, wrócił na oddział. Zajrzał do pokoju lekarskiego, przeszedł przez korytarz, zerkając do poszczególnych sal, aż w końcu uświadomił sobie, że przecież doktor Szymańska może być tylko w jednym miejscu w tej chwili...

 Znajdując się już w pobliżu sali, na której leżała przywieziona tego dnia pacjentka z podejrzeniem zawału od razu zauważył stojącą w drzwiach i opierającą się o futrynę Sylwię. Podszedł bliżej i stanął obok dziewczyny.
- Siedzi tu już prawie godzinę. - odezwała się, ściszonym głosem.
- ... - pokręcił głową, uśmiechając się do siebie. Ala siedziała na krzesełku, tuż przy łóżku kobiety, podpierała się na łokciu na jej łóżku, trzymała ją za rękę i patrzyła na nią, choć kobieta już zasnęła. Musiała być naprawdę zamyślona, skoro nie zwróciła najmniejszej uwagi na ich obecność tutaj. - Cała Ala. - uśmiechnął się do Sylwii.
- Za bardzo się angażuje. Ale może właśnie dlatego jest taka dobra. - stwierdziła, zakładając ręce na biodra.
- Jest najlepsza. - podkreślił z nieskrywaną dumą.
- ... - zgodziła się, z uśmiechem przytakując. - Gdybyś widział, co tu się z nią działo przez te kilka miesięcy... Najpierw rzuciła się w wir pracy, ja to ona. Później, kiedy pojawiła się informacja o porwaniu... Szalała... Dwoiła się i troiła, żeby zrobić cokolwiek... Teraz Twoja kolej. - uśmiechnęła się. - Zatroszcz się o nią... Bo ona o siebie nie dba nawet w połowie tak, jak o innych. Zresztą... Przecież wiesz! Lecę do domu. Cześć.
- Cześć. - odpowiedział, cały czas przyglądając się Alicji. Tak bardzo ją kochał, a jednocześnie miał świadomość tego, jak ją skrzywdził. Gdyby wtedy jej zaufał, uwierzył w to co mówiła... Ani on, ani ona nie musieliby przechodzić tego wszystkiego. Tego, co odcisnęło swoje piętno na całym ich życiu. Nie tylko na tym, co było, ale też na tym co będzie. Bo takich przeżyć nie da się wymazać z pamięci. One będą już zawsze i na pewno w niejednym momencie dadzą jeszcze o sobie znać. Kiedy Sylwia znikła już gdzieś w głębi korytarza, on podszedł bliżej. Stanął tuż za nią i położył rękę na jej ramieniu. Od razu go rozpoznała. Przykryła jego dłoń swoją i odezwała się szeptem.
- Przypomniała sobie, że ma na imię Anna. - oparła o niego plecy i przechyliła głowę lekko w bok, dotykając ich splecionych dłoni.
- A widzisz, jednak. - uśmiechnął się. - Chodź, musisz coś zjeść...
- Mhm, wrócę do niej rano. - wstała, odstawiając krzesełko na jego miejsce. On w tym czasie odszedł już kilka kroków w stronę korytarza. Zatrzymał się przy drzwiach i wyciągnął do niej rękę. Podeszła do niego z pięknym uśmiechem i wplotła swoje palce w jego dłoń. Szli korytarzem, trzymając się za ręce. Mijająca ich pielęgniarka posłała im szczery uśmiech. Każdy tutaj trzymał za nich kciuki. Każdy przeżywał porwanie Maksa, ciesząc się teraz z jego powrotu. Każdy też widział, jak ciężkie chwile przeżyła Alicja, każdego dnia drżąc o jego życie.
Zaczekali krótką chwilę na windę i wsiedli, wciskając odpowiedni guzik. Oparła się o ścianę, nie potrafiąc pohamować uśmiechu, kiedy podszedł do niej tak bardzo blisko, oparł swoje dłonie po oby stronach jej ramion i spojrzał prosto w oczy. Widziała, jak co chwilę zerka na jej usta, by w końcu się w nich zatopić. Długi, pełen czułości pocałunek przerwała dopiero, słysząc dźwięk windy, oznajmujący że zatrzymała się już na odpowiednim piętrze i zaraz otworzą się drzwi. Przelotnie jeszcze raz musnął jej usta, uśmiechnął się patrząc w oczy i stanął obok, chwytając jej rękę.

- Siadaj. - odsunął jej krzesełko, a widząc, że już chce coś powiedzieć dodał zaraz. - Ja nam coś zamówię. - uśmiechnął się.
- Okej, ale chcę kawę. Duuuuuuuużą, najlepiej podwójną. - uśmiechnęła się do niego w taki uroczy sposób, doskonale zdając sobie sprawę, że będzie zaraz odradzał jej kawę.
- Nie powinnaś pić tyle kawy... - westchnął. - Ostatni raz Ci pozwalam! - zaznaczył, widząc słodką, a zarazem uroczą minkę, którą do niego zrobiła, doskonale zdając sobie sprawę, że w ten sposób jej nie odmówi. Przechodząc obok niej musnął jej włosy i wyszeptał, że bardzo ją kocha. Kąciki jej ust automatycznie uniosły się wysoko ku górze. Kiedy stanął przy ladzie odwróciła się w jego stronę. Tak bardzo się za nim stęskniła... Z jednej strony wolałaby, żeby pojechał do domu, żeby położył się i wyspał spokojnie. Przecież miał za sobą wiele nieprzespanych nocy, tyle stresu, nerwów. Bólu i cierpienia... Powinien teraz wypoczywać. Ale z drugiej strony cieszyła się, że będzie obok. Perspektywa spędzenia dyżuru, który zapowiadał się bardzo spokojnie, siedząc w jego ramionach bardzo jej się podobała. No i może ten czas, który siłą rzeczy będą musieli spędzić w pokoju lekarskim, w dwójkę... Będzie dobrym pretekstem do zaczęcia rozmowy o tym, co spowodowało w nim dziś taką nagłą zmianę nastroju, co tak go przygnębiło.
- Proszę bardzo. - postawił przed nią filiżankę z kawą i sam usiadł po przeciwnej stronie. - A sałatka będzie za chwilę. - uśmiechnął się.


                                        

12 komentarzy:

  1. Cudooo Po prostu cudo!!! ;-)
    ANULA

    OdpowiedzUsuń
  2. Cuuuuuuuudo :D
    Z niecierpliwiścią czekam na ciąg dalszy :)/ania

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu następna część . :D cudownie piszesz ... :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne opowiadanie :D czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękna część:D

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj warto było tyle czekać xD

    OdpowiedzUsuń
  7. nareszcie się doczekałam ;-) Cudowne czekam na ciąg dalszy

    OdpowiedzUsuń
  8. A powinnaś się już Mała zaczynać spodziewać pochwał!
    Lekarze napisani, teraz do pozostałych wordzików ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie masz za co przepraszać, doskonale Cię rozumiem. Całe szczęście warto było czekać. Nawet nie wiesz, jak mi brakowało Twojej twórczości.
    Oczywiście teraz mam smaka na więcej i nie mogę się doczekać czegoś nowego. ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy kolejna część? :D

    OdpowiedzUsuń